Najbardziej zepsute pokolenie ze wszystkich? Przestańmy leczyć nasze ego kosztem millenialsów

Spalone awokado
Veronika Šmídová
| 25.9.2023
Najbardziej zepsute pokolenie ze wszystkich? Przestańmy leczyć nasze ego kosztem millenialsów
Shutterstock

Taka jest dzisiejsza młodzież, w naszych czasach tak nie było. Niewiele pokoleń korzystało z tego przysłowia tak bardzo, jak tak zwani millenialsi, którzy stali się mimowolnym symbolem nieodpowiedzialności, nadwrażliwości i egoizmu. Wiele osób wciąż wyobraża ich sobie jako nastolatków, którzy odrywają wzrok od swoich telefonów komórkowych tylko po to, by zamówić tosty z awokado. Takie zaszufladkowanie nie jest jednak trafne. Millenialsi często wysyłają już własne dzieci do szkoły, a twierdzenia o ich rozpuście są wątpliwe.

Czy wiesz, jak powiedzieć zepsuty bachor w ośmiu literach? Millennial. Tak przynajmniej wydaje się być według nagłówków gazet i czasami skandalizujących wypowiedzi starszych pokoleń, gdy mówią o dzisiejszej "młodzieży". Niektórzy nawet odnoszą się do nich pejoratywnie jako tak zwanych płatków śniegu, którzy nie są gotowi na prawdziwe życie z powodu swojej nadmiernej kruchości. Jak na ironię, najczęściej mówią to ci sami ludzie, którym grozi emocjonalna zapaść, jeśli przestaną nazywać Romów Cyganami lub dotykać tyłków swoich kolegów.

Żaden millenials nie jest millenialsem

Ale zanim przejdziemy do kontrowersji na temat tego, dlaczego wielu ludzi uważa millenialsów (inaczej znanych jako Pokolenie Y) za tak irytujących, porozmawiajmy o tym, kim oni właściwie są. Ponieważ samo to wkrótce pokaże, jak bezsensowne jest całe to zaszufladkowanie i etykietowanie milenialsów jako młodzieży. Millenialsi są definiowani jako ludzie, którzy urodzili się mniej więcej między latami 80. a 90. W szczególności zwykle mówi się o przedziale 1981-1996, czasem 1980-2000. To naprawdę bardzo szeroki zakres.

To powiedziawszy, jasne jest, że dorastanie kogoś urodzonego dekadę przed upadkiem komunizmu w porównaniu z kimś, kto przyszedł na świat wraz z masowym rozprzestrzenianiem się Internetu, będzie bardzo różne. Podobnie, nie można łączyć millenialsów urodzonych na przykład w Azji lub USA z tymi z Europy Wschodniej, gdzie ich rozwój był oczywiście zdeterminowany przez zupełnie inne warunki społeczno-ekonomiczne i kulturowe.

Osiemnastoletni absolwent szkoły średniej żyje w zupełnie innym świecie niż trzydziestolatek z dwójką dzieci.

W wywiadzie dla Hospodářské noviny, na przykład, socjolog Martin Buchtík ładnie to ujął: "Pokolenie Y jest sztucznym konstruktem zaprojektowanym, aby pomóc socjologom, marketingowcom i innym ekspertom zrozumieć młodych ludzi i umieścić ich w pudełku. Problem polega na tym, że zainteresowania tej grupy wiekowej są strasznie rozdrobnione. 18-letni absolwent szkoły średniej żyje w zupełnie innym świecie niż 30-latek z dwójką dzieci. Istnieje również duża różnica między absolwentami szkół wyższych, którzy zarabiają na życie głową, a osobami z dyplomem szkoły podstawowej lub średniej. Różnice płci również odgrywają ważną rolę na rynku pracy. Istnieje wiele podobnych linii podziału". Charakterystyki pokolenia Y nie można zatem w żaden sposób zastosować do wszystkich, ponieważ zawsze chodzi o jednostki.

W Czechach ogólne oceny są tym trudniejsze, że brakuje dogłębnych badań socjologicznych na ten temat. To właśnie tutaj dojrzewanie millenialsów było bardzo specyficzne. Większość z nich urodziła się w okresie rewolucyjnych zmian, w szczególności upadku socjalizmu, po którym nastąpiła transformacja do systemu kapitalistycznego. Tak więc, choć krajowi milenialsi różnią się pod wieloma względami od poprzedniego pokolenia, przenoszą jego postawy do swojego życia, zarówno poprzez wychowanie, jak i pamięć zbiorową.

Znieść złe małżeństwo za wszelką cenę?

Nie można jednak zaprzeczyć, że istnieją pewne podobieństwa, które do pewnego stopnia towarzyszą pokoleniu Y. Przynajmniej jeśli skupimy się na osobach urodzonych w Ameryce i Europie. Są oni bardziej tolerancyjni i liberalni, bardziej zainteresowani na przykład dyskryminacją lub emancypacją. Wraz z silniejszą orientacją na korzyść jednostki, doświadczają również pewnej zmiany w zakresie tworzenia rodziny i tradycyjnych ról.

Nie jest to jednak tylko zmiana sposobu myślenia; duży wpływ ma również oczekiwana długość życia i inne czynniki. Podczas gdy w okresie normalizacji powszechne było posiadanie dzieci w wieku dwudziestu lat, nawet z powodu braku pracy lub możliwości studiowania, dziś już tak nie jest. Kobiety również nie są już tak chętne do podporządkowania się oczekiwaniom społecznym, które popchnęłyby je do ogrodzenia i prokreacji. Nie możemy też zapominać o czynnikach czysto ekonomicznych - wielu po prostu nie stać na założenie rodziny.

Żal z powodu zniszczenia natury

Większe zainteresowanie millenialsów kwestiami społecznymi idzie w parze z ich większą wrażliwością na ekologię. Na przykład tegoroczne badanie Deloitte Global Millennial Survey przeprowadzone wśród millenialsów i pokolenia Z wykazało, że jedna trzecia respondentów postrzega zmiany klimatu jako największe zagrożenie dla społeczeństwa. Niektórzy odczuwają tzw. żal środowiskowy z powodu negatywnych zmian. Co więcej, to właśnie młodsze pokolenie, choć nie ponosi winy za obecny stan przyrody, najboleśniej odczuje jego konsekwencje. Oni też będą musieli sobie z tym poradzić. Porównajmy to do sytuacji, w której dziedziczymy miliony dolarów długu po rodzicach. Z tą różnicą, że dług środowiskowy nie może zostać odrzucony przez notariusza.

Technologia jako druga natura

Ale być może najbardziej znaczącą różnicą między millenialsami a innymi pokoleniami nie są ich poglądy na klimat czy prawa człowieka, ale ich znajomość technologii. Większość pokolenia wyżu demograficznego lub tak zwanego pokolenia X dorastała w świecie, w którym największymi udogodnieniami były telewizja, radio i telefony stacjonarne. W XXI wieku nastąpiła dramatyczna zmiana w tym zakresie wraz z pojawieniem się Internetu. W rezultacie większość młodych ludzi jest ściśle związana z nowoczesną telekomunikacją, telefonami komórkowymi, komputerami i sieciami społecznościowymi od wczesnego dzieciństwa.

Millenialsi nie chcą już znosić tego, co musieli znosić ich rodzice. Chcą, by ich praca miała znaczenie.

Jest to absolutnie kluczowy czynnik, który nie tylko zmienia sposób, w jaki pracujemy, ale także przesuwa więzi społeczne w kierunku wirtualnej rzeczywistości. Napisano wiele artykułów i książek na temat kluczowej roli, jaką pojawienie się Internetu odegrało w społeczeństwie. Zasadniczo zgadzają się, że jest to poważna rewolucja pod względem rozwoju społeczeństwa, czy to pod względem przeciążenia informacyjnego, całodobowej dostępności komunikacji czy transformacji wzorców pracy.

Praca nie musi być męką

Ściśle powiązany z tym jest inny często dyskutowany element łączący pokolenie Y, a mianowicie ich stosunek do zatrudnienia i oczekiwania dotyczące kariery. Millenialsi nie chcą już znosić tego, co musieli znosić ich rodzice. Chcą, aby ich praca była znacząca, satysfakcjonująca i opłacalna finansowo. Coraz częściej zmieniają stanowiska, próbując pogodzić życie osobiste z budowaniem kariery. Nie jest to jednak postrzegane pozytywnie przez społeczeństwo. W końcu żyjemy w systemie społecznym opartym na założeniu, że ludzie są po to, by pracować, a nie po to, by pracować.

Wiele firm narzeka, że millenialsi oczekują więcej, niż są w stanie zaoferować. Że są leniwi. W niektórych przypadkach może to być prawda. W innych przypadkach chodzi o to, że rozsądne wymagania dotyczące domowego biura, elastycznych godzin pracy lub przyzwoitej pensji zderzają się z realiami ekonomicznymi firm. Bardziej niż ktokolwiek inny, millenialsi są świadomi standardów życia w innych krajach dzięki internetowi, podróżom i filmom. Wiedzą, że zatrudnienie kradnie ponad połowę ich życia i logiczne jest, że chcą w zamian jakiejś rekompensaty i przyzwoitych warunków pracy. Nie można ich za to winić. Nie można też winić właścicieli ledwo prosperujących firm za to, że nie są w stanie spełnić tych oczekiwań i są sfrustrowani żądaniami pracowników. Dopóki Czechy pozostają fabryką montażową, nie ma wyjścia z tego konfliktu.

Facebook czy Instagram tylko pogłębiają poczucie nieadekwatności i frustrację millenialsów.

Nie jest jednak prawdą, że pokolenie Y można określić jako leniwe. Wręcz przeciwnie, wiele badań potwierdza, że wielu millenialsów jest pracoholikami i spędza wiele wieczorów lub weekendów w pracy ze względu na rozwój technologii komunikacyjnych. W rzeczywistości, wraz z pojawieniem się Internetu i smartfonów, coś takiego jak stałe godziny pracy zasadniczo przestało istnieć. Istnieje automatyczne oczekiwanie, że jeśli twój szef zadzwoni na twój telefon komórkowy o 20:00, odbierzesz go. Jeśli widziałeś wiadomość od niego w mediach społecznościowych, odpowiadasz na nią. A jeśli tego nie zrobisz, przygotuj dobre wytłumaczenie. Podobna presja na stałą dostępność może być z czasem bardzo wyczerpująca. Tym bardziej, jeśli starsze pokolenie mówi ci, że odpowiadanie na e-maile, wysyłanie SMS-ów czy tweetowanie nie może być pracą, a jedynie rodzajem rozrywki.

Jak chomiki na kole

Orientacja na wyniki zaczyna się w młodym wieku. Rodziny mają znacznie więcej miejsca, aby skupić się na swoim potomstwie, zająć się każdym jego błędem i popchnąć je we "właściwym" kierunku. Przynajmniej wśród lepiej sytuowanych społecznie millenialsów, najlepsze przedszkole z zajęciami językowymi, szkoła podstawowa z dobrymi rekomendacjami, elitarne liceum są pożądane dla dzieci, a wiele dzieci uczęszcza do obowiązkowych klubów i zajęć pozalekcyjnych, które uczynią z nich odpowiednich przyszłych obywateli.

Nie da się wygrać w tej niekończącej się pogoni za samodoskonaleniem i swego rodzaju mitycznym rozwojem. Było to dobrze widoczne podczas wiosennej fali koronawirusa. Sieci społecznościowe i media zostały zalane tonami artykułów instruktażowych, jak spędzić kwarantannę bardziej produktywnie i stać się lepszym człowiekiem. Mądre rady nakłaniały nas do większej aktywności fizycznej, poprawy umiejętności obsługi komputera, nauki języków obcych lub kursów edukacyjnych online w przerwie między paniką globalnej pandemii. Sądząc po Facebooku, wszyscy zdawali się słuchać tych zaleceń.

To sieci społecznościowe wyrządzają w tym względzie niedźwiedzią przysługę. Są one jedną wielką wizytówką iluzorycznego idealnego życia i fantastycznych doświadczeń, które mają wszyscy oprócz nas. Wiele badań od dawna potwierdza, że takie rzeczy jak Facebook i Instagram tylko pogłębiają poczucie nieadekwatności i frustracji wśród millenialsów. Co więcej, jak na ironię, wzmacniają również wrażenie izolacji, ponieważ niewielu jest skłonnych publicznie mówić o swoich wątpliwościach, co tylko wzmacnia fałszywe wrażenie, że jesteśmy sami w naszym zmęczeniu rosnącymi wymaganiami.

Można się wypalić w wieku 20 lat

Jednak według amerykańskich badań (ponownie, nie ma takiego porównania w Czechach), ciągłe tempo pracy i presja na poprawę wyników wśród millenialsów nie są odpowiednio wynagradzane. Młodsze pokolenie ma niższe pensje, dostępność mieszkań i wartość zgromadzonych aktywów niż ich rodzice. Jedyną rzeczą, w której są od nich lepsi, jest zadłużenie (często na szkołę).

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz