Co kobiety chcą czytać

Trend
Marie Heřmanová
| 25.8.2023
Co kobiety chcą czytać
Zdroj: Shutterstock

Czasami kupujemy je wszystkie. Błyszczące, pełne pięknych zdjęć, grube jak średniej wielkości książka. Przyzwyczailiśmy się, że ich konsumpcja zaspokaja zmysły, ale nie intelekt. Kobiece magazyny... Kiedy przestaliśmy od nich czegokolwiek oczekiwać?

W sierpniu ubiegłego roku czeska scena medialna żyła spektakularną premierą czeskiej wersji magazynu modowego Vogue. Dużo pisano, zdjęcia okładek były entuzjastycznie udostępniane na Instagramie obok latte art w najnowszym barze espresso, a ci, którzy nie mieli opinii na temat Vogue, zdawali się nie istnieć. Ale kiedy kilka miesięcy później zastanawiasz się, co zostało z tego całego zamieszania, ze smutkiem zdajesz sobie sprawę, że tak naprawdę nic nie zostało.

Trudno powiedzieć, czy Vogue spełnił czyjekolwiek oczekiwania, ponieważ jego treść ani nikogo nie obraziła, ani nie zachwyciła. Tak więc powoli, ale nieuchronnie, po zaledwie pięciu numerach, przechodzi do historii jako kolejny "magazyn dla kobiet", tylko na lepszym papierze i za większe pieniądze.

Los czeskiej wersji słynnego magazynu jest do pewnego stopnia symptomatyczny dla całego segmentu czasopism kobiecych w Czechach. Po prostu niczego od nich nie oczekujemy i czytamy je albo z nudów, albo z inercji. Zaakceptowaliśmy treści składające się z kiepsko napisanych porad życiowych, redakcji modowych i niedoszłych wskazówek od redakcji (w rzeczywistości starannie opracowanych przez asystentów PR firm modowych i kosmetycznych) jako mniej więcej standard.

Równie biernie akceptujemy wszechobecne stereotypy płciowe powielane przez niekończące się serie o tym, jak pozbyć się cellulitu, zaimponować wymarzonemu mężczyźnie i uzyskać przysłowiowe "ciało bikini". Vogue oczywiście celował nieco wyżej - w kierunku droższych kremów na cellulit, bardziej luksusowych ubrań i pozornie bardziej postępowych treści.

W rezultacie jednak nie jest on tak naprawdę dostępny dla żadnego czytelnika, ponieważ czytelniczki szukające prawdziwie postępowej lektury mogą się nim zirytować, a ci, którzy po prostu potrzebują rozrywki podczas nudnej podróży autobusem, nadal mogą sobie poradzić z tańszym Elle.

Podróż na Zachód

Rzut oka na Zachód sugeruje, że wciąż jesteśmy daleko w tyle (albo na uboczu, albo zupełnie gdzie indziej) w jakiejś kwestii. Oczywiście trudno jest dokonać dokładnego porównania, a wyrywkowe porównywanie oznacza wyrywanie rzeczy z kontekstu, ale możemy spróbować. Na przykład: kiedy Casey Affleck zdobył Oscara 2017 za najlepszą rolę męską w filmie "Miejsce nad morzem", zarówno amerykański Elle, jak i Vogue pisały o tym, czy można nagrodzić mężczyznę oskarżonego o molestowanie seksualne swoich koleżanek z branży filmowej.

Sprawa Afflecka była kontrowersyjna (w obu przypadkach, w których został oskarżony, ostatecznie doszło do ugody pozasądowej i nie udowodniono, co tak naprawdę się wydarzyło), ale - rok przed wybuchem MeToo - to wgniecenie na jego reputacji było ważnym tematem dla tak zwanych magazynów kobiecych. Odbyły się debaty na temat statusu kobiet w branży filmowej w ogóle, o tym, jak wiele kobiet, na przykład, nigdy nie znajdzie się w centrum uwagi, ponieważ są zniechęcone zachowaniem kogoś takiego jak Affleck. O czym pisało czeskie Elle w związku z Oscarami? Przyniosła galerię zdjęć najlepszych strojów.

Możemy też przyjrzeć się całej kampanii MeToo i tematom molestowania seksualnego, nierówności w relacjach zawodowych i zdominowanej przez mężczyzn strukturze, jaką okazuje się być wiele branż. Podczas gdy amerykańskie magazyny modowe i kobiece szeroko dyskutowały na ten temat, angażując czytelniczki w debatę i publikując ich historie, w Czechach nic się nie wydarzyło. Dla czeskich magazynów kobiecych było tak, jakby ten wyjątkowo kobiecy temat w ogóle nie istniał.

Jest inny sposób

Jeśli nie trzymamy się tylko znanych międzynarodowych tytułów, możemy czerpać inspirację z magazynów takich jak The Gentlewoman, który koncentruje się na prezentowaniu silnych kobiecych osobowości (a czytanie go w druku jest dodatkowym doświadczeniem estetycznym) lub The Lilly - magazyn dla kobiet wydawany przez The Washington Post. Na jej stronie głównej możemy znaleźć na przykład raport na temat statusu kobiet w wojsku, sceny queer na Bliskim Wschodzie, czy też świetny esej o tym, dlaczego zawsze mamy tendencję do zwracania się do kobiet na wysokich stanowiskach bardziej niż do ich kwalifikacji i umiejętności, jeśli chodzi o ich życie partnerskie.

Długotrwały i słusznie celebrowany TeenVogue (obecnie publikowany tylko online) odniósł ogromny sukces, burząc absolutnie wszystkie ustalone wyobrażenia o tym, co jest lub nie jest możliwe w dziedzinie dziennikarstwa lifestylowego dla nastoletnich dziewcząt. W artykułach o szmince i Justinie Bieberze miesza czytelne i wyraziste eseje na temat kobiecego orgazmu, molestowania seksualnego, praw LGBT i autonomii ciała.

Nawet pobieżny rzut oka na kilka nagłówków, artykułów redakcyjnych i stron internetowych jasno pokazuje, że nie jesteśmy jeszcze "na Zachodzie" (gdziekolwiek to jest) - jeśli chodzi o czasopisma dla kobiet. Nie pozostaje nam więc nic innego, jak zadać sobie pytanie - co było wcześniej? Jajka czy kury, czytelniczki, których nie obchodzi nic poza tym, jak długo trzyma się szminka i jak najszybciej pozbyć się cellulitu, czy magazyny, które nie potrafią pisać o niczym innym?

Podaż czy popyt?

Prawdopodobnie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale spojrzenie w przeszłość może nam coś powiedzieć. Pierwsze czeskie wydania międzynarodowych magazynów dla kobiet, takich jak Elle czy Cosmopolitan, nie były tak tragiczne jak dziś - przeglądając stare numery, nie można oprzeć się wrażeniu, że prawdopodobnie weszły one na młody czeski rynek z chęcią nie tylko zarabiania pieniędzy, ale także prawdziwej edukacji i oferowania mądrej lektury.

Z czasem jednak ten smak gdzieś zniknął. Oczywiście nie pomaga wielkość czeskiego rynku medialnego, gdzie jednym segmentem rządzi mniej więcej tych samych pięć osób. Czy to oznacza, że podaż dostosowała się do popytu? A może po prostu mieliśmy pecha do ludzi bez wizji i pomysłów, którzy byli bardziej zainteresowani interesem reklamodawców niż wysokiej jakości treściami?

Pewne jest to, że jedno wzmacnia drugie, a my wszyscy utwierdzamy się w przekonaniu, że nie ma sensu oczekiwać czegokolwiek sensownego od "magazynu dla kobiet", skoro to tylko katalog reklamowy, który z nudów przerzucamy w autobusie. I poklepujemy się ze smutkiem po plecach, że w końcu jesteśmy w Czechach i po prostu nie da się tu inaczej.

Ale co jeśli się da? Jedynym sposobem, by się o tym przekonać, jest chcieć więcej - jako czytelnicy i jako autorzy. Chcieć czytać mądre teksty o mądrych rzeczach i chcieć mieć przestrzeń do pisania interesujących artykułów nawet na kontrowersyjne tematy i nie martwić się, że nikt nie będzie chciał ich opublikować z argumentem, że nikt ich nie przeczyta. I tak dalej, i tak dalej.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz