Czy ratujesz związek? Po prostu rozmawiajcie ze sobą, mówi trener i psycholog

Związki i rozstania
Iveta Clarke, Anna Urbanová
| 1.11.2023
Czy ratujesz związek? Po prostu rozmawiajcie ze sobą, mówi trener i psycholog
Zdroj: Shutterstock

Już kilkakrotnie zajmowaliśmy się długoterminowymi związkami i ich momentami kryzysowymi. W drukowanej Heroine znajdziesz wciągającą podróż przez historię czeskiej opieki psychiatrycznej, która została poświęcona terapii par. Związki są również badane w swoich praktykach przez znanego coacha i wykładowcę Ivetę Clarke oraz psychologa Petra Kačenę. Jak patrzą na możliwość ich wzmocnienia podczas pracy i ratowania, gdy się rozpadają?

"Jeśli razem chcemy żyć razemdługo i szczęśliwiemusimy znaleźć równowagę między własną wolnością osobistą z jednej strony, a silnym związkiem z drugą, najważniejszą osobą z drugiej" - mówi coach Iveta Clarke.

Należę do pokolenia, dla którego ślub moich rodziców, uwieczniony na kilku czarno-białych zdjęciach ze studia fotograficznego, był przełomowym momentem w życiu dwojga ludzi i ich rodzin. Mama i tata byli już na zawsze. Rozwód był społecznym stygmatem, a gdy kogoś dotyczył, mówiło się o nim szeptem. Dziś nie mam złudzeń co do małżeństw, które widziałem wokół siebie: małżeństwa moich rodziców i ich rówieśników były czasami dość chwiejne. Ale kiedy się nad tym zastanowię, oni wszyscy przetrwali razem, dosłownie do grobu. Przez dziesięciolecia, na dobre i na złe.

Nie muszę chyba wskazywać, co dziś jest inaczej. Skoro tak wiele osób broni małżeństwa, mówiąc, że nie potrzebujemy kawałka papieru, by być razem, to czy ta instytucja nie należy już do przeszłości? Co więcej, jeśli żyjemy średnio dwadzieścia lat dłużej niż nasi dziadkowie, to czy nadal realistyczne jest życie z jedną osobą przez całe życie? I co tak naprawdę oznacza wspólne przezwyciężanie tego, co dobre i złe?

Wiedzieć pomimo

Niezależnie od tego, czy jesteśmy małżeństwem, czy nie, wspólne życie, prawdziwe życie, "poświęcenie" naszego życia wspólnej jednostce zwanej rodziną, jest trudną dyscypliną. Nasi rodzice w większości nie nauczyli nas tego; w rzeczywistości sami nauczyli się tego w locie, intuicyjnie, a czasem przez zaciśnięte zęby.

Od Plzaka do Rataja

Kiedy i dlaczego powstały pierwsze poradnie małżeńskie? Gdzie działały słynne wspólnoty terapeutyczne, kto zalecał terapię seksualną, na czym polegała psychogimnastyka? Co działo się w słynnym szpitalu psychiatrycznym w Lobču? Przyjmij nasze zaproszenie na ekscytującą wycieczkę po kluczowych momentach czechosłowackiej terapii par.

Kamienie milowe terapii par w letnim numerze Heroine!

Mamy nad nimi jedną przewagę - jeśli naprawdę chcemy nauczyć się, jak żyć w parze przez długi czas, mamy o wiele więcej modeli, a raczej wzorców, opartych na różnych badaniach nad związkami, znaczących postępach naukowych w psychologii i nowoczesnym nurcie terapii par. Jak to się więc dzieje, że dobra połowa dzisiejszych małżeństw osiada na mieliźnie z powodu niechęci do przezwyciężenia zła w związku i kończy się niepowodzeniem? Czy brakuje nam woli, czy pewnych umiejętności?

Nie chcę w kółko mówić o potrzebie wzajemnego szacunku, zaufania i cierpliwości, o potrzebie "pracy nad związkiem". To bardzo szerokie, a przez to nic nie znaczące frazesy. Zawierają zbyt wiele interpretacji. Jak to właściwie wygląda, to zaufanie, szacunek i cierpliwość, gdzie możemy je znaleźć i kultywować przez całe życie? Co więcej, odwracają naszą uwagę od sedna sprawy: jeśli chcemy być razem "w sposób zrównoważony", musimy nieustannie dążyć do równowagi między naszą osobistą wolnością i spełnieniem z jednej strony, a silną więzią z drugą, najważniejszą osobą w naszym życiu, z drugiej.

Bez woli nie ma ciastek

Długotrwały związek to paradoks. Musimy znaleźć komfort i sens we własnej skórze, wyczuwając własne potrzeby, jednocześnie zwracając uwagę na to, co wkładamy w związek: jakie założenia, wymagania i energię. Musimy być sobą, a także dla siebie nawzajem, w celu stworzenia czegoś większego, silniejszego i ważniejszego niż my sami jako jednostki.

Czy wydaje się to skomplikowane? Nikt z nas nie zna dokładnych składników, być może dlatego, że każdy z nas jest oryginałem, którego nie można powielić nawet przez własne dzieci. Ale lata doświadczenia w pomaganiu nauczyły mnie, że ludzie wciąż szukają prostych i uniwersalnych rad. Przedarłem się więc przez stosy profesjonalnych źródeł i wybrałem kilka nowatorskich pomysłów i koncepcji, dzięki którym każdy długoterminowy związek ma większe szanse na przetrwanie. Spróbuj znaleźć to, co może zadziałać w twoim przypadku. To znaczy, jeśli masz niezbędną wolę. Bez dobrej woli każda umiejętność i koncepcja jest bezużyteczna.

Intymność

Co przychodzi na myśl na dźwięk tego słowa? Seks w łazience? Wspólne wylegiwanie się w zmiętej pościeli o poranku? Intymność to przede wszystkim gotowość do otwarcia się, aby pozwolić komuś zobaczyć, jak wyglądamy nago i bez ozdób, w ciele i duszy. Oznacza to podjęcie emocjonalnego ryzyka i niewiedzę, jak to się skończy. W języku angielskim sugeruje się czytanie słowa intimacy jako into-me-see, czyli widzieć we mnie. To najtrudniejsza i najodważniejsza rzecz, do jakiej jesteśmy zdolni w związku. Pokazać, że coś czujemy, że się czegoś boimy, że jesteśmy niepewni, że nie jesteśmy idealni.

Co boli, to boli

W 1976 roku opublikowano badanie zatytułowane Rozstania przed ślubem. Koniec 103 romansów. Charles Hill, Zick Rubin i Letitia Anne Peplau sprawdzili, czy rozstania bardziej bolą mężczyzn czy kobiety. Od tego czasu mniej więcej przyjęło się, że mężczyźni nie cieszą się tak bardzo z rozstań. Jednak w 2015 roku antropolog Craig Morris, w artykule opartym na badaniach 5 700 osób z 96 krajów, stwierdził, że chociaż kobiety na początku bardziej cierpią, a ich ciała gorzej reagują na rozstania (poprzez bezsenność, brak apetytu, osłabioną odporność), są one w stanie lepiej i szybciej dojść do siebie.

Ponieważ nasza gotowość do bycia wrażliwym jest jedynym sposobem na nawiązanie kontaktu. Zachowujesz się tak, jakby nic przed tobą nie było? Czy istnieje między wami emocjonalne zamknięcie i pewna nonszalancja? A może nie rozmawiacie ze sobą o tych rzeczach? Wtedy stąpasz po naprawdę cienkim lodzie związku, który pęknie przy pierwszym kryzysie. Kiedy się otwierasz, ryzykujesz zranieniem i bólem, ale tworzysz także niewidzialną, ale silną więź i zaufanie między wami, co z kolei utrzymuje was w kryzysie.

Trucizny komunikacyjne

Istnieją cztery sposoby komunikowania się ze sobą, które - gdy są stosowane zbyt często w związku - niezawodnie przytłaczają przestrzeń trucizną do tego stopnia, że jest mało miejsca na miłość, więź, zrozumienie i zaufanie. Ci "jeźdźcy apokalipsy" to obwinianie się (ty zawsze, ty zawsze, ty znowu...), defensywność (no tak, ale...), okazywanie pogardy (spuszczone oczy) i umyślna ignorancja (rób co chcesz, nie obchodzi mnie to). Uważaj na nie: są niewidoczne, częste i niezawodnie pochłaniają energię i potencjał relacji. Czym je zastąpić? Nie pytaj i nie szukaj sam. Zacznij po prostu je zauważać.

Miłość i szacunek

Każdy potrzebuje czuć się kochany i szanowany w związku. Kiedy kobieta nie czuje miłości od mężczyzny przez długi czas, rzadko jest zdolna do szacunku. Jeśli mężczyzna nie zaspokaja jej potrzeb, kobieta często "oferuje" mu je w formie zabarwionych krytyką "rad" (powinieneś zacząć szukać pracy, powinieneś bardziej się starać, proszę, nie rób tego w ten sposób, albo pokaż mi, sama to zrobię..., albo najgorszego kalibru: mogłam tak pomyśleć!). Krytyka sprawia, że nawet mężczyzna czuje się lekceważony, a para wpada w błędne koło niechęci i braku szacunku. Czy plotkujesz o swoim mężu? Spróbuj dla odmiany zauważyć, co i jak często o nim doceniasz. I spróbuj mu o tym powiedzieć. Szczerze i od serca, ponieważ go kochasz. Prawda?

Jak to było na początku?

Że już nie jest tak jak kiedyś? A ty się zastanawiasz? Okoliczności naszego wspólnego życia zmieniają nas wszystkich w czasie. Ewoluujemy. W miarę upływu czasu doświadczamy razem coraz to nowych chwil. Przy odrobinie wysiłku można docenić, że każdy okres jest czymś nowym, wyjątkowym i satysfakcjonującym. To jak podróż z doliny na szczyt góry. A potem do nowej doliny... Jacy byliście, kiedy się zakochaliście? Co w sobie ceniliście? Co sprawiło, że byliście do siebie przywiązani?

Czasami dobrze jest porozmawiać o swoich początkach. Wrócić do początków i przypomnieć sobie, co dla siebie nawzajem nosimy. Doda to wspaniałej dawki pozytywności, ładunku i odrobiny nostalgii do związku. Przekonasz się, że nie jesteście razem przez przypadek. I że ta cudowna energia przyciągania wciąż gdzieś między wami faluje.

Deficyt wysiłku i chęci

Związki rzadko działają na zasadzie 50:50. Oznacza to, że gdy masz dwadzieścia procent wysiłku i chęci do dzielenia się lub uczestniczenia, wspierania lub spełniania życzeń partnera, dobrze jest zdać sobie sprawę, że jest całkowicie możliwe, że twój partner może być podobnie niski - tj. niski procent. Co więc składa się na niezbędną wspólną, chętną setkę? Jak dodać niezbędną energię do swojego związku? Czas dla siebie? Wspólne posiłki czy spacery? Rozłączając się czy łącząc? Porozmawiajcie razem o waszej gotowości do udzielania sobie wsparcia, spełniania wzajemnych życzeń i bycia dla siebie nawzajem.

A co najważniejsze, warunek wstępny dla wszystkich powyższych: rozmawiajcie razem. Często. Wrażliwie. Szczerze. Z głębi serca. Z wyczuciem intonacji i mowy ciała. Z humorem. Ten wysiłek wróci do ciebie w najrzadszej formie. W postaci długiego życia we dwoje.

Wywiad z terapeutą par Petrem Kačeną

Petr Kačena jest psychologiem i terapeutą par, z racji swojego zawodu spotyka się z ludźmi w chwilach kryzysu lub rozpadu związku. Anna Urbanová rozmawiała z nim o przyczynach problemów, które mogą prowadzić do jego gabinetu.

Co robisz, gdy ktoś prosi cię o radę, jak stworzyć dobry, długotrwały związek?

Nowa szkoła doradztwa małżeńskiego zasadniczo nie udziela porad; klient nie powinien zakładać, że po zdobyciu jakiejś tajemnej mądrości osiągnie trwałe szczęście. Jednak w trakcie praktyki naturalnie zyskuje się pewien wgląd i perspektywę, więc być może mogę pozwolić sobie na wysłanie w świat pewnych ogólnych obserwacji i zaleceń.

Jaki jest typowy problem w dzisiejszych związkach?

Dużym problemem w dzisiejszej miłości jest założenie, że kłótnia jest objawem poważnych kłopotów. Jednak brak kłótni i tłumienie niezadowolenia, do których prowadzi to założenie, są o wiele bardziej kłopotliwe. Nierozmawianie o problemach zawsze prowadzi do nieporozumień, do przyjmowania założeń na temat przyczyn zachowania drugiej osoby, ale przede wszystkim do stopniowej alienacji. A to właśnie alienacja, a nie kłótnie, jest przyczyną rozstań.

Jeden z moich klientów opisał swoje doświadczenie w ten sposób: "Zauważyłem, że jeśli przyznałem, że jest między nami problem i że chcę go rozwiązać, problem zdawał się znikać. Nagle moja żona jest szczęśliwa, mimo że tak naprawdę nic nie zrobiłem". Dokładnie tak - nieporozumienie zostało rozwiązane nawet przez samą rozmowę na ten temat.

Ale jak nie uciekać od kłótni, gdy czujemy się niekomfortowo w konflikcie?

Kłótnie partnerów z pewnością nie powinny przypominać telewizyjnej debaty między dwoma politykami, których głównym celem jest wygranie debaty i upokorzenie przeciwnika. Porażka w debacie wywołuje apetyt na odwet przy najbliższej okazji. Lepiej jest uważnie wysłuchać drugiej strony, poznać szczegóły, doświadczenia, przemyślenia... Celem jest osiągnięcie wzajemnie akceptowalnego porozumienia.

Lepiej powiedzieć niż zrobić.

Nie jest to łatwe. Pomaga mi zasada, że swoje wypowiedzi odnoszę przede wszystkim do siebie - mówię o rzeczach tak, jak je widzę. Brzmi to jak banał, ale kiedy zacząłem udzielać porad małżeńskich, zobaczyłem, jak pomocne jest powtarzanie tego w kółko. Ludzie często uogólniają swoje doświadczenia, mówiąc na przykład "jest mi smutno" zamiast "jest mi smutno" lub "jest mi niewygodnie" zamiast "jest mi niewygodnie". Ale generalizując w ten sposób, nadajemy naszym słowom absolutną ważność. Druga osoba nagle nie robi czegoś, co mi nie odpowiada, ale coś, co jest zawsze, wszędzie i dla wszystkich złe. Ale kiedy opisuję sprawę z mojego punktu widzenia, moje słowa tracą swoją ofensywną siłę. Nagle druga osoba nie staje w obliczu ataku, że jest zła lub nienormalna, nie musi się bronić ze wszystkich sił. Stało się coś, co przeszkadza jednej osobie w związku. A jednak może mieć moc, by to zmienić. Przynajmniej jest to powód, by o tym pomyśleć.

Nasza kultura jest wciąż zdominowana przez mit romantycznej miłości. Naturalnie rodzi to nierealistyczne oczekiwania co do tego, jak związek będzie ewoluował od zakochania się, a nawet być może wspomnianej wcześniej niechęci do kłótni.

Częścią tego mitu jest jednak to, że partnerzy powinni jak najbardziej się do siebie zbliżyć, zjednoczyć, powoli stać się jedną osobą zamiast dwóch. Wątpliwe jest jednak, czy jest to w ogóle pożądane po początkowej fazie zakochania. Na przykład terapeutka par Esther Perel postrzega separację jako jeden z warunków wstępnych wzajemnego przyciągania. To różnica, brak drugiego, tajemnica, która nas podnieca. I to jest właśnie to, co sprawia, że kontynuujemy nasze odmienne życie. Nie ma potrzeby uprawiania wszystkich swoich hobby ze swoim partnerem lub wyjeżdżania na wszystkie wakacje razem. Na przykład moja żona nie przepada za sportami zimowymi. Czy zmuszam ją do jazdy na nartach? Nie zmuszam. Zamiast tego kilka razy w roku wyjeżdżam w góry na weekend z przyjaciółmi. Widzę to również w mojej praktyce. Pary, których życie seksualne utknęło w martwym punkcie, to często te, które żyją zbyt intymnie. Są tak zgrani, dogadują się we wszystkim i nigdy się nie kłócą, że nie ma już między nimi miejsca na namiętność. A wiesz, dlaczego najlepszy seks uprawia się po poważnej kłótni? Ponieważ kłótnia oznacza możliwość straty, separacji, różnicy.

Kiedy czytamy o związkach, często spotykamy się z podziałem na płeć: mężczyzna potrzebuje tego w związku, a kobieta tamtego.

Profesor psychologii Stanislav Kratochvil był kiedyś znany ze swoich spostrzeżeń na temat potrzeb heteroseksualnych mężczyzn i kobiet w związkach. Podczas gdy potrzeby mężczyzny były bardziej praktyczne (nie martwić się; seks, kiedy tylko chciał...), potrzeby kobiety były zasadniczo związane z emocjonalną więzią z partnerem. Kratochvil nazwał pierwszą potrzebę kobiet "usiąść i porozmawiać". "Kobieta ma potrzebę dzielenia się swoimi doświadczeniami, wyrażania swoich uczuć, rozmawiania o nich i uzyskania uważnego słuchacza, który się nimi podzieli". Nawet z mojego doświadczenia wynika, że brak więzi emocjonalnej jest jedną z najczęstszych skarg kobiet. Ale nie wierzę, w przeciwieństwie do Kratochvila, że męska dusza ma bardziej prymitywną naturę. Myślę po prostu, że otwartość na emocje jest trudniejsza dla płci, która została wychowana na twardą.

Więc w zasadzie niczym się nie różnimy.

Z pewnością dzielimy to, na co najbardziej cierpimy w związkach, czyli przekształcanie relacji w zbyt przewidywalną i nudną. Podczas gdy jednym z celów małżeństwa jest stworzenie stabilnego środowiska do wychowania dziecka, niestety jest to również to, co zaczyna je zjadać od wewnątrz. Człowiek nie jest istotą, która potrzebuje tylko spokoju lub tylko ekscytacji . Człowiek potrzebuje na przemian spokoju i ekscytacji. To dlatego twój przyjaciel podróżnik chce się ustatkować, a twój przyjaciel pracownik biurowy chce przeżyć przygodę gdzieś w drodze. I właśnie z powodu tej naprzemiennej jakości spokoju i ekscytacji nowe doświadczenia są również potrzebne w życiu partnerskim. Szansa na spróbowanie czegoś nowego razem, wyjście na kolację lub zobaczenie partnera w jego środowisku pracy. Te nowe doświadczenia mają również pozytywny wpływ na seksualność. Według najnowszych kanadyjskich badań, pary, które wspólnie doświadczały nowych rzeczy, bardziej pragnęły siebie nawzajem, częściej uprawiały seks i ostatecznie były szczęśliwsze w swoim związku. Jeśli nie masz czasu na zaplanowanie czegoś wielkiego, możesz przynajmniej mieć coś, co nazywam codziennym romansem. Kwiat lub ulubiona przekąska to małe rzeczy, które czynią cuda w wielkim planie rzeczy.

Czy możemy wierzyć, że jeśli ludzie zachowują te wszystkie rzeczy w swoich związkach, to jest bardziej prawdopodobne, że będą razem szczęśliwi?

Trudno powiedzieć. Niektórym to pomoże, a innym nie. Każda para jest inna. Dlatego też jako psycholog mogę poprowadzić dwie różne pary do dwóch w rzeczywistości sprzecznych strategii. Przypomina mi to dowcip o umierającym rabinie. Kiedy na łożu śmierci jego syn błagał go o największą mądrość, jaką osiągnął za życia, stary rabin otworzył oczy i powiedział: "Wszystko jest inne". A potem umarł.

Artykuł ukazał się w drukowanym wydaniu magazynu Heroine z maja 2020 roku.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz