Moja pochwa przestała współpracować. Historia kilkumiesięcznych poszukiwań zdrowia pochwy

Zdrowie intymne
Vagina Quest
| 8.1.2024
Moja pochwa przestała współpracować. Historia kilkumiesięcznych poszukiwań zdrowia pochwy
Shutterstock

Jest to historia poszukiwania mojej własnej waginy, a raczej jej funkcjonalnej i dobrze prosperującej wersji. Ma służyć jako zachęta dla wszystkich kobiet, które są w podobnej podróży, nawet tych, które jeszcze nie wiedzą, że nadszedł czas, aby ją rozpocząć. I że nie jest to mała grupa. Według statystyk, trudności, które skłoniły mnie do wyruszenia w tę podróż, napotyka większość kobiet w wieku produkcyjnym.

Smutnym faktem jest, że nawet 18% kobiet doświadcza problemów z pochwą wielokrotnie, często dlatego, że nie otrzymują prawidłowej diagnozy, a co za tym idzie leczenia od swoich ginekologów i ginekolożek. Moja historia to także historia wyobcowania z własnego ciała i systemu medycznego, który często zawodzi, a czasem upokarza. Ale to właśnie z takiej rozpaczy rodzi się pragnienie, aby coś z tym zrobić - i mam nadzieję pomóc kobietom, które borykają się z tymi samymi problemami.

Poprzedniego lata zdałam sobie sprawę, że znalazłam się w pułapce. Moja pochwa przestała współpracować. Przez wiele miesięcy nie mogłam wydostać się z szeregu różnych trudności. Stopniowo nauczyłam się rozpoznawać około pięciu różnych rodzajów swędzenia, pieczenia, cięcia, bolesnego ucisku i niejasnego, choć wyraźnego dyskomfortu pochwy. Mój ginekolog i ja ustaliliśmy rutynę: Podstawowe badanie, pobranie próbki na posiew, miejscowe antybiotyki zakładane w oczekiwaniu na wyniki (lub zalecenie jakichś miejscowych probiotyków, na które wywaliłam ładnych sto tysięcy) i zaraz po miesiączce powrót do pierwotnych kłopotów. Cykl zakończony, czas zacząć od nowa.

Patrząc wstecz na moje wyniki posiewów, miałam do pięciu podobnych nawrotów rocznie, co już oznacza chorobę przewlekłą. Zdolność mojego lekarza do reagowania na nawracające problemy była mocno ograniczona; w zasadzie było to zalecenie, by próbować jeszcze raz i jeszcze raz. Ze złości i bezradności, pewnego płaczliwego poranka na kanapie zdałem sobie sprawę, że będę musiał sam o siebie zadbać.

Nawet jeśli wyniki badania wykazują tylko niewielkie odchylenia lub w ogóle nic nie wykazują, kobiety nadal zgłaszają poważne zakłócenia w swoim zdrowiu. Przyczyną nie jest już konkretny stan zapalny czy infekcja, ale zaburzenie równowagi środowiska pochwy.

Zagłębiłem się w artykuły na temat mikroflory pochwy u naczelnych. Niejasno przypominam sobie wnioskowanie statystyczne na studiach i co to może dla mnie oznaczać. Wiele badań, o których czytam, przeprowadzono na afroamerykańskich kobietach, a jak wkrótce przeczytałam, pochodzenie etniczne ma duży wpływ na mikroflorę pochwy. Podobnie zastanawiam się nad studium przypadku nowojorskiego ginekologa, który wyleczył swoją pacjentkę witaminą D (zamierzam zacząć przyjmować ją masowo).

Omawiam z mężem korzyści płynące z posiadania penisa. Myślę, że z praktycznego punktu widzenia wolę go od pochwy. Pytam męża, czy nie miałby nic przeciwko, gdybym miała penisa. Nie wydaje się tym zbytnio przejęty, jest dość konserwatywny i najwyraźniej ma znacznie cieplejsze relacje z moją waginą niż ja. Czytałam również, że w pochwie znajduje się biofilm. Mikroorganizmy tworzą odporną warstwę na wyściółce, którą trudno usunąć za pomocą leczenia. Koncepcja pochwy jako kieszeni, do której coś jest upychane, załamuje się na mnie jak budyniowy model atomu.

Dopiero pod koniec weekendowej eksploracji znajduję skarb. Nie rozumiem, jakim cudem nie natknąłem się na niego wcześniej. Szpital Uniwersytecki w Hradcu Kralove ma specjalistyczną klinikę zajmującą się dyskomfortem sromu i pochwy. Z niedowierzaniem szukam, czy gdzie indziej nie ma czegoś podobnego. Nie mogę nic znaleźć. I druga perełka: odkrywam książkę Vulvovaginal Discomfort and Vaginal Disorders (Špaček, Buchta (sic!), Jílek et al., 2013), również napisaną przez zespół medyczny z Hradec Kralove.

Pochwa w kontekście całego ciała

Natychmiast zamówiłam książkę i udałam się do poradni w Hradcu, która niestety jest otwarta tylko kilka dni w miesiącu, zawsze w czwartki. Dzięki wszystkim źródłom, które do tej pory przestudiowałam, wiem już, że dyskomfort sromowo-pochwowy, czyli objawy takie jak upławy, swędzenie, pieczenie, kaleczenie czy ból podczas stosunku, są powodem, dla którego najczęściej udajemy się do gabinetu ginekologa. Niekiedy rzeczywiście jest to infekcja lub stan zapalny, który następnie należy leczyć. Często jednak wyniki badań wykazują jedynie drobne nieprawidłowości lub nie wykazują zupełnie nic, mimo że kobiety zgłaszają poważne zaburzenia w stanie zdrowia. Powodem tego nie jest już konkretny stan zapalny lub infekcja, ale zaburzenie równowagi środowiska pochwy, a poprzez wdrożenie leczenia (czy to przez lekarza, czy samoleczenie) tylko dalej zaburza równowagę mikroekosystemu pochwy. W ten sposób problem stopniowo przechodzi w fazę przewlekłą, w której po leczeniu następuje chwilowa ulga, ale potem problemy powracają z nową siłą.

Zauważyłem, że profesjonalne artykuły medyczne na ten temat subtelnie, ale bezkompromisowo sugerują, że zwykli ginekolodzy i ginekolożki często rozumieją ekosystem pochwy w bardzo uproszczony sposób i nie wiedzą, jak ocenić lub monitorować jakość środowiska pochwy. W rzeczywistości dość trudno jest powiedzieć, jak dokładnie wygląda zdrowa mikroflora, ponieważ każda z nich jest inna i zmienia się w zależności od etapu życia i podczas cyklu miesiączkowego. Co więcej, przyjrzenie się jakości środowiska pochwy to długa droga; lekarze musieliby poznać styl życia pacjentki i spojrzeć na pochwę w kontekście sprawności całego organizmu. To jest dokładnie to, do czego konwencjonalna ginekologia nie jest stworzona.

Do kliniki w Hradec Králové potrzebne jest skierowanie od ginekologa, więc jak najszybciej udaję się do mojego lekarza (zamieniają się z lekarzem, do którego zwykle chodzę, i nie chcę czekać na dzień jej operacji). Lekarz nie jest pod wrażeniem, chyba traktuje to jako wotum nieufności, zręcznie balansując na granicy chamstwa, którego nie można nazwać i dlatego nie można go bronić. Zastanawiam się, czy kwestionuję jego autorytet i okazuję nieufność swoją prośbą, czy uważa mnie za na wpół szaloną "internetową" pacjentkę, która nie wie, czego chce i nie spocznie, dopóki tego nie dostanie. Czuję jego dezaprobatę, a kolejne badanie po raz pierwszy wydaje mi się naruszeniem mojej integralności cielesnej. Postanawiam więcej się z nim nie spotykać. Szok powoli ustępuje miejsca satysfakcji - trzymam w dłoni bilet na kolejny poziom moich poszukiwań.

Lekarz opisał mi, że miał pacjentki, które polewały pochwę wrzątkiem, aby zagłuszyć nieprzyjemne doznania. Ale on mówi, że to "tylko" zakończenia nerwowe wariują.

W końcu dotrę do Hradca w wybranym dniu. Daję lekarzowi moje dokumenty, streszczam, jak się tam dostałam. Opisuje mi, jak ginekolodzy reagują na każde drobne odkrycie, przepisując leki przeciwgrzybicze o szerokim spektrum działania i antybiotyki, które biorą florę pochwy, ten bardzo indywidualny i zróżnicowany ekosystem, za torbę na dywan. Rozmawiamy o tym, że hodowla mówi nam bardzo niewiele o prawdziwym zdrowiu lub chorobie, ponieważ odkrycie może być wynikiem krótkotrwałej zmiany równowagi lub po prostu wyjęcia informacji o obecności jednej bakterii w większej liczbie z kontekstu zmian środowiskowych w zależności od cyklu miesiączkowego, stanu psychicznego i fizycznego lub środowiska zewnętrznego.

Badanie jest podręcznikowe. Oprócz klasycznego badania, które znam z rutynowej wizyty u ginekologa, lekarz wykonuje test amin węchowych i analizuje żywą próbkę wydzieliny pod mikroskopem (tj. widok środowiska pochwy w czasie rzeczywistym) i opisuje mi, co jest w stanie odczytać z próbki. Z niepokojem czekam na werdykt i nie mogę przestać się zastanawiać. Jestem w zasadzie zdrowa - żadnych poważnych problemów, tylko lekko zachwiana równowaga środowiska pochwy. Na mojej pochwie nie ma nic, co wymagałoby konwencjonalnego leczenia, nie mówiąc już o suchadach o szerokim spektrum działania.

W ramach kuracji otrzymuję lek wzmacniający odporność układu moczowego, którego stan jest nierozerwalnie związany ze stanem mikroflory pochwy. Podobnie jak mikroflora jelitowa ma wpływ na problemy ginekologiczne tego typu. Rozregulowanie jednej części układu stopniowo przenosi się na pozostałe i łatwo wpaść w błędne koło. Odczuwam na własnej skórze (błonie śluzowej) problemy z podzielonym podejściem zachodniej medycyny i zaczynam rozumieć, dlaczego klasyczna ginekologia nie radzi sobie z dyskomfortem.

Celem leczenia będzie poprawa ogólnej jakości i odporności mikroflory pochwy. Oprócz leczenia dróg moczowych i probiotyków, muszę również uzbroić się w cierpliwość; mój lekarz ostrzega mnie, że powrót do równowagi może zająć nawet dwa razy więcej czasu niż sam dyskomfort (czytaj: lata). Nawet powszechnie reklamowane probiotyki dopochwowe, które mają zapobiegać namnażaniu się niepreferowanych mikroorganizmów i w które kobiety inwestują ogromne sumy pieniędzy, nie są przecież pozbawione haczyka. W końcu istnieje wiele różnych bakterii kwasu mlekowego i trudno jest określić, która kombinacja dominuje w zdrowej mikroflorze. Paradoksalnie, szczepy, które najlepiej nadają się (ze względów czysto produkcyjnych) do stosowania w tych preparatach, nie są tymi, które mają najbardziej znaczący wpływ na stabilizację środowiska pochwy.

Bagatelizacja i psychotraumatyzacja

W ciągu następnego roku pojechałem do Hradca jeszcze trzy razy. Wchodzimy w mroczne zakamarki problemu dyskomfortu pochwy. Wspominam, że często pieczenie, kaleczenie lub inne objawy dyskomfortu są tak silne, że mam ochotę zwariować, ale badania nie wykazują nic poważnego. Lekarz opisuje mi, że miał pacjentki, które polewały pochwę wrzątkiem, aby zagłuszyć nieprzyjemne doznania. Ale są to rzekomo "tylko" szalone zakończenia nerwowe, które nadmiernie reagują na długotrwałe wahania środowiskowe, co logicznie nie znajduje odzwierciedlenia w wynikach klinicznych. Przypomina mi się jedno z badań, które znalazłem na początku moich poszukiwań, które mówi o "bagatelizowaniu i późniejszej psychotraumatyzacji" pacjentów, których trudności często nie odpowiadają ustaleniom. Jestem zaniepokojony poziomem niepotrzebnego cierpienia.

Jak może wyglądać taka psychotraumatyzacja? Kiedy masz objawy, które dosłownie niszczą twoje życie, dochodzisz do wniosku, że coś jest z tobą naprawdę nie tak. Poświęcasz ogromną ilość energii na spychanie doznań cielesnych do podświadomości, aby w ogóle móc normalnie funkcjonować. Cierpi na tym satysfakcja z życia, życie seksualne i partnerskie. Stopniowo tracisz zaufanie do systemu medycznego, ponieważ po prostu cię zawodzi. Jeśli w tym czasie próbujesz zajść w ciążę, zaczynasz postrzegać reprodukcję jako problematyczną. Twoja pochwa jest wrogiem. Jak można na niej polegać, gdy nadchodzą trudniejsze okresy? Są to ogromne, ale niewidoczne osobiste i społeczne krzywdy, które wyrządzamy sobie każdego dnia w gabinetach ginekologicznych.

To właśnie zrozumienie tego, co dzieje się z moim ciałem i zdobycie samoświadomości na temat jego funkcjonalności postrzegam jako jeden z głównych kroków do mojego stopniowego uzdrowienia. Emancypacja pacjentów w odniesieniu do ich własnych ciał, dając im narzędzia analityczne i ramy do zrozumienia tego, co się z nimi dzieje, z pewnością nie jest najszybszym sposobem na wyprowadzenie ich z mojego gabinetu, ale jest skutecznym narzędziem do leczenia.

Informacje z poradni w Hradec Králové dały mi dystans i podstawowy spokój ducha. Teraz znacznie lepiej wiem, kiedy po prostu poczekać, jak pomóc sobie nieinwazyjnie, a kiedy dzieje się coś, co naprawdę wymaga interwencji medycznej. To ciągły eksperyment, który wymaga dużo czasu i inwencji, ale jest to proces wspólny dla wszystkich holistycznych podejść. Nie szukasz rozwiązania problemu w izolacji, ale w wyjątkowo złożonym i unikalnym systemie ludzkiego ciała w każdym z nas.

Moje poszukiwania dobiegają końca. Nie jestem dziś całkowicie wolny od problemów, ale mam nad nimi podstawową kontrolę. Patrząc wstecz na moją podróż, zdaję sobie sprawę z mojego przywileju. Czas na prowadzenie długich badań i czytanie tekstów naukowych, możliwość wzięcia pół dnia wolnego i udania się do ośrodka doradczego w połowie kraju, posiadanie całego czasu na świecie, aby zająć się sobą. Postrzegam więc to jako moje zobowiązanie do dzielenia się tą ciężko zdobytą wiedzą z jak największą liczbą kobiet i mam nadzieję, że zaoszczędzę przynajmniej niektórym z was czasu i stresu związanego z niepewnością.

Pytaj ginekologów i ginekolożki o właściwą diagnozę, a nie o spartaczoną robotę z trwałymi konsekwencjami. Dowiedz się, czy Twój gabinet ginekologiczny potrafi pracować z aminotestami węchowymi i szkiełkami natywnymi (czyli musi mieć mikroskop i nie bać się go używać). Czy jest w stanie reagować na nawracające problemy inaczej niż poprzez ciągłe przepisywanie leków. Ponieważ im dłużej będziesz podążać tą drogą, tym dłużej zajmie ci powrót. Jeśli utkniesz w martwym punkcie, skonsultuj się ze specjalistami. A przede wszystkim, nie rozpaczaj! Znalezienie równowagi pochwy może być długą drogą, ale zaufaj mi, nie jesteś sama. Wyciągnijmy ten problem, który często nie ma nawet nazwy, na światło dzienne i do dyskusji, nie tylko między nami.

Autorka założyła wspierającą grupę na Facebooku, Vaginal Health, gdzie możesz dzielić się swoimi doświadczeniami i wskazówkami.

Ten artykuł po raz pierwszy pojawił się na Heroine.cz 1 kwietnia 2021 roku.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz