Intuicyjne odżywianie. Ostatnia dieta ze wszystkich?

Jedzenie i obsesje
Marie Heřmanová
| 25.9.2023
Intuicyjne odżywianie. Ostatnia dieta ze wszystkich?
Zdroj: Shutterstock

Ruch intuicyjnego odżywiania obiecuje pomóc ci zerwać z niezdrową relacją z jedzeniem i nauczyć cię rozumieć język swojego ciała. Jednak zamiast tego, kultura dietetyczna spędziła dziesięciolecia ucząc nas, jak oszukiwać nasze ciała.

Według różnych badań 75% kobiet stosowało dietę w pewnym momencie swojego życia. Stosunek populacji kobiet do jedzenia jest złożony i przenika się ze wszystkimi sferami życia, od medycznej po społeczną, ekonomiczną i psychologiczną. Trzy czwarte z nas uważało jedzenie za coś, co należy obserwować, ograniczać i liczyć przynajmniej czasami w naszym życiu. Wynika to ze zjawiska, które w ostatnich latach zostało nazwane "kulturą dietetyczną". Nie jest to jednak zjawisko nowe - towarzyszy nam co najmniej od czasów, gdy istniały powszechnie podzielane ideały piękna. Pierwszy udokumentowany i opublikowany książkowo poradnik dotyczący odchudzania pochodzi z końca XIX wieku, ale ludzkość od niepamiętnych czasów wymyślała najróżniejsze metody odchudzania.

W artykule dla The Conversation, profesor Melissa Wdowik z University of Colorado podsumowała najdziwniejsze zalecenia dietetyczne z historii. Na przykład Wilhelm Zdobywca był na diecie już w XI wieku. Kiedy przybrał na wadze w podeszłym wieku, postanowił przejść na dietę płynną, ale wszystkie spożywane płyny były alkoholem. Lord Byron utrzymywał wygląd obdartego, bladego romantyka pijąc ocet. Marilyn Monroe jadła krwiste steki. Czterdzieści lat temu amerykański Vogue zalecał jajka i szampana. Jedną z najsłynniejszych diet stosowanych i promowanych do dziś jest tak zwana dieta Atkinsona, która znacznie ogranicza spożycie węglowodanów. Została ona wymyślona przez kardiologa Roberta Atkinsa na początku lat 70-tych, uczyniła go bajecznie bogatym i zdołała zaszczepić całemu pokoleniu poczucie winy z powodu jedzenia chleba i makaronu.

Kiedy kultura dietetyczna stała się przemysłem dietetycznym? Prawdopodobnie w czasie, gdy środki masowego przekazu pomogły rozpowszechnić obrazy idealnych ciał, a rozwój globalnego kapitalizmu umożliwił tanią produkcję, masową reklamę i sprzedaż niemal wszystkiego. W tym suplementy "odchudzające", cudowne zioła i herbatki detoksykacyjne. W 2018 roku wartość tej branży na rynku amerykańskim wyniosła rekordowe 72 biliony dolarów. A dynamiczne gospodarki azjatyckie nadal miałyby trudności z tą liczbą.

Szacunek dla głodu, szacunek dla sytości

Być może najciekawszą częścią tego wszystkiego jest to, że żadna z cudownych, gwarantowanych, opartych na nauce diet nigdy tak naprawdę nie zadziałała. Istnieją setki tysięcy badań i statystyk na ten temat, a wszystkie one zasadniczo dochodzą do tego samego wniosku - ludzie, którzy przestrzegają ścisłych zasad, mogą czasami stracić znaczną wagę, ale prawie nigdy nie utrzymują wagi.

Po dwudziestu latach brzydzenia się wypiekami, odkryłem, że mogę jeść chleb z masłem. Brzmi to banalnie, ale prawda jest taka, że od tamtej pory moje życie stało się o wiele lepsze.

W moim najbliższym otoczeniu jest kilku zwolenników intuicyjnego odżywiania i muszę przyznać, że rzeczy, których się dzięki niemu nauczyli, mają sens. "Może to zabrzmi głupio, ale po około roku prób praktykowania tego, w końcu byłem w stanie powiedzieć sobie - to nie jest ostatnie ciasto, które zjem. Ponieważ wcześniej zawsze mówiłem sobie, że to ostatni raz, że od jutra będę jadł tylko zdrowo. Zrozumienie, że to bzdura i że zjem jeszcze wiele ciastek, bardzo mi pomogło" - mówi moja przyjaciółka przy kawie. Pomysł ostatniej babeczki może wydawać się absurdalny dla osób, które nigdy nie stosowały diety, ale smutna prawda jest taka, że zdecydowana większość kobiet może się z nim łatwo utożsamić. Mogłabym dorzucić historię o tym, jak po dwudziestu latach niechęci do wypieków odkryłam, że mogę jeść chleb z masłem. I że to lubię, że mogę to robić nawet codziennie. Brzmi to banalnie, ale prawda jest taka, że od tamtej pory moje życie stało się o wiele lepsze.

Czy Twoje jedzenie jest czyste i szczęśliwe?

Idea jedzenia, które intuicyjnie uznajemy za właściwe i dobre dla organizmu, ma drugą stronę. W ostatnich latach obraz kultury dietetycznej, reprezentowany przez chudą Kate Moss i modelki jedzące watę cukrową, przekształcił się w coś znacznie trudniejszego do zidentyfikowania. Słowa takie jak równowaga, zadowolenie, akceptacja własnego ciała, a w końcu tak bardzo złagodzone "pozytywne nastawienie do ciała" są znacznie bardziej powszechne w debacie na temat diety. Jedzenie wyłącznie zielonych liści i palenie dużej ilości papierosów jest już nie tylko niepożądane, ale i społecznie nieakceptowane. Zamiast oczywistych mód, mamy atrakcyjnie brzmiące trendy: raw, intermittent fasting, clean eating, mindful eating... Poradniki, jak być zdrowym, świadomym etycznie, jeść fotogeniczne śniadania (wpisz #foodporn) i tak się składa, jako efekt uboczny, być w rozmiarze 36 obfitują na Instagramie. Bycie szczupłym nie jest już tak istotne, ale pojawiła się inna konieczność: jeść czysto, jeść z radością i świadomością, jeść super-zdrowo, fotogenicznie, organicznie i nadal jeść często i szczęśliwie.

Na pierwszy rzut oka trend szczęśliwych ludzi z pięknym jedzeniem (lub pięknych ludzi ze szczęśliwym jedzeniem?) wygląda o wiele bardziej inkluzywnie i zdrowo niż anorektyczny ideał z lat 90-tych. Ale znakiem ostrzegawczym powinno być to, że wielu popularnych blogerów i influencerów, którzy promują na przykład czyste odżywianie lub przerywany post, to ci sami, których kanały zawierają filmy "jak wyleczyłem się z anoreksji" (lub bulimii lub objadania się). Ten rodzaj czystego odżywiania, sposób odżywiania, w którym zwracasz szczególną uwagę na to, co jesz, a żywność jest wyraźnie podzielona na dobrą i złą (tylko lokalna, organiczna, nieprzetworzona żywność jest dobra), jest dosłownie darem niebios dla byłej anorektyczki. Detoks, "oczyszczanie", organiczne, surowe, organiczne, czyste... Jedzenie zgodnie z nowymi etykietami jest niewątpliwie zdrowsze niż jedzenie waty cukrowej lub niejedzenie w ogóle, ale ostatecznie jest to tylko kolejny sposób na obsesję na punkcie jedzenia (i ostatecznie własnego ciała).

Dieta, która nie wygląda jak dieta

Intuicyjne odżywianie odróżnia się od tego wszystkiego na pierwszy rzut oka. Ale jeśli wpiszesz tę frazę w wyszukiwarkę YouTube, nie znajdziesz nikogo, kto jadłby ciastka i ciasta przed kamerą. Jedną z największych propagatorek jest influencerka fitness Natacha Océane, która oprócz informacji o intuicyjnym odżywianiu ma kanał pełen filmów fitness, jadłospisów, a czasem liczenia kalorii. Inna znana orędowniczka, Chloé Kian, od czasu do czasu publikuje filmy z tym, co je w ciągu dnia i do czego intuicyjnie doszła jako wyleczona anorektyczka. Zgadłeś, to smoothie bowls, sałatki i przerywany post. Intuicyjne odżywianie w swojej insta-popularnej formie i tak prowadzi po prostu do fotogenicznych śniadań i czegoś, z czym większość ludzi po prostu nie radzi sobie w codziennym życiu.

Słuchanie siebie przez cały czas i "szanowanie głodu i sytości" to przywilej, który nie jest dostępny dla wielu osób. Ponieważ nie mają pieniędzy, udogodnień lub po prostu czasu.

Innym problemem jest to, że dieta instynktowna nie może w żaden sposób funkcjonować jako uniwersalny przewodnik. Dla osób, które cierpiały na zaburzenia odżywiania, może to być droga do piekła - choćby dlatego, że pierwszym krokiem zalecanym przez jej twórców jest uwolnienie się od wszystkich zasad i spróbowanie jedzenia absolutnie wszystkiego, na co masz ochotę. Teoria głosi, że ciało pragnie niezdrowych rzeczy i prosi o zdrowe. U zdrowej i zrównoważonej psychicznie osoby prawdopodobnie tak się stanie - ale u kogoś, kto przeszedł przez, powiedzmy, objadanie się, jest to mało prawdopodobne. Paradoksalnie, dla osób zmagających się z zaburzoną relacją z jedzeniem, niesławne liczenie makroskładników w ich diecie może pomóc o wiele bardziej, ponieważ sprawia, że czują się pod kontrolą, jednocześnie zmuszając ich do prawidłowego odżywiania.

Nie można również ignorować wartości kulturowych, społecznych i ekonomicznych związanych z jedzeniem. Ludzie pracujący na zmiany w fabryce nie mogą jeść, gdy są głodni, ale gdy mają pięciominutową przerwę. Istnieją sytuacje, w których dana osoba musi jeść, nawet jeśli nie ma na to ochoty, a z drugiej strony musi czekać, aż będzie głodna, zanim będzie mogła zjeść. Słuchanie siebie przez cały czas i "szanowanie głodu i sytości" jest przywilejem, który nie jest dostępny dla wielu ludzi. Ponieważ nie mają pieniędzy, udogodnień lub po prostu czasu.

Jednocześnie nie mogę oprzeć się wrażeniu, że przestrzeganie dziesięciu złotych zasad instynktownego jedzenia to... znowu, tylko dziesięć zasad. I to nawet jeśli udajemy, że to tylko "intuicja" w przebraniu. To po prostu kolejny sposób na skupienie się na jedzeniu i porównanie własnego odżywiania do ideału. W rzeczywistości uznałabym moją relację z jedzeniem za idealną tylko wtedy, gdy nie miałaby ona żadnych etykiet i nie musiałabym nadawać jej żadnej nazwy. Moment, w którym nie praktykuję "intuicyjnego jedzenia", ale po prostu jem, czasem czysto, a czasem brudno, czasem kiedy jestem głodna, a czasem tylko dlatego, że się nudzę, czasem trochę, czasem dużo, ale bez żadnych innych myśli czy uczuć. Nie chcę szanować swojego głodu czy sytości. Mogłabym po prostu jeść w spokoju - w sposób, dla którego nie ma modnego hashtagu.

Ten artykuł został opublikowany w numerze 3/2020 drukowanego magazynu Heroine.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz