Prostytutki to też ludzie. Mają prawo do legalizacji i ochrony

Kontrowersje
Veronika Šmídová
| 8.9.2023
Prostytutki to też ludzie. Mają prawo do legalizacji i ochrony
Zdroj: Shutterstock

Według szacunków, około 13 000 kobiet w Republice Czeskiej zajmuje się prostytucją. Jeśli dodamy do tego setki tysięcy ich klientów, otrzymamy stosunkowo dużą liczbę Czechów, którzy są dotknięci płatnym seksem. Jednak przez długi czas państwo udawało, że nic takiego nie istnieje. Nawet legalizacja może nie przynieść znaczącej zmiany sytuacji, ale nadal należy o nią zabiegać.

Według organizacji Rozkoš bez rizik (R-R) w Czechach jest 10-13 tysięcy osób świadczących usługi seksualne. Szacunki na podstawie wcześniejszych danych mówiły nawet o 30 tysiącach, ale prawda jest prawdopodobnie gdzieś pomiędzy. Zdecydowana większość to kobiety, więc nadal będę pisał o kobietach, choć mężczyźni i chłopcy również zarabiają w ten sposób na życie. Jednocześnie nie można zapominać o drugiej stronie medalu, czyli klientach. Według sondaży, na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku około dziewięciu procent mężczyzn uprawiało płatny seks, w 2000 roku odsetek ten wzrósł do 14 procent, a w 2009 roku do 20 procent. Tak więc jedna na pięć osób kiedykolwiek korzystała z usług prostytutki, a liczba klientów liczona jest w setkach tysięcy. Szacunki przeprowadzone przez Pleasure Without Risk wskazują, że 85 procent z nich to mężczyźni, którzy mają stałą partnerkę w domu. Tak, z pewnością można ich znaleźć wśród mężów, ojców, krewnych, przyjaciół lub kolegów.

Bez wsparcia prawnego

Jednak prostytucja w Czechach znajduje się w próżni prawnej. Prawo milczy na temat prostytucji jako takiej, więc zgodnie z zasadą, że co nie jest zabronione, jest dozwolone, uznaje się ją za milcząco tolerowaną. Główną przeszkodą dla umocowania prawnego jest Międzynarodowa Konwencja o zwalczaniu handlu ludźmi i zwalczaniu prostytucji, do której ówczesna Czechosłowacja przystąpiła w marcu 1958 roku.

Wypędzanie ich z miasta

W Republice Czeskiej sankcjonowane są jedynie zjawiska związane z prostytucją, takie jak wspomniane sutenerstwo, rozprzestrzenianie chorób wenerycznych, handel ludźmi i inne. Oferowanie usług seksualnych w pobliżu szkół i podobnych placówek jest również karalne. W 2007 roku Trybunał Konstytucyjny zezwolił również miastom i gminom na usuwanie prostytutek z przestrzeni publicznej pod groźbą sankcji. Jednak eksperci nie uważają tego za najszczęśliwsze rozwiązanie.

"Często zdarza się, że usługi seksualne są świadczone w znacznie bardziej niebezpiecznym środowisku poza miastem, w ukrytej lokalizacji. Zwiększa to prawdopodobieństwo aktów przemocy wobec kobiet świadczących usługi. Rozporządzenie nie odnosi się do problemów, które sprawiają, że jest ono egzekwowalne. Jednym z przykładów są kobiety, zwłaszcza zażywające narkotyki, które pozostają w miejscach na zewnątrz pomimo wielokrotnych wysiłków policji" - powiedziała Pazderová, dodając, że wszelkie grzywny tylko pogarszają niekorzystną sytuację społeczną usługodawców. Jako rozwiązanie, Rozkoš bez ryzyka opowiada się za stworzeniem tipplezones, stref tolerancji dla prostytucji ulicznej, które sprawdzają się za granicą.

Czeska droga do legalizacji

Przykład ten pokazuje również, że Republika Czeska często przyjmuje jednostronny pogląd na tę kwestię, co potwierdza również większość dotychczasowych prób legalizacji. Pomysły polegały na tym, że kobiety powinny co miesiąc udawać się do urzędu w celu uzyskania zaświadczenia, obowiązkowo się rejestrować (zapis tego faktu pozostawałby w systemie przez dziesięć lat), udowadniać swoją uczciwość, posiadać dokumenty tożsamości z nazwiskiem i zdjęciem oraz poddawać się częstym badaniom lekarskim.

Według zagranicznych źródeł, nawet połowa prostytutek doświadcza złego traktowania ze strony klientów. Najczęściej klienci przeklinają je, zmuszają do udziału w niearanżowanych praktykach, a w rzadszych przypadkach są one poddawane poważnym napaściom fizycznym lub gwałtom. Delight Without Risk odnotowało również przypadki skalpowania lub morderstw. Pracownice seksualne są również atakowane przez właścicieli klubów nocnych, alfonsów lub własnych partnerów. Utrzymujący się nierówny status kobiet, wraz z silną ostracyzacją prostytucji, działa na korzyść prześladowców. Często ukrywają oni swoją brutalność za wymówkami ochrony społeczeństwa i karania grzeszników, jak opisują badania.

Kwestia gwałtu jest specyficzna. Nawet w przypadku kobiet, które nigdy nie miały nic wspólnego z usługami seksualnymi, zdarza się, że wina jest przerzucana ze sprawcy na ofiarę, która "sama się o to prosiła" swoim zachowaniem lub wyglądem. W przypadku osób świadczących usługi seksualne można również spotkać się z opinią, że "nie da się zgwałcić prostytutki". Część społeczeństwa próbuje w ten sposób odczłowieczyć te kobiety, degradując je z podmiotów do przedmiotów na podstawie ich podejścia do seksualności. Odmawia im prawa do bycia ofiarami, tym samym wygodnie zamiatając problem pod dywan. Co niebezpieczne i skandaliczne, taki sposób myślenia bliski jest również niektórym funkcjonariuszom policji czy sędziom. Zostało to pokazane z druzgocącą szczerością w 2006 roku w sprawie romskiej prostytutki, która została zgwałcona przez byłego policjanta. Sędzia Ales Dufek powiedział: "Ta kobieta jest prostytutką i musi znać ryzyko. Co więcej, jest Romką, jest tak nieatrakcyjna, że normalny mężczyzna nie umówiłby się z nią na trzeźwo". Prokurator Otto Pařízek powiedział wówczas Respektowi: "Wiem, że prostytutki często spotykają się z gwałcicielami, ale muszą się z tym liczyć. Są dziwkami, nie nazywam tego inaczej. Co innego, gdyby była porządną dziewczyną".

Seks bez prezerwatywy i "norki"

Według ekspertów, największym zagrożeniem dla osób świadczących usługi seksualne jest seks bez prezerwatywy. Robiąc to, kobiety często spotykają się z silną presją ze strony klientów, aby się na to zgodzić. W niektórych przypadkach klienci nie proszą ich o to i sami usuwają zabezpieczenie, co nawiasem mówiąc jest przestępstwem w Nowej Zelandii. Jest to nieco ironiczne, biorąc pod uwagę, jak ustawodawcy próbowali chronić mężczyzn przed frywolnymi prostytutkami rozprzestrzeniającymi choroby weneryczne.

Ci, którzy chcieliby się o tym przekonać, mogą odwiedzić niesławną stronę internetową "Nornik". Panowie oceniają tu poszczególne pracownice seksualne i uwierzcie mi, nie chcielibyście spotkać tych ludzi. Tutaj można zobaczyć, jak wielu z nich podnosi swoją chwiejną samoocenę kosztem tych, których nazywają "włóczęgami", "nierobami" czy "cyganami". Wymuszanie seksu bez prezerwatywy jest popularne i powszechne.

Badania sugerują, że obowiązkowe kontrole stanu zdrowia prostytutek przyniosłyby odwrotny skutek; raczej zachęciłyby klientów. "Obowiązkowe kontrole stanu zdrowia są bardzo problematyczne. Po pierwsze, ze względu na charakter choroby, która może trwać do trzech miesięcy między zakażeniem a diagnozą. Może to również zwiększyć presję ze strony klientów na uprawianie seksu bez prezerwatywy" - ostrzega Pazder.

Zakaz prowadzenia pojazdów i napływ biednych cudzoziemek

Rzeczywiście, jedynym wyjściem wydaje się być ujęcie seksbiznesu w ramy prawne i praca nad jego destygmatyzacją. Nie jest to w żaden sposób sprzeczne z faktem, że państwo powinno starać się stworzyć warunki społeczne i ekonomiczne, aby tylko ci, którzy chcą zaangażować się w handel, a nie ci, którzy muszą, mogli to zrobić.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz