Rodzice kontra lekarze: Co zrobić, gdy szpital chce oddzielić cię od przerażonego dziecka?

Sytuacje kryzysowe
Michaela Sladká
| 19.9.2023
Rodzice kontra lekarze: Co zrobić, gdy szpital chce oddzielić cię od przerażonego dziecka?
Shutterstock

"Nie pozwolili mi zobaczyć mojej pięciomiesięcznej córki przez całą noc i następnego ranka. Kiedy spierałem się z Kartą Praw Dziecka, powiedziano mi sucho, że takie rzeczy nie mają zastosowania na oddziale intensywnej terapii. Czekanie nie miało końca..."

Historia Denisy, która przybyła ze swoim pięciomiesięcznym maluchem po upadku na głowę na pogotowie, a następnie na oddział intensywnej terapii czeskiego szpitala, jest ilustracyjna na wiele sposobów. Pokazuje desperację przerażonego rodzica, nieco niechętny i najwyraźniej przeciążony personel oraz słabe informacje po obu stronach. Momenty, w których ścierają się dwa sprzeczne, a jednak żywotne interesy - potrzeba rodzica, aby być z rannym dzieckiem i potrzeba personelu medycznego, aby mieć czas i spokój, aby uratować dziecko - pojawiają się codziennie w różnych formach na oddziałach chirurgii dziecięcej, kardiologii i intensywnej terapii. Nawet jeśli walka ma ten sam cel - zdrowe dziecko - zaangażowani dorośli są często bezwzględnymi przeciwnikami.

Grupa na Facebooku o przygnębiającej nazwie: Czy wesprzesz mnie w podnoszeniu świadomości? (Hospital Rights and ACTIVE Complaint Resolution) istnieje od lata 2011 roku. Ma niecałe jedenaście tysięcy członków, w przeważającej większości kobiet. Każdego tygodnia otrzymuje dziesiątki telefonów z prośbą o pomoc od rodziców, którzy uważają, że ich dzieci są pozbawiane swoich praw podczas hospitalizacji przez personel medyczny lub przepisy szpitalne. Administratorki i założycielki grupy, Petra Landa i Ágnes Němečková, które kierują również organizacją non-profit Juno Moneta, są niezwykle aktywne. Odpowiadają na indywidualne pytania, doradzają w sprawie dokumentów i najbardziej niezawodnego rodzaju sprzętu nagrywającego, udzielają referencji, zachęcają, oferują konsultacje telefoniczne 24 godziny na dobę, a nawet osobiście udają się do szpitali w przypadku niektórych sporów.

Nie można tolerować wtórnej traumatyzacji dzieci, nieetycznego zachowania personelu medycznego lub nieprzestrzegania prawa.

"Klienci kontaktują się z nami w liczbie kilkudziesięciu osób miesięcznie", mówi Ágnes Němečková. "W przypadku zgłoszeń kryzysowych zazwyczaj wystarczy wyjaśnić sytuację i wytłumaczyć rodzicom prawa ich dzieci. W około jednej trzeciej przypadków rodzicom nie udaje się wyegzekwować praw dziecka, a następnie albo komunikujemy się ze szpitalem, albo poddają się i ulegają żądaniom szpitala. Jeśli jednak wkraczamy w taką sytuację, bardzo rzadko zdarza się, że nie udaje się osiągnąć porozumienia" - wyjaśnia.

Na oddziale intensywnej terapii z materacem

Ale wpływ dwóch kobiet z małej organizacji pozarządowej nie jest bez znaczenia. W maju tego roku udało im się podburzyć kilku rodziców pacjentów kardiologii dziecięcej w Motolu w Pradze tak skutecznie, że personel oddziału, sfrustrowany nieustającymi sporami, napisał list otwarty do dyrektora szpitala i opinii publicznej, wymieniając stowarzyszenie Juno Moneta jako jedną z przyczyn problemów. Przeszkodą na oddziale kardiologii była niemożność bycia blisko dzieci bezpośrednio po operacji i częściowo podczas ich późniejszego pobytu na oddziale intensywnej opieki pediatrycznej.

Jeśli nie zgadzamy się z procedurą szpitala

"Minimalna liczba rodziców decyduje się na złożenie skargi, głównie dlatego, że obawiają się, jaką opiekę otrzyma ich dziecko, jeśli zostanie ponownie przyjęte do tej samej placówki w przyszłości" - mówi Ágnes Němečková z Juno Moneta. "Z naszego doświadczenia wynika jednak, że oficjalne skargi są traktowane lepiej" - podkreśla. Jakie są więc opcje dla rodziców, którzy chcą złożyć skargę?

  • Jeśli nie możemy dojść do porozumienia z lekarzem prowadzącym, możemy zwrócić się do szpitalnego rzecznika praw pacjenta, kierownika oddziału lub działu prawnego szpitala.
  • Jeśli nie osiągnęliśmy kompromisu, możemy złożyć skargę do organu założycielskiego placówki służby zdrowia, zazwyczaj do władz regionalnych.
  • Następnie możemy udać się do sądu. Jeśli złożymy wniosek o zastosowanie środka tymczasowego, sąd podejmie decyzję bardzo szybko, maksymalnie w ciągu kilku dni, i tymczasowo dostosuje sytuację do czasu podjęcia ostatecznej decyzji.
  • Stopniowo możemy odwołać się do Trybunału Konstytucyjnego, który jest uprawniony do unieważnienia spornego przepisu prawa.

Rodzice mają wyraźne wsparcie ze strony organizacji pozarządowej w tym i podobnych przypadkach: "Nie chcemy kwestionować wiedzy lekarzy i pielęgniarek, jesteśmy świadomi ich obciążenia pracą i wymagań związanych z ich pracą. Nie możemy jednak tolerować wtórnej traumatyzacji dzieci, nieetycznego zachowania personelu medycznego lub nieprzestrzegania prawa" - mówi Němečková. Według niej, wiele placówek opieki zdrowotnej ma w swoich wewnętrznych przepisach zasady, które są bezpośrednio sprzeczne z ustawą o usługach zdrowotnych. "Eksperci zgadzają się również, że oddzielenie dziecka od rodzica jest nadmierną ingerencją w podstawowe prawa człowieka dziecka" - powiedziała Němečková.

Jednak prawniczka Aneta Bernardová z Medlaw, organizacji, która zapewnia bezpłatne porady prawne w zakresie prawa medycznego dla osób fizycznych i organizacji, nie zgadza się z tym. "Obecność rodziców przy hospitalizowanym dziecku reguluje ustawa o usługach zdrowotnych. Stanowi ona, że pacjent "ma prawo do obecności osoby bliskiej zgodnie z innymi przepisami prawa i regulacjami wewnętrznymi oraz jeżeli obecność tych osób nie zakłóca udzielania świadczeń zdrowotnych". Dla nas oznacza to, że jeśli w wewnętrznym regulaminie szpitala jest napisane, że rodzice nie mogą zostać na noc z dzieckiem na OIOM-ie, lekarz ma prawo poprosić ich o opuszczenie oddziału. Podobnie, jeśli nie jest to zapisane w wewnętrznych przepisach, ale matka, na przykład, chce spać w ciasnej przestrzeni OIOM-u na materacu, a lekarze mają uzasadnione obawy, że będzie ona zakłócać ich opiekę" - wyjaśnia. Przyznaje jednak, że prawo celowo unika konkretnych przykładów, a jego interpretacje mogą się różnić.

Podpisz tutaj

Według Bernarda, częstą przyczyną nieporozumień, które czasami kończą się interwencją policji w emocjonalnych i napiętych sytuacjach w szpitalach, jest nieznajomość prawa wśród rodziców i personelu szpitalnego. "Na przykład, personel medyczny często nie wie, że nie może odmówić przyjęcia pacjenta z powodów innych niż jego zdolność do pracy, odmawiając przyjęcia pod opiekę dziecka urodzonego podczas porodu domowego, mimo że ma możliwość przyjmowania nowych pacjentów" - wyjaśnia prawnik.

"Z drugiej strony, rodzice mają błędne przekonanie, że wszystko, co ogranicza ich dalszą obecność z dzieckiem, stanowi naruszenie ich praw człowieka, a zatem jest nieważne. Nie jest to prawdą - prawo do życia rodzinnego jest w pewnych okolicznościach rozsądnie ograniczone na rzecz innych praw człowieka, takich jak ochrona życia i zdrowia dziecka" - dodaje.

Test proporcjonalności

Prawa człowieka, sformułowane w Karcie Podstawowych Praw i Wolności, zajmują najwyższe miejsce w hierarchii praw i są podzielone na prawa nieograniczone i ograniczone, przy czym zdecydowana większość z nich jest ograniczona. Ograniczenie może wystąpić, gdy dwa różne prawa człowieka są ze sobą w konflikcie i jedno z nich musi zostać odłożone na bok, aby drugie mogło być chronione. "Na przykład, gdy helikopter pogotowia ratunkowego przylatuje po ranne dziecko, helikopter może zabrać tylko pacjenta, więc matka dziecka nie może udać się z nim do szpitala. W takim przypadku prawo dziecka do obecności matki jest ograniczone. Sprzeciwia się temu prawo do ochrony życia i zdrowia dziecka" - wyjaśnia Aneta Bernardová z kancelarii Medlaw.

Aby ocenić, czy ograniczenie prawa jest proporcjonalne, prawnicy stosują tzw. test proporcjonalności opracowany przez Trybunał Konstytucyjny. Test pyta, czy ograniczenie osiąga zamierzony cel, czy cel ten nie może zostać osiągnięty za pomocą innych, bardziej odpowiednich środków oraz czy ograniczenie wytrzymuje test prawa chronionego w stosunku do prawa ograniczanego.

Nie oznacza to jednak, że problem leży głównie po stronie rodziców. Wiele historii konfliktów rodziców z personelem medycznym jest ocenianych przez prawników jako niedopatrzenie ze strony szpitala. Oprócz przymusowej separacji od swojego dziecka, wspomniana we wstępie Denise doświadczyła poważniejszych z prawnego punktu widzenia spraw: "Na izbie przyjęć była bardzo nieprzyjemna pielęgniarka. Kiedy zapytałam, co podpisuję i czy mogę to przeczytać, zirytowała się jeszcze bardziej. Po przyjęciu zaprowadziła nas na pediatryczny OIOM, przed którym wyrwała mi córkę z rąk i zanim zdążyłam dojść do siebie, drzwi się za nią zamknęły. Nie mam pojęcia, co robili z moją córką przez następną godzinę, po czym inna pielęgniarka zaprowadziła mnie dwa piętra wyżej, do pokoju dla matek. Następnego dnia zostałam stanowczo ostrzeżona przez młodego lekarza, który się nie przedstawił, że mam rozpieszczone dziecko, które nie wytrzyma beze mnie ani chwili, i że nie powinnam jej tak często karmić piersią, bo wtedy jej stan się pogorszy".

Opinia Bernarda na temat tej sytuacji jest jasna: "W tym przypadku, z mojego punktu widzenia, matka wyraźnie ma rację i właściwą rzeczą do zrobienia jest złożenie skargi na działania personelu lub udanie się do sądu. Matka miała prawo być poinformowana o stanie dziecka, a personel nie miał świadomej zgody na zabiegi, co jest zawsze konieczne, z wyjątkami - na przykład w przypadku zabiegów w nagłych wypadkach" - mówi.

Němečková dodaje inne przykłady. "Z praktyki wiemy, że w niektórych szpitalach dzieci są przywiązywane do łóżka bez wiedzy rodziców lub niepotrzebnie podawane są im leki, aby nie zrobiły sobie krzywdy lub nie płakały. Można jednak temu zapobiec dzięki obecności rodzica, który często może uspokoić dziecko i dać mu poczucie, że to, co się dzieje, jest nieprzyjemne, ale konieczne i że wkrótce się skończy" - dodaje.

Dobre doświadczenie

Na szczęście jest też wielu zadowolonych rodziców, którzy nie mogą nie docenić wymagającej opieki nad ich dziećmi w szpitalach oraz podejścia personelu do prywatności i indywidualnych potrzeb rodziców i dzieci. Michaela mogła zostać ze swoim trzytygodniowym synkiem podczas jego hospitalizacji na oddziale intensywnej terapii. Pomimo faktu, że personel medyczny miał nagłą potrzebę przyjęcia innego dziecka, zajmował się wszystkim na miejscu w sposób pomocny i sprawny.

Czeska społeczność pediatryczna potrzebuje reformy myślenia i podejścia, większej otwartości i życzliwości.

Nawet w tym szpitalu rodzice podpisują przy przyjęciu formularz świadomej zgody, w którym oświadczają, że opuszczą oddział intensywnej terapii, jeśli zajdzie taka potrzeba (na przykład w przypadku kolejnego przyjęcia w trybie nagłym). Ale Michaela nie musiała tego robić. Dobre doświadczenia powtórzyły się w tym samym szpitalu dwa lata później. "Mój syn został przyjęty na OIOM z powodu wymiotów i odwodnienia. Odmówiłam przekazania go pielęgniarkom, mówiąc, że pójdę z nim. Lekarz wziął to do siebie i zadzwonił do pielęgniarek, aby powiedzieć, że chcę być z dzieckiem przez cały czas przy przyjęciu. Nic nie stanowiło problemu, nawet fakt, że mój przestraszony syn nie mógł zasnąć w łóżeczku i nosiłam go w nosidełku godzinami. Pielęgniarki starały się pobierać mu krew podczas karmienia, żeby był spokojny i niepotrzebnie nie płakał. To było w komfortowo ciemnym pokoju, pielęgniarki miały tylko włączone telefony komórkowe i były bardzo empatyczne. Naprawdę to doceniłam", mówi Michaela o pomocnym podejściu szpitala.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz