Nano-pielęgnacja: czescy eksperci opracowują kosmiczne kosmetyki

Porady kosmetyczne
Redakcja Heroine
| 18.9.2023
Nano-pielęgnacja: czescy eksperci opracowują kosmiczne kosmetyki
Shutterstock

Pierwszy produkt kosmetyczny z nanocząsteczkami został wprowadzony na rynek przez L'Oréal w 1995 roku. Jednak prawdziwy boom nastąpił dopiero w ostatniej dekadzie. Co sprawia, że nanokosmetyki są tak rewolucyjne? I czy są bezpieczne?

Chociaż słowo nanocząsteczki pojawiło się w latach 80-tych XX wieku, ludzie zawsze mieli kontakt z cząsteczkami mniejszymi niż najmniejsza bakteria. One po prostu tam są. Co więcej, od dawna potrafimy z nimi pracować: już w czasach starożytnych perscy, egipscy, chińscy czy rzymscy rzemieślnicy wykorzystywali nanocząsteczki do glazurowania ceramiki czy produkcji szkła. Ich zastosowanie w kosmetyce jest dobrze udokumentowane: nanocząsteczki srebra i złota były również mieszane z farbami, których kobiety używały do ozdabiania paznokci.

Był to oczywiście czas, gdy kosmetyki w ogóle, a nie tylko nanocząsteczki srebra i złota, były domeną najwyższych sfer i najstarszych rzemieślniczek. Dzisiejsza ofensywa kosmetyków z nanocząsteczkami to coś, z czym wszyscy mamy do czynienia. Niektóre z firm wykorzystujących nanocząsteczki w swoich produktach kosmetycznych to L'Oréal, Avon, Johnson & Johnson, Neutrogena i Estée Lauder.

Przewaga konkurencyjna zawierających nanocząsteczki filtrów przeciwsłonecznych, szamponów, balsamów do ust, produktów do pielęgnacji paznokci lub kremów przeciwstarzeniowych nad konwencjonalnymi produktami kosmetycznymi polega właśnie na rozmiarze - a raczej niewielkości - nanocząsteczek. Sprawia to, że są one znacznie bardziej "wchłanialne". Wątpliwości budzi jednak również łatwość, z jaką przenikają one do naszych tkanek.

Bez tłuszczu i białego filmu

Przykładem zastosowania nanocząsteczek mogą być filtry przeciwsłoneczne. Podstawowym składnikiem tych klasycznych jest albo awonbenzon, albo dwutlenek tytanu lub tlenek cynku, które tworzą na skórze ochronny film. W pierwszym przypadku problemem jest to, że powłoka jest tłusta. Na plaży można ją jeszcze całkiem dobrze znieść, ale w mieście jest nie tylko nieprzyjemna, ale i strasznie niepraktyczna. Z drugiej strony, samoopalacz tytanowy nie tylko chroni, ale także pokrywa skórę warstwą wybielacza tytanowego lub cynkowego (wiesz, jak wybielacz w Primalexie). A tego byśmy nie chcieli.

Zaletą jest 100% wykorzystanie wszystkich składników aktywnych zawartych w masce.

Zanim jednak pojawiły się kosmetyki, nanowłókna zaczęto wykorzystywać w medycynie. I to jest również historia czeskiej firmy Nanopharma. Wraz z australijskim partnerem opracowała ona między innymi plaster z nanowłókien. "Zaletą takiego "inteligentnego" plastra jest bardziej efektywny transfer substancji aktywnych i całkowite rozpuszczenie plastra po kontakcie ze skórą" - mówi Lucie Vysloužilová, która pracuje w Nanopharma jako kierownik ds. jakości i jest również zaangażowana w rozwój nowych produktów.

Pomysł wykorzystania tej technologii do pielęgnacji skóry nie był odległy. Był to czas, kiedy popularność maseczek w płachcie była największa. Nie wszystkie z nich działają skutecznie; ich producenci nie zajmują się tym, w jaki sposób i czy w ogóle składniki aktywne dostają się do skóry. W przypadku "inteligentnych plastrów" wykazano, że nanowłókna dostarczają lek skuteczniej niż konwencjonalne plastry. Dlaczego więc inne substancje nie mogą wnikać w skórę na podobnej zasadzie?

Droga od pomysłu do produkcji nie była jednak prosta. "Zaczęliśmy od pomysłu maski z nanowłókien pięć lat temu. W trakcie procesu rozwoju okazało się jednak, że rynek nie jest jeszcze gotowy na naszą suchą maskę, więc musieliśmy poczekać. Naprawdę zaczęliśmy intensywnie pracować nad rozwojem suchej maski i jej wprowadzeniem na rynek dopiero w zeszłym roku" - mówi Vysloužilová.

Maseczka z nanowłókien, sprzedawana pod nazwą handlową [n]fibrecare, różni się od tradycyjnych maseczek właśnie tym, że jest sucha. Nakłada się ją na wilgotną skórę i rozpuszcza bez pozostałości. "Zaletą jest 100% wykorzystanie wszystkich składników aktywnych zawartych w masce. Są one bezpiecznie zamknięte w bardzo cienkich włóknach, a po kontakcie maski z mokrą skórą włókna nośne natychmiast się rozpuszczają, a składniki aktywne są uwalniane bezpośrednio do skóry bez żadnych niepożądanych strat" - mówi Lucie Vysloužilová. Ponieważ maska jest sucha, nie musi zawierać konserwantów. W jej składzie nie znajdziemy parabenów, silikonów, akrylanów, substancji zapachowych czy barwników, nie jest też testowana na zwierzętach.

Nowa Heroine już w sprzedaży!

Ten tekst ukazał się w numerze 1/2020 W nowym, majowym numerze Heroine znajdziecie:

  • Wywiad z Marią Szabacką. Ekolog polarny specjalizuje się w mikrobiologii lodowców i spędza część roku w odległych stacjach arktycznych. Jak to jest żyć w izolacji i niegościnnym środowisku?
  • O małżeństwie. W dwóch uzupełniających się perspektywach, coach Iveta Clarke i terapeuta par Petr Kačena zastanawiają się nad instytucją małżeństwa. Ogólne stwierdzenia o potrzebie pracy nad związkiem nie działają. Jak konkretnie wzmocnić małżeństwo, by przetrwało?

  • Z wyjątkiem krwi. Jana Patočková w "The Big Menstrual Manual" jasno opisuje wszystkie alternatywne podejścia do procesu, przez który przechodzi połowa całej populacji, ale który wciąż wydaje się być czymś, o czym się szepcze.

  • Edukacja od "ego" do "eko". Psycholog Zuzana Krásová zastanawia się, w jaki sposób uczymy dzieci miłości do natury i dbania o nią.

  • Szafa szyta na miarę czy szafa kapsułowa. Czy możliwe jest stworzenie garderoby, która działa? Garderoby, która pasuje do Ciebie, nie nudzi Cię i nie jest pełna ubrań, których nie nosisz?

  • Kosmetyki z czystym sumieniem. Zrównoważony rozwój nie jest już luksusem, ale kryterium wyboru. Aby wiedzieć, co kupujemy, najpierw nauczmy się rozumieć słownictwo otaczające organiczne i etyczne piękno.

...i wiele więcej. Subskrybuj Heroine już dziś!

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz