My ci powiemy jak być dziewczynką

agata komosa
dzieciństwo
dziewczynka
chłopiec
płeć
role płciowe
wychowanie
Agata Komosa-Styczeń
| 8.11.2021
My ci powiemy jak być dziewczynką
Zdroj: Shutterstock

Najprostszym sposobem definiowania dzieci już od wczesnych miesięcy życia jest ich płeć. To nie maluchy budują swoją tożsamość w oparciu o własny charakter i upodobania, ale dorośli starają się je wszelkimi sposobami wsadzić do jednego z dwóch worków – kobiecego lub męskiego.

Są dwie teorie – jedna, że człowiek rodzi się jako czysta kartka i to doświadczenia oraz wychowanie kształtują jego charakter. Druga, że geny, historie pokoleniowe rodziny predestynują już noworodka do pewnych cech. Ale kiedy rodzi się dziewczynka, pojawia się też trzecia opcja. Czeka na nią szufladka, w którą rodzina, lekarze czy nawet sprzedawcy w sklepie będą ją upychać, dopóki sama nie uzna, że jej w niej wygodnie.

Dziewczynka – zabierze urodę, ale poda ci wodę!

Proces „dziewczęcenia” zaczyna się już w okresie prenatalnym. Kiedy mama wygląda w ciąży kwitnąco, to już bez nowoczesnych technologii czy aparatu ultrasonograficznego – wiadomo. To musi być chłopiec. Naturalne jest przecież, że dziewczynka (jak to kobieta kobiecie zawsze wilkiem) odbiera matce cały blask i urodę. I choć mimo że matka będzie najprawdopodobniej po ciąży z nią bezzębna, łysa i z poszarzałą cerą – nie martwcie się! Niebawem się dowiecie, że dopiero jak masz córkę – to masz dziecko. Bo według niezawodnych mądrości ludowych to właśnie mała kobieta będzie jedynym wsparciem udręczonej matki w obowiązkach domowych, czułą pocieszycielką oraz niezawodnie spełni swoją najważniejszą funkcję, jaką jest podanie posiwiałej rodzicielce mitycznej szklanki wody. Bo empatia, czułość i opiekuńczość to immanentna cecha wszystkich kobiet i tego należy od nich oczekiwać. Warto więc zaznaczyć te nadzieje już na samym początku, gdy niebawem czuła i opiekuńcza kobieta ma zaledwie 1,5 miesiąca – by przypadkiem nie pomyślała, że może wybrać sobie jakieś inne cechy, które będą ją definiowały.

 

W przypadku dziewczynki dobór komplementu jest oczywisty: „śliczna” i jest absolutnie dominującą przydawką. Z kolei chłopiec zazwyczaj musi być dobrze zbudowany i (jak to chłop) mieć nieposkromiony apetyt.

Taaaaka śliczna

Nie lada kłopot zaczyna się, kiedy dziecko pojawia się na świecie. Naturalnie każdy, kto po raz pierwszy widzi noworodka powinien w jakiś sposób skomplementować niemowlę. W przypadku dziewczynki dobór komplementu jest oczywisty: „śliczna”. I o ile jakoś rozumiem, że o miesięcznym maluchu trudno powiedzieć często cokolwiek innego, o tyle w późniejszych miesiącach jest jednak cała masa cech, które można zauważyć. Mogą to być np. zwinna, czujna, bystra – jednak zazwyczaj „śliczna” jest absolutnie dominującą przydawką. Z kolei chłopiec zazwyczaj musi być dobrze zbudowany i (jak to chłop) mieć nieposkromiony apetyt.

Z każdym kolejnym miesiącem, kiedy dziecko rozwija nowe umiejętności grono postronnych obserwatorów zawsze znajdzie jakiś element, dzięki któremu przypisze cechy twojej córki do wzoru płciowego. Lubi przekładać rzeczy w pudełkach, czy wyciągać pranie z pralki? No, rośnie ci mała gospocha. Choć akurat umiejętność i chęć wkładania przedmiotów do pojemników w okresie wczesnodziecięcym świadczy o inteligencji i dobrym rozwoju intelektualnym – nie spotkałam się nigdy z komentarzem: ho ho, rośnie ci mała fizyczka jądrowa. Dość szybko dziewczynka (nawet półroczna) staje się małą kokietką. Jej uśmiechy, które są naturalną próbą nawiązywania relacji zostają opisane przez postronnych obserwatorów jako „zalotne” a i zdarza się, że niemowlak zyskuje miano flirciary. Co z tego, że jeszcze nie rozumie, gdzie jest granica własnego ciała – flirtować już potrafi. A kiedy poślesz dziecko do placówki opiekuńczej, a ono znajdzie tam kolegę, to możesz mieć pewność, że nie będzie on tylko kolegą. Pół rodziny na dzień dobry nazwie go narzeczonym.

Rodzice są prowadzeni przez marki za rękę do różowego królestwa brokatu, w przypadku dziewczynek, lub granatowego placu budowy w przypadku chłopców.

Dziewczynki mają nieco łatwiej w temacie karmienia piersią, bo jednak społeczeństwo nie jest jeszcze na tyle liberalne, by seksualizować akt karmienia córki przez matkę. Co oczywiście ma miejsce w przypadku chłopca. Komentarze – he, he, taki to ma dobrze – to standard. Plus „dziwność” długiego karmienia pojawia się u chłopców wcześniej niż u dziewczynek – no bo taki duży, a jeszcze się cyckami mamy bawi.

La vie en rose

Oczywiście z czasem pojawia się też temat ubrań. I smutna prawda jest taka, że jeśli chcesz ubierać córkę ładnie, ale nie różowo – to musisz mieć pieniądze albo dużą wyobraźnię. Marki premium zazwyczaj są neutralne płciowo, a ich ubrania po prostu dobrze zaprojektowane. W popularnych i tańszych sieciówkach podział na dziewczęce i chłopięce jest już bardzo wyraźny i widać to np. na poziomie sklepów internetowych, w których nie szuka się po prostu ubrań dla niemowlaków, ale zazwyczaj jest zakładka „mała dziewczynka” i „mały chłopiec”. Ci rodzice, którzy nie przykładają wagi do neutralności płciowej, jeśli chodzi o ubiór własnego dziecka, są prowadzeni przez marki za rękę do różowego królestwa brokatu, w przypadku dziewczynek, lub granatowego placu budowy w przypadku chłopców. I tak, w późniejszych latach życia twojego dziecka, któryś z tych dwóch zdychotomizowanych światów będzie chciał je pożreć. Każdy z nas chce przynależeć, a gdy większość spowita jest różowym tiulem i nam zaczyna się on podobać. W samych różu oczywiście nie ma niczego złego. Natomiast księżniczkowy komunikat, który za nim stoi już robi więcej złego niż dobrego, a mocne rozróżnienie płciowe w produktach dla dzieci motywuje nas do swobodniejszego wydawania pieniędzy.

 

Mała dziewczynka bawi się w sekretarkę

Trzeba przyznać, że problem „dziewczęce” vs „chłopięce” jest mało zauważalny na rynku wydawniczym. Jest gros pozycji ciekawych, pięknie wydanych i ich przekaz nie niesie szkodliwych stereotypów. Jednak pech chciał, że akurat moja córka pokochała samochody i koparki i tym sposobem trafiłyśmy na całą serię książek pt. Mały Chłopiec, która wyjątkowo przypadła do gustu mojej małej dziewczynce - bo są tam radiowozy, koparki i motory. Z ciekawości poszukałam, co znajdę w serii Mała dziewczynka i hitem nie do przebicia okazała się dla mnie „Kasia bawi się w sekretarkę”. Ostatnio, kiedy mała z zapamiętaniem jeździła samochodem po dywanie, jej ciocia uznała z resztą, że chyba powinna być chłopcem. Bo przecież to nie my definiujemy siebie przez rzeczy, które nas interesują, ale płeć definiuje to, co powinno leżeć w kręgu naszych zainteresowań.

Dziewczyńskość nie jest niczym złym – wręcz przeciwnie – jest fascynująca, ciekawa, niezgłębiona – ale tylko wtedy gdy tworzymy ją w oparciu o własne zainteresowania i pasje.

Stereotypy płciowe są tak mocno wdrukowane w społeczeństwo, że zeszłej zimy odbyłam ciekawą dyskusję z właścicielem warzywniaka na moim osiedlu.

– Synowi to ciepło w takim kombinezonie.

– To córka – odpowiedziałam.

– Na pewno córka? Przecież kombinezon jest granatowy – zdziwił się mężczyzna.

I tak jak kolor jest nagminnie przypisywany konkretnej płci, tak „cechy kobiece” (które de facto nie są cechami kobiecymi, bo udowodniono, że dziewczynki nie są ani bardziej uczuciowe ani empatyczne od chłopców) determinują, jak będziemy postrzegały siebie i nasze koleżanki w przyszłości. I o ile, wracając do komplementu „śliczna” na pierwszy rzut oka nie w nim nic złego. O tyle bombardowanie dziecka wyłącznie takimi pochwałami buduje w nim przekonanie, że to właśnie uroda jest tym, czego oczekuje ode mnie społeczeństwo i na niej powinnam się skupić. Dzięki instagramowemu profilowi Queerowy feminizm dowiedziałam się o badaniu przeprowadzonym w 2017 roku przez naukowców Lin Bian, Sarah Jane-Leslie i Andrei Cimpian na temat stereotypów płciowych. W ramach próby przebadano trzy grupy dzieci – pięcioletnich, sześcioletnich i siedmioletnich. Każdej z tych grup opisywano bardzo, bardzo mądrą osobę. Na koniec zapytano dzieci, jakiej płci był bohater opowieści. Pięciolatki wskazały na własną płeć, czyli dziewczynki na kobietę, chłopcy na mężczyznę. Natomiast starsze dzieci wskazywały już tylko mężczyznę. To pokazuje, jak z wiekiem dziewczynki temperowane są do bycia miłymi, grzecznymi i gospochami, natomiast mądrość, inteligencja i przebojowość z czasem w ogólnym wyobrażeniu stają się cechami stricte męskimi.

Dziewczyńskość nie jest niczym złym – wręcz przeciwnie – jest fascynująca, ciekawa, niezgłębiona – ale tylko wtedy gdy tworzymy ją w oparciu o własne zainteresowania i pasje. Brokoatowa atrapa dziewczyńskości, którą wpiera się nam w brzuch, kiedy siedzi w nim nienarodzone jeszcze dziecko, jest opresyjna i niesie ze sobą więcej szkód niż pożytku. O ile nie trzeba od razu palić na stosie wszystkich różowych bluzek, o tyle świadomość mechanizmów, jakie sprawiają, że niezidentyfikowana „bardzo, bardzo mądra osoba” w zbiorczym wyobrażeniu jest zawsze mężczyzną jest kluczowa. Od pierwszych miesięcy życia.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz