Uwielbiam ubrania, buty, moją szafę, wszystkie poradniki dotyczące sensownej garderoby, uwielbiam dopasowywać styl do moich przyjaciół, uwielbiam pasjonujące rozmowy o lokalnych markach, zaletach tencelu i wadach poliamidu. Regularnie reorganizuję swoją szafę, tylko po to, by przyszedł ekspert z terminem capsule wardrobe i poukładał wszystko od nowa w duchu minimalizmu.
Słucham podcastów na wszystkie modowe tematy, lubię nawet prasować i słuchać wywiadów z projektantami. Mam bzika na punkcie wszystkiego, co "rags and co". I na szczęście jestem też na tyle dorosła, by przyznać się do koloru i nie musieć bezczelnie bagatelizować tematu mojego serca lub kamuflować go jako wyrafinowany wannabe research. Teraz przechodzę przez kilka sezonów garderoby kapsułowej. Ja również mam obsesję na punkcie idei, że im mniej rzeczy posiadam, tym będę szczęśliwsza. Ale moja garderobiana rzeczywistość jest wciąż daleka od zrównoważonego rozwoju.
Zarezerwowałam jedną czwartą mojej garderoby na sezonową garderobę kapsułową, którą zmieniam cztery razy w roku. Pozostałe trzy czwarte, czyli wciąż sporo miejsca, jest zapchane ubraniami, których nie da się sklasyfikować i które wydają się nie istnieć. Ale istnieją i jest ich dużo. Kiedy otwieram lewe, mniejsze skrzydło, mam powód do świętowania - szafa jest radością dla oka. Kolory pasują do siebie, materiały oddychają, marki są lokalne. Jeśli zdarzy mi się przejść do prawego skrzydła, ojej - jedna podróbka koszuli napierająca na drugą, brak świeżości, bałagan wszędzie, wstyd ponad miarę.
Nigdy nie będę kupować w 100% w sposób zrównoważony, ale mogę kupować mniej i lepiej.
Szafa kapsułowa niekoniecznie oznacza minimalistyczną garderobę składającą się z dziesięciu podstawowych elementów. Ale mimo że wiele razy słyszałam mantrę "ilość nie ma znaczenia", nadal podejrzewam, że kiedy naliczysz dwieście sztuk w swojej szafie, słowo "kapsuła" traci na znaczeniu. Pogodziłam się więc z liczbą od dwudziestu pięciu do trzydziestu ubrań na sezon, które systematycznie zapełniają lewe skrzydło mojej szafy. Na funkcjonalność szafy kapsułowej nie mogę narzekać, zawsze mam "w co się ubrać", a wszystkie elementy garderoby łatwo ze sobą łączyć. Ale jest jeszcze prawe skrzydło, gdzie mogę umieścić wszystko, co zaburzyłoby moją koncepcję w lewym. Staram się, naprawdę się staram, ale wciąż przeraża mnie myśl, że pewnego dnia zbuduję idealną kieszonkową garderobę, której nie będę już zmieniać, tzn. nie będę kupować nowych ubrań, a jeśli już, to tylko te, których faktycznie potrzebuję. Smutna myśl. Tak smutna, że porzuciłam ją po miesiącach prób. To tak jak z miłością do jedzenia - jeśli kochasz wiatraczki, to i tak nie wytrwasz do końca życia zajadając się flapjackami. W każdym razie można jeść je rzadziej i dodać do tego ruch. Nigdy nie będę robić zakupów w 100% w sposób zrównoważony, ale mogę kupować mniej i lepiej.
Jeden sweter to za mało
Obecny trend na minimalistyczną garderobę stawia wysokie wymagania, szczególnie kobietom, które lubią się stroić, ale nie mają pieniędzy na wysokiej jakości materiały i lokalne produkty. Ile razy czytałaś lub słyszałaś, że "lepiej dopłacić do jednego naprawdę dobrego swetra niż kupić dziesięć tanich gratów"? Bez wątpienia możemy się zgodzić, że wełniany sweter jest lepszą inwestycją niż akrylowy pod niemal każdym względem. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę jakość i etykę wykonania, a także materiał, otrzymamy cenę pięciu tysięcy lub więcej za jeden sweter. (W sieciach fast fashion można dostać sześć lub siedem sztuk w tej cenie). Wszystko jest kwestią wyboru, ale bądźmy szczerzy, ile kobiet realistycznie wydaje pięć lub dziesięć tysięcy na sweter? Jeśli chcesz ubierać się dobrze i etycznie za przeciętną czeską pensję i czynsz, kupujesz jeden świetny sweter na zimę i, o rany, kolejny w przyszłym roku! Po prostu ta alternatywa nie idzie w parze z pasją do mody. Posiadanie jednego świetnego swetra na zimę to zdecydowanie wygrana dla górskiego wędrowca. Ale nie dla mnie.
Zauważmy, że ludzie, którzy kupują te "lepsze" swetry, zazwyczaj nie mają problemu z tym, by kupić kilka takich wełnianych przyjaciół na sezon. I tu leży pies pogrzebany. Marketing modowy typu "kup tylko jedną rzecz dobrej jakości" udaje, że przemawia do wszystkich dziewcząt i kobiet z różnych środowisk, nakłaniając je do odpowiedzialnych zakupów. W końcu oszczędzamy pieniądze na drogich produktach wysokiej jakości, unikając tanich i niskiej jakości. Ale realistycznie rzecz biorąc, wysokiej jakości ubrania są kupowane przez kobiety, które mogą sobie na nie pozwolić bez konieczności znacznego ograniczania się. Pomysł, że ktokolwiek oszczędza na ręcznie robiony sweter, tak jak kiedyś asystenci korporacyjni oszczędzali na swojego pierwszego małego Vuittona, jest błędny.
Ta rzekoma norma jest przywilejem jednej grupy społecznej. To luksus, a nie standard dostępny dla wszystkich.
Nie ma to być nostalgiczne westchnienie "Ojej, pamiętasz te czasy w Terranova...". To dobrze, że ludzkość odzwierciedla bardziej zrównoważony sposób życia, nie wyłączając mody. Powinniśmy jednak zdać sobie sprawę, że ta rzekoma norma jest tylko przywilejem jednej grupy społecznej, która ma wystarczająco dużo pieniędzy i kapitału społecznego. To luksus, a nie standard dostępny dla wszystkich. Mądrość klasy średniej "Nie jestem tak bogaty, by kupować tanie rzeczy", która ma niewiele wspólnego z rzeczywistością, nieumyślnie implikuje ukryty ciąg dalszy: "...ale nie jestem tak biedny, by nie pozwolić sobie na droższe rzeczy, niż naprawdę potrzebuję".
Wracając jednak do ubrań: w całym temacie nadmiernej konsumpcji i zrównoważonego rozwoju często zapomina się o jednej ważnej rzeczy - radości! Jeśli jeden sweter na sezon może ją zapewnić, to gratuluję. Ja na przykład potrzebuję więcej swetrów. Mając siedemnaście lat, pod koniec października wymiatałam Kenvelo i nosiłam wypchaną torbę. Dziś zamieniam moją garderobę kapsułową z okazjonalnymi dopuszczalnymi okazami, aby pomieścić prawe skrzydło. W ten sposób dbam o idealną równowagę między zrównoważonym rozwojem a próżnością. Nie wstydzę się próżności i nie afiszuję się ze zrównoważonym rozwojem. Świadome i oszczędne zakupy to trend, do którego zachęca nas środowisko. Jeśli stoisz poza jego zasięgiem i od czasu do czasu kupisz t-shirt dla zabawy, nikt nie powinien Cię winić. Nie ma potrzeby całkowicie rezygnować z "wiatrówek", po prostu nie będziemy dawać sobie ich tak wiele.
Czytaj dalej, aby uzyskać kilka dodatkowych wskazówek, jak zbudować swoją garderobę.
Wszystkie artykuły autorki/autora