Notatki uchodźcy. "Wciąż nie mogę pogodzić się z tym, że jestem bezdomny".

Historia autorstwa
Referencje
Ukraina
Oksana Maslo
| 1.12.2023
Notatki uchodźcy. "Wciąż nie mogę pogodzić się z tym, że jestem bezdomny".
Ukrajinská uprchlice s dcerou na slovenských hranicích, 26. února 2022. Shutterstock

Oksana Maslo i jej córeczka uciekły już w dniu, w którym zaczęły spadać pierwsze bomby. Teraz jest bezpieczna w Pradze, ale jej dawne życie legło w gruzach. Opisuje swoją pięciodniową podróż w ucieczce przed wojną wyłącznie dla Heroine.cz.

Kiedy wyszliśmy ze sklepu, Jitka, u której tymczasowo mieszkałem, próbowała dać mi pieniądze. Wcześniej kupiła nam batoniki, teraz wręczała mi pięćsetkę. Nie mogłem jej przyjąć. Uznałem, że dopóki nie przyjmuję pieniędzy, nie jestem bezdomny. Ale jestem, bez względu na to, jak bardzo temu zaprzeczam. Mam trzydzieści osiem lat i przez całe życie zajmowałem się sztuką: byłem kuratorem, dramaturgiem, pisarzem, dziennikarzem. Do teraz jestem bezdomny.

Ta historia zaczęła się w 2014 r., a moja szalona podróż rozpoczęła się 24 lutego 2022 r. Dzień wcześniej wybierałam nową sukienkę, obraz na plakat wystawy, prezent i czas na randkę. Ale 24 lutego obudziły mnie eksplozje o 5 rano.

Uśmiechała się przez sen, przytulając się do mnie. Leżałem z córką na dużym łóżku, w mieszkaniu z ogromnymi oknami, za którymi huczały eksplozje, a jedyną rzeczą, którą mogłem przykryć dziecko, był kocyk. Wtedy zdałam sobie sprawę, co zrobię dalej.

Serce mi waliło i zastanawiałam się, czy nie wyskoczyło mi z piersi. Chwyciłem walizkę i zacząłem wypełniać ją wszystkim, co było w zasięgu ręki. Kolejna eksplozja. Pobiegłem do córki. Była pogrążona we śnie. Wahałem się, czy ją obudzić. Ale nie mam samochodu, więc i tak nie miałem jak odjechać. Postanowiłem jej nie przeszkadzać. Owinąłem ją ciasno w mały kocyk. Położyłem się obok niej i przycisnąłem dłonie do jej uszu.

Uśmiechała się przez sen, przytulając się do mnie. Leżałem z córką na dużym łóżku, w mieszkaniu z ogromnymi oknami, za którymi huczały eksplozje, a jedyną rzeczą, której mogłem użyć do przykrycia dziecka, był kocyk. Wtedy zdałam sobie sprawę, co zrobię dalej.

Kim jest Oksana Maslo

Kuratorka sztuki, dramatopisarka, dziennikarka. Pisała dla ukraińskiego Elle, magazynu Focus i innych. W Czechach założyła konto telegramowe w języku ukraińskim o nazwie Ukrainka v Česku, gdzie pisze o swoich doświadczeniach i pomaga swoim rodakom odnaleźć drogę.

O co ci chodzi? Wracaj tu!

Zacząłem dzwonić do wszystkich znajomych z samochodu, próbując przekonać ich, żeby odjechali. Na nic się to zdało. Większość z nich uważała, że Putin odwraca uwagę i nie pojedzie dalej niż do granic obwodów donieckiego i ługańskiego. W końcu zorganizowałem jakiś transport. W ciągu dnia kanonada nasiliła się, a w Messengerze pojawiły się zdjęcia dymu w kształcie grzybów.

Moja córka zaczęła się bać. Poleciłem jej spakować torbę z zabawkami. Wybrała dwa pluszaki i samochodzik. Sześć godzin później stało się jasne, że nasz przyjaciel po nas nie przyjedzie. "Włącz rządowy kanał telewizyjny, uspokajają spanikowane kobiety, takie jak ty" - powiedział mi, zanim się rozłączył.

Cudem udało mi się kupić bilet do Lwowa. Szliśmy na dworzec z dwoma nartami biegowymi i walizką na kółkach. Ludzie wokół nas spacerowali z psami, palili papierosy i pili latte. Mama wielokrotnie mnie wołała. "O co się wściekasz? Wracaj! Nie będzie wojny!"

Wsiedliśmy do pociągu z jednym biletem. Konduktor wziął dodatkowe pieniądze za małego pasażera na gapę. Za kilka dni Koleje Ukraińskie wprowadzą bezpłatne pociągi jadące na zachód ze wszystkich regionów Ukrainy. Do piątego marca przewiozą milion osób uciekających przed wojną. Ale nie wszystkim uda się uciec.

Gdy tylko złapałem oddech, zobaczyłem dziecko w wieku około trzech lat brutalnie deptane i popychane przez obcego mężczyznę. Zacząłem krzyczeć po angielsku, w odpowiedzi otrzymałem pogróżki i na kilka sekund wszystko ucichło. Udało mi się podnieść małą i posadzić ją obok siebie. Była sztywna jak lalka, tylko mrugała powiekami. Później jej mama wepchnęła się do środka. Jak się później dowiedziałem, była profesorem literatury z Zaporoża.

Wróciliśmy do Lwowa i próbowaliśmy dostać się na pociąg do Przemyśla. Na próżno. Wszędzie były tłumy ludzi. Zasypialiśmy przy dźwięku syren w mieszkaniu znajomych, córka ciągle płakała i błagała, żebyśmy jechali. Rano udało nam się wsiąść do pociągu jadącego do Użhorodu.

Ale nie było to łatwe. Wielu cudzoziemców brutalnie przepychało się do przodu, odpychając kobiety i dzieci. Udało mi się wsadzić dziecko do wagonu i dopiero wtedy weszłam do środka. Gdy tylko złapałam oddech, zobaczyłam dziecko w wieku około trzech lat brutalnie deptane i popychane przez obcego mężczyznę. Zacząłem krzyczeć po angielsku, w odpowiedzi otrzymałem pogróżki i na kilka sekund wszystko ucichło. Udało mi się podnieść małą i posadzić ją obok siebie. Była sztywna jak lalka, tylko mrugała powiekami. Później jej mama wepchnęła się do środka. Jak się później dowiedziałem, była profesorem literatury z Zaporoża.

Byliśmy w przedziale z ośmioma osobami. Ludzie siedzieli na podłodze i na korytarzu. Za oknami rozpościerały się malownicze Karpaty.

Miasto czy obóz?

Na stacji w Użhorodzie byli wolontariusze. Mieszkańcy Użhorodu szybko się zorganizowali i zapewnili uchodźcom jedzenie, wodę i schronienie. Noc spędziliśmy na materacach na podłodze w pomieszczeniu przeznaczonym do przebudowy. Zostaliśmy zaproszeni do restauracji na śniadanie. Przygotowują tam pyszne gorące posiłki 24 godziny na dobę. Pochłonąłem swoją porcję w około trzy minuty.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz