Dwie dupy o dupie o pracy seksualnej: żadna praca nie jest taka, jak wszystkie inne (część 2.)

Dwie dupy o dupie
praca seksualna
sexwork
Kasia Babis
| 2.11.2021 | 2 komentarze
Dwie dupy o dupie o pracy seksualnej: żadna praca nie jest taka, jak wszystkie inne (część 2.)
Zdjęcie: Mateusz Hajman

W drugiej części rozmowy Julia Tramp i Ola Kluczyk opowiadają o tym, co lubią w pracy seksualnej, a także o dekryminalizacji i kapitalizmie. Kasia Babis pyta je o stygmy związane nie tylko z pracą seksualną i z klientami, ale także o rady, dla osób rozważających podjęcie pracy seksualnej.

Kasia Babis: To co jest fajnego w pracy seksualnej?

Julia Tramp: A to nie, to ja teraz chcę o traumie. (śmiech)

Ola Kluczyk: Na pewno dla mnie jest super ważne, że mogę być swoją szefową. Co z jednej strony jest słabe, ze względu na te prekarne warunki, ale z drugiej strony faktycznie sama decyduję gdzie, z kim i o której pracuję. Panuje taki mit, że musimy spotykać się z każdym klientem. I ok, zdarza się, że przymus ekonomiczny może wpłynąć na takie decyzje, ale nie musi. Ja na przykład mam wyjebane na wygląd i nie wymagam od klientów zdjęć. Ale są osoby, które spotykają się np. tylko z klientami do 30 roku życia. Albo tylko tymi, którzy się im podobają. W agencjach też tak to funkcjonuje. Jak powiem, że nie chcę mieć spotkania z tym klientem, to jest mój wybór. To samo z zakresem usług. Oczywiście kasa ma na to wpływ i trochę przesuwa te granice…

JT: … Uuuu, będzie to wykorzystane przeciwko tobie.

OK: .. Nie no, ale na swoim przykładzie — nie jestem fanką seksu analnego, ale jeśli klient mi dopłaci tę stówkę czy dwie i uznam, że przydadzą mi się pieniądze, a akurat mam dwadzieścia minut na lewatywę — to się zgodzę. A jeżeli nie to nie. Więc ten zakres usług jest bardzo różny. Są osoby, które zarabiają bardzo dobrze robiąc minimum w postaci, powiedzmy, tylko seksu oralnego. A są osoby, które robią bardziej zaawansowane rzeczy, na przykład praktyki BDSM. Jeśli chodzi o stawki, to wszystko można sobie ustalać.

KB: Czy myślicie, że to właśnie stąd bierze większość kontrowersji wokół pracy seksualnej? Z tego poczucia, że mieszają się sfery, których nie lubimy łączyć: intymności i pieniędzy?

OK: Z tą intymnością też jest różnie. Ja jak zaczynałam pracować to rzeczywiście robiłam z tych spotkań randki. I tam była ta intymność, którą ja dawałam i chciałam dawać. To była pewnego rodzaju wymiana i była w tym wszystkim kasa i to się nie wyklucza! Ale są też osoby, które zupełnie oddzielają intymność i pracę lub takie, dla których to znaczy zupełnie co innego. Jakkolwiek to zabrzmi, w kapitalizmie to jest jednak dla nas jakieś źródło siły. Wiemy przecież, że to nie jest system stworzony ani przez nas ani dla nas.

KB: Chyba ogółem jest stworzony dla bardzo małej grupy.

OK: Tak, i jeśli praca seksualna jest jednym z narzędzi do zapewnienia sobie przetrwania czy nawet godnego życia to my będziemy z niego korzystać. I do emancypacji i po prostu do przetrwania w tym brutalnym systemie.

Obie mamy też doświadczenie w innych branżach. Ja pracuję od czternastego roku życia.

JT: Ja od szesnastego.

Pierwsza część wywiadu z autorkami podcastu Dwie dupy o dupie

Pracowałam składając ubrania po dwadzieścia groszy za sztukę i prasując przez dziesięć-dwanaście godzin dziennie kurtki za pięć złotych za godzinę. My naprawdę wiemy czym jest zaharowywanie się i nasze decyzje wynikają z tego, że nie chcemy uczestniczyć w tym systemie. To, że całą moją energię poza pracą mogę poświęcić na aktywizm, walkę o swoje prawa, albo zadbanie o siebie, (co też jest rewolucyjne) pozwala mi się wyrwać z tego wszechobecnego kultu zapierdolu. - z Olą Kluczyk i Julią Tramp, autorkami podcastu “Dwie dupy o dupie” rozmawia Kasia Babis

OK: Pracowałam i składając ubrania po dwadzieścia groszy za sztukę i prasując przez dziesięć-dwanaście godzin dziennie kurtki za pięć złotych za godzinę. Czy jako sprzątaczka za granicą. I ja naprawdę wiem, czym jest praca i nasze decyzje wynikają z tego, że nie zgadzamy się na uczestniczenie w tym systemie. I ja uważam, że praca seksualna jest, w pewnym rozumieniu, antykapitalistyczna. To, że całą moją energię poza pracą mogę poświęcić na aktywizm, walkę z systemem, albo zadbanie o siebie, co też jest rewolucyjne, pozwala mi się wyrwać z tego wszechobecnego kultu zapierdolu i krzywdzącego przekonania, że sukces mogę osiągnąć tylko pracując po szesnaście godzin dziennie!

KB: Trochę chyba też stoi w opozycji do mitu merytokracji. Mam wrażenie, że część niechęci do waszego środowiska wynika z myślenia w stylu: „o nie, to ja tutaj się zacharowuję w korpo, mam skończone najlepsze studia, a jakieś laski dostają pieniądze za to, że ktoś chce z nimi uprawiać seks”.

JT: Dokładnie taką dostałam ostatnio wiadomość na instagramie. „Ty tylko kręcisz dupą za pieniądze”. I normalnie bym to zignorowała, bo przecież pracuję seksualnie i nie wstydzę się tego - przez długie lata było to jedyne moje zajęcie i nie widzę w tym nic złego. Ale coś mnie podkusiło i odpisałam „No, a oprócz tego robię właśnie serial i prowadzę jeden z najbardziej znanych podcastów w Polsce”. A on na to: „A ja skończyłem studia! Dwa kierunki! I pracuję w jakiejśtam firmie!”. No i mogłabym dalej to ciągnąć…

OK: Na przykład spytać go: „Jak tam deadline’y? Ile masz nadgodzin w tym miesiącu?”

(śmiech)

KB:To jaka zmiana w prawie najbardziej poprawiłaby waszą sytuację?

OK: Dekryminalizacja. W skrócie to polega na tym, żeby bezpośrednia praca z klientem - czyli escort, to, czym ja się zajmuję - byłaby włączona w obowiązujące zapisy prawa pracy. Tak, żebym mogła założyć działalność, odprowadzać składki, albo być legalnie zatrudniona w zorganizowanym miejscu pracy. Ale, co ważne, z dodatkowym, specjalnym kodeksem BHP. Bo praca seksualna, to owszem, praca, ale nigdy nie twierdziłyśmy, że taka sama jak wszystkie inne. Żadna praca nie jest zresztą taka, jak wszystkie inne. Każda ma swoją specyfikę. W naszej trzeba wziąć pod uwagę to, że pracujemy emocjonalnie z intymnością i seksualnością i to wymaga specjalnych warunków.

Dwie dupy o dupie - jeden z najbardziej popularnych podcastów ostatnich miesięcy, w którym o pracy seksualnej opowiadają Julia Tramp i Ola Kluczyk. Podcastu można słuchać na wszystkich popularnych platformach streamingowych.

KB: To jedna z dwóch rzeczy, które zauważyłam w związku z aferą wokół screenów Marcina Dobskiego, prawicowego dziennikarza, który wysyłał napastliwe wiadomości do kobiety zajmującej się escortingiem. Pierwsza to powszechne przekonanie, że pracownica seksualna to tożsamość, a nie zawód - że można jej pisać dowolnie obsceniczne rzeczy w dowolnym momencie, bo przecież od tego jest. A druga, to właśnie ten argument, który bardzo często pada: „Podobno chcecie normalizować pracę seksualną, to dlaczego zachowanie Dobskiego was oburza? Skoro do lekarza można napisać o swojej chorobie, to dlaczego do escortki nie można napisać o tym, co chce się jej zrobić?”.

JT: Bo nie można do kobiet pisać w taki sposób, w ogóle, ja pier*olę!

OK: Każdy przejaw mizoginii stosowanej wobec kobiet, skupia się jak w soczewce w traktowaniu pracownic seksualnych. To nawet nie był przecież jej klient. Ludzie, którzy na co dzień nie mają zupełnie szacunku do naszej pracy nagle stosują wobec nas jakieś wymagania i oczekują, że będziemy się zachowywać w pełni profesjonalnie i przestrzegać jakiegoś nieistniejącego kodeksu.

Poza tym, nie wydaje mi się, żeby do lekarzy ktoś wypisywał bez ostrzeżenia na twitterze „ej słuchaj, bo miałem ostatnio taką srakę, że chyba coś mi pękło. Stary, wiem, że jest północ, ale mógłbyś mi wsadzić palec w dupę i sprawdzić czy wszystko dobrze?”.

A przecież można po prostu zapytać: co oferujesz? Czy możemy się spotkać?

JT: Zresztą ostatni odcinek naszego podcastu, już pod szyldem newonceradio, jest między innymi o tym, jak najlepiej się kontaktować w sprawach związanych z pracą seksualną. I jak nas traktować, żeby nie wylądować na twitterze. (śmiech)

KB: Spoiler: najlepiej jak ludzi.

Zauważyłam, że oprócz stygmy wokół pracy seksualnej, są też pewne przekonania na temat jej klientów. Czy zauważyłyście, że istnieje jakiś konkretny typ osoby, która korzysta z waszych usług?

JT: Nie, nawet ostatnio o tym rozmawiałyśmy. Nie ma żadnego „typu klienta”, bo przychodzą do nas wszyscy. Wystarczy wejść na polskie kamerki chociażby żeby zobaczyć, kto tam pisze. To są i sześdziesięcioletnie pary, które szukają czegoś nowego i dwudziestolatkowie, którzy mieszkają z mamą. Jeśli chodzi o kamerki to jest właściwie każdy, kto ma dostęp do internetu (i skończone 18 lat oczywiście). Lata temu w klubach obowiązywałą jeszcze selekcja - teraz do większości klubów w Polsce zapraszani są wszyscy ludzie napotkani na ulicy: pary, studenci, biznesmeni czy emeryci. Inaczej to wygląda za granicą, ale to już jest temat na dłuższą rozmowę związaną z konkretnymi państwami, miastami czy dzielnicami.

OK: Są klienci, którzy przychodzą na pierwszy raz. Albo po prostu mają taką potrzebę, żeby raz w tygodniu „spuścić z krzyża”. Czy osoby, które szukają tak zwanego „girlfriend experience”. Są też tacy, którzy po prostu chcą pójść na randkę i spędzić fajnie czas. Tacy, którzy nie mają czasu albo przestrzeni na związek w swoim życiu, a jednak mają potrzeby emocjonalne i seksualne. I to, że mi płacą za seks daje im poczucie bezpieczeństwa, że się w nich nie zakocham, że mnie nie wykorzystują.

KB: A zakochałaś się kiedyś w pracy?

OK: Tak, miałam parę zauroczeń, ale musieliśmy wtedy szybko zakończyć relację. Bo to, no cóż, nie zadziała. Odkąd doszłam do tego, że jestem poli, w ogóle bardzo dobrze mi się układają relacje z klientami. Tak po kumpelsku. Teraz na przykład jeden jest w szpitalu, choruje na covid. I piszemy codziennie, mam do niego ciepłe uczucia. Ale mam też to bezpieczne poczucie, że to co nas łączy, to tylko dobra znajomość i uczciwa wymiana.

KB: To jeszcze was tylko zapytam na koniec: co byście chciały przekazać osobom, które rozważają podjęcie pracy seksualnej?

JT: Żeby się zastanowiłu poważnie, czy naprawdę chcą to robić. A jeśli tak, to na jakich warunkach, w jakim konkretnie sektorze. Bo na przykład jak ktoś umie dobrze gadać to lepiej sprawdzi się w stripie, jak ktoś chce robić show to na kamerkach, a spotkania to już w ogóle co innego. Żeby pamiętały o wyznaczaniu swoich granic i nie robiły nic na siłę, bo to może przynieść więcej szkody niż pożytku.

OK: Przede wszystkim polecam przeczytać „Doświadczalnik”, który jest głównie o pracy bezpośredniej z klientem. A nasza koleżanka z kolei stworzyła cały poradnik o pracy na kamerkach, który nie jest dostępny w sieci, ale jeżeli ktoś nas bezpośrednio spyta, to możemy podesłać. Przydatne linki można też znaleźć w przypiętym poście na moim Facebooku.

JT: No i też trzeba pamiętać, że ta branża to nie tylko cud miód i lukrowanie. Wiąże się z też z ryzykiem i emocjonalnym, i fizycznym.

OK: W pracy bezpośredniej jest o tyle trudniej, że nie możesz po prostu zamknąć laptopa, kiedy klient będzie nie w porządku. To też jest ważna kwestia, żeby ustalić sobie, w jakich warunkach czujesz się najbezpieczniej. Ja na przykład nie umawiam się w samochodach, ale mam znajomą osobę, która spotyka się tylko w ten sposób i wtedy ma poczucie największej kontroli i bezpieczeństwa. Niektórzy nigdy nie zapraszają klientów do własnych mieszkań, a inni pracują wyłącznie u siebie w domu, bo tak im wygodnie. Trzeba ustalić, co konkretnie dla ciebie jest ok. I nie dawać się naciągać bajkopisarzom.

JT: Tak, na przykład tym, którzy od razu proponują jakiś stały układ. To jest klasyczny trik, żeby przyciągnąć uwagę.

OK: Bo wtedy masz od razu poczucie, że możesz dużo zyskać, więc bardziej się starasz. Więc warto od razu jasno ustalać warunki, określać stawki. W tym przypadku moja porada jest taka: przejrzyj popularne portale z ogłoszeniami i zobacz, jakie są orientacyjne stawki, zastanów się czy ci odpowiadają, rozważ sama ze sobą, ile chciałabyś zarabiać i co robić w ramach spotkań.

JT: Ja tego sama nie umiem. Mam jakieś z dupy stawki.

(śmiech)

OK: Ważne, żeby przede wszystkim być ok ze sobą. W pracy seksualnej można odnaleźć pewność siebie, ale moja na przykład na początku poważnie ucierpiała. Kiedy zaczynałam i nic jeszcze nie wiedziałam o branży, miałam różne nieprzyjemne sytuacje. Na przykład kiedy potencjalny klient prosił o zdjęcie cycków, ja je wysyłałam, a potem przestawał odpisywać. I ja obwiniałam wtedy siebie i swoje cycki, zanim osoby ze społeczności wytłumaczyły mi, że jemu chodziło tylko o fotki. Że są ludzie, którzy tak robią. Teraz to dla mnie oczywiste, ale na początku tego nie wiedziałam. Pisała też do mnie ostatnio dziewczyna, która chciała spotkać się z pierwszym klientem, ale miała wątpliwości, bo niezbyt jej się podobał. I ja jej powiedziałam, stara, nie musisz robić nic na siłę. Poczekaj, wybierz takiego, który ci będzie odpowiadał. I ona wtedy była w szoku. Bo tak głęboko mamy zakodowane, że jak klient płaci, to wymaga, a nam nie wypada odmawiać ani stawiać warunków.

KB:Czyli znów ten kapitalizm.

OK: Kapitalizm i patriarchat.

Dyskusja dot. artykułu

W sumie 2 komentarze

Zostaw komentarz

Komentarz, który podoba się wam najbardziej

Marta | 2.11.2021 6:19

dziękuję Wam za ten artykuł. daje szansę na poprawę mojego człowieczeństwa i siostrzeństwa. pozdrawiam serdecznie.

+1
Zareaguj