Jordan Peterson. Diabeł ze złotym językiem?

Profil
David Bimka
| 25.8.2023
Jordan Peterson. Diabeł ze złotym językiem?
Zdroj: Shutterstock

Niewielu intelektualistów potrafi przebić się przez granice swojej dziedziny i katapultować się na scenę światowego zainteresowania. Kanadyjski profesor i psycholog kliniczny Jordan B. Petersonowi się to udało, ale wielu oskarża go o manipulację i potencjalnie niebezpieczną ideologię stojącą za jego ogromną popularnością.

Oglądalność wywiadów z Jordanem Petersonem na YouTube rzadko spada poniżej miliona wyświetleń. Czasami jest to pięciokrotność tej liczby. Sprzedaż jego książki"12 zasad życia" (która zostanie wydana w tym roku przez Argo) przekroczyła dwa miliony egzemplarzy, a jego zwolennicy co miesiąc wpłacają pięćdziesiąt tysięcy dolarów dobrowolnych datków (za co jest często krytykowany przez swoich przeciwników). Jego trasy wykładowe już dawno przerosły audytoria i obecnie odbywają się w wielofunkcyjnych salach. Setki tysięcy ludzi przychodzi oglądać człowieka, który nie trzyma gitary, ale przyszedł mówić o ideach.

Pomimo swojej popularności - lub z jej powodu - Peterson jest jedną z najbardziej znienawidzonych osób w środowisku akademickim. Zwłaszcza lewicowi intelektualiści nie mogą zrozumieć jego nazwiska, a zwolennicy tak zwanego feminizmu trzeciej fali ostro go krytykują. Często nazywa się go rasistą, ksenofobem, obrońcą patriarchatu, siewcą nienawiści, zwolennikiem skrajnej prawicy. Inni oskarżają go o błędy w argumentacji i szerzenie teorii spiskowych. Kim więc jest ten diabeł o złotym języku?

Ustawa C-16

Peterson wyszedł z akademickiej anonimowości w 2016 roku. W tym czasie kanadyjski parlament przyjął ustawę C-16, która definiowała wyrażanie tożsamości seksualnej jako podstawowe prawo człowieka zapisane w konstytucji. Kluczową częścią ustawy było wówczas zaostrzenie prawa karnego, które dodało napaść z powodu tożsamości seksualnej do tak zwanego prawa "napaści". Sprawcom przemocy wobec osób transpłciowych miały teraz grozić takie same kary, jak w przypadku ataku na kogoś z powodu jego rasy lub przekonań religijnych.

Implikacje społeczne były bardzo szerokie. Jeśli mężczyzna czuje, że jest kobietą (lub odwrotnie) i publicznie deklaruje swoją nową tożsamość, to społeczeństwo powinno postrzegać go przez pryzmat tej ekspresji, a instytucje społeczne muszą to uszanować. Miało to bardzo praktyczny skutek, zwłaszcza jeśli chodzi o zwracanie się do niego. "On" (he) i "ona" (she) wydawały się niewystarczające - według niektórych ekspertów ds. płci istnieją aż 63 tożsamości seksualne. To następnie logicznie przekłada się na kategorię zainteresowań, gdzie zaczęły pojawiać się neologizmy takie jak "zey", "ve", "per" czy "e". Wiele uniwersytetów przyjęło regulaminy, które nakazywały nauczycielom używanie tych neologizmów.

Pogardzany język

Ustawa spotkała się z aplauzem amerykańskich i kanadyjskich liberałów, ale przyciągnęła też wielu krytyków, na czele z - nie z własnej winy - Jordanem Petersonem. Publicznie oświadczył on, że przepisy nakazujące poprawne używanie języka (którym sam gardzi) są godne reżimów totalitarnych i odmawia ich przestrzegania. W rezultacie doszło do strzelaniny, jakiej kanadyjska społeczność medialna nigdy wcześniej nie widziała. Peterson był werbalnie atakowany przez tłumy wściekłych studentów, podczas gdy tłumy innych studentów broniły go równie gwałtownie. Szereg osób publicznych ze świata uniwersyteckiego i politycznego wezwało do wydalenia go z Uniwersytetu w Toronto - los ten podzieliłoby niewielu naukowców, którzy mieli nieortodoksyjne lewicowe lub feministyczne poglądy.

Chociaż nie udało się, wysiłki zmierzające do usunięcia Petersona na podstawie jego opinii ujawniły jedną z twarzy anglo-amerykańskiego świata uniwersyteckiego: niemal histeryczne przestrzeganie poprawności politycznej, które wydaje się nieco absurdalne według standardów środkowoeuropejskich. Oprócz medialnych, ale skądinąd drobnych ekscesów, takich jak odwołanie przedstawienia słynnej sztuki Monologi waginy na Eastern Michigan University "ponieważ nie wszystkie kobiety mają waginy i mogą poczuć się urażone", istnieje wiele przypadków, w których spór o poprawność polityczną dotknął ludzi, którzy w przeciwnym razie nie mieliby z nią problemu.

Na przykład kalifornijski profesor Eric Thompson podczas jednego ze swoich wykładów zastanawiał się, czy homoseksualizm jest zawsze wrodzony, czy też może być świadomym wyborem. Kosztowało go to utratę pracy i dwa lata batalii sądowych, zanim pozwolono mu wrócić na wydział. Kłopoty czekały również profesorów Breta Weinsteina i jego żonę Heather Heynes, którzy wykładali w Evergreen College w Waszyngtonie. Tamtejsi studenci w 2017 roku wymyślili reorganizację wydarzenia Dni Nie obecności, podczas którego tradycyjnie gromadzili się poza kampusem, aby upamiętnić trudności, z jakimi często borykają się młodzi ludzie kolorowi.

Jednak zgodnie z nową koncepcją, wszyscy biali ludzie musieli opuścić kampus - czemu sprzeciwiali się zarówno Weinstein, jak i Heynes, mimo że uważają się za postępowych liberałów. Administracja uniwersytecka nie interweniowała, a presja ze strony kampusu zmusiła ich do przeprowadzenia wykładów w parku. Pomimo nacisków ze strony studentów, nie stracili oni swoich miejsc. Odeszli sami - ale z odprawą w wysokości pół miliona dolarów, gdy wycofali pozew. Z lekką przesadą można powiedzieć, że twierdząc, że nie zamierzasz szanować czyjegoś preferowanego zaimka, prosisz się o wiele kłopotów.

Jaki patriarchat?

Peterson ma charyzmę zarówno dla swoich fanów, jak i przeciwników. Choć często powtarza, że nie lubi konfliktów i ostrej wymiany zdań, w debatach przypomina szarego wilka, który właśnie wyłonił się z tajgi po długiej, głodnej zimie i nie boi się pójść na łatwiznę z niedźwiedziem. Dyskusje z nim są trudne, ponieważ starannie konstruuje swoje argumenty i cytuje z literatury z głowy. Prawie nigdy nie jest osobisty, ale czasami się myli; jako psycholog kliniczny z wieloletnim doświadczeniem czasami wykoleja swoich przeciwników, wskazując na cechę osobowości, której najwyraźniej nie byli świadomi. I choć często sprawia wrażenie zadowolonego z siebie karabinu maszynowego na trudne słowa, w wywiadach wypowiada również: "Nie mogę ci odpowiedzieć, nie przemyślałem wystarczająco tematu".

Największe kontrowersje wywołało jego nieugięte przekonanie, że hierarchia społeczna jest nie tylko dobra, ale wręcz nieunikniona. Jest ona, jak twierdzi, biologicznie zaprogramowana w naszych mózgach. Drugim magnesem opozycji jest twierdzenie, że nie ma czegoś takiego jak patriarchat - według Petersona istnieje jedynie podział społeczeństwa oparty na zdolnościach i gotowości do poświęcenia życia osobistego dla jego celów. A ponieważ kobiety, w jego interpretacji, wybierają zawody wymagające mniejszej rywalizacji i agresji (w przeciwieństwie do polityki lub najwyższego kierownictwa), to głównie mężczyźni wspinają się na szczyt drabiny władzy. Te dwa punkty jednoczą przeciwników z całego spektrum lewicy.

Kryzys męskości

Najbardziej wpływowym medialnie wkładem Petersona są jego przemówienia do mężczyzn. W swojej praktyce twierdzi, że nieustannie konfrontuje się z kryzysem męskiej tożsamości i męskości. Szczególnie w społeczeństwach zachodnich model "męskiego żywiciela" i "męskiego obrońcy" został poważnie osłabiony przez wzrost liczby kobiet na stanowiskach wcześniej dla nich zamkniętych, co powoduje niepewność i frustrację męskiego ego. Peterson doradza, jak znaleźć solidny grunt i zbudować nową rolę w zmieniającym się świecie.

Zasada numer jeden: "Stań prosto, plecy prosto. Nie bądź zależny. Nie polegaj na niczym. Kropka." Dla młodych Amerykanów, którzy wkraczają w życie z dyplomem college'u, który ledwo zapewni im pracę w McDonalds, ale z 37 000 dolarów długu za naukę i perspektywą mieszkania w piwnicy domu rodziców, jego słowa są objawieniem. Peterson jest twardy. Pogoń za szczęściem jako celem życiowym, jak mówi, jest iluzją, gołym nonsensem. Wręcz przeciwnie, głosi ściśle konserwatywny świat składający się z dyscypliny, poszukiwania prawdy i samorozwoju - które jego zdaniem są jedynymi sposobami na stawienie czoła rzeczywistości, która jest brutalna, bezlitosna i pełna stresu.

Jego odrzucenie jakiejkolwiek tożsamości grupowej, a zamiast tego nacisk na hierarchie (i wiedzę, gdzie jest twoje miejsce), jest frontalnym atakiem na nowoczesny system edukacji, w którym uczniowie uczą się szanować "kim są" i gdzie porzuca się punktowanie gier sportowych, aby każdy mógł poczuć się zwycięzcą. Jest to powrót do czegoś prymitywnego, czegoś z natury męskiego, co nie rozpuści się w neutralnym płciowo i społecznie społeczeństwie. Peterson otwarcie popiera równość szans, ale sztucznie wywołana równość wyników jest dla niego brudnym słowem.

Skrajna prawica?

Peterson jest często oskarżany o inspirowanie skrajnie prawicowych ekstremistów ze względu na swoje twarde stanowisko. Zazwyczaj broni się, że nie ma na to dowodów i że w rzeczywistości tak zwana scena "alt-right" go nienawidzi. Rzeczywiście, wiele jego wykładów dotyczy systemów totalitarnych, a szczególną uwagę poświęca faszyzmowi i komunizmowi (jego dom jest nawet wytapetowany obrazami w stylu socrealizmu, aby upamiętnić historyczne niesprawiedliwości). "Gardzę myśleniem etatystycznym" - argumentuje Peterson, dodając, że zwolennicy ruchu ekstremistycznego nie mogą go zatem kochać. Niemniej jednak łatwo prześledzić, że jego poglądy są bardziej niż ciepło przyjmowane w skrajnie prawicowych kręgach.

Profesor spotkał się również z ostrą krytyką za swoje twierdzenia o "wymuszonej monogamii", która według słów dziennikarza New York Timesa została przekształcona w formę niewolnictwa kobiet dyktowanego przez państwo. W kolejnych wywiadach Peterson musiał wielokrotnie wyjaśniać, że nie miał na myśli przymusowego przywiązania kobiet do jednego partnera, ale formę współżycia między dwojgiem ludzi, która została wynaleziona w paleolicie i od tego czasu - z wyjątkiem Bliskiego Wschodu i większości krajów afrykańskich - jest w jakiś sposób "wymuszana" przez prawie wszystkie kraje na świecie. W społeczeństwie, w którym odnoszący sukcesy mężczyzna może mieć kilka żon, jedna czwarta do jednej trzeciej pozostałych mężczyzn pozostaje "spłukana", a ich frustracja seksualna w połączeniu z niskimi dochodami tworzy wysoce wybuchową mieszankę. Niebezpieczeństwo to jest niwelowane przez "kulturową ochronę" monogamii, która uniemożliwia mężczyznom sukcesu pozbawianie innych możliwości tworzenia związków.

Serotonina i homary

Ulubioną powierzchnią tarcia jest sposób, w jaki Peterson zilustrował swoją teorię "naturalnych" hierarchii. Mianowicie, wybrał do tego homary. Wnioskowanie o ludzkim zachowaniu na przykładzie skorupiaków jest na pierwszy rzut oka całkowicie absurdalne i wielu kręci na to głową. Peterson nie wybrał jednak homarów przypadkowo; podobnie jak ludzie, wykorzystują one serotoninę do przekazywania informacji w mózgu. Jej ilość lub brak determinuje jakość nastroju jednostki i jej zdolność do wspinania się po drabinie społecznej. Podobnie jak ludzie, homary mają antydepresanty. Na tej podstawie Peterson doszedł do wniosku, że nasze hierarchiczne struktury społeczne nie są sztucznie tworzone kulturowo, ale wynikają z naszej natury.

Tak więc jedynymi osobami zdolnymi do przekonującego podważenia tej teorii są neuronaukowcy, ale ich opinia pozostaje dość fragmentaryczna. Istnieją dziesiątki innych neuroprzekaźników i hormonów w ludzkim mózgu, które kształtują nasze zachowanie. Jak dominująca jest serotonina? Trudno odpowiedzieć na to pytanie naukowcowi; laik może rzucić kostką. Ale cała przypowieść o homarach zainspirowała jego fanów tak bardzo, że stały się one swego rodzaju zwierzęciem totemicznym całego "kultu" Petersona. Nie tylko trafiły na koszulki i naklejki, ale młodzi zwolennicy Petersona mówią o sobie "homary".

Status celebryty

Pomijając jego idee, Peterson jest prawdopodobnie najłatwiejszy do skrytykowania za swoje maniery. Choć głosi umiar w wydawaniu sądów i opinii, sam strzela nimi jak z karabinu maszynowego. Często reaguje na krytykę z przesadną energią - prawie tak, jakby inni ludzie nie mieli prawa kwestionować jego pomysłów. W oczach wielu krytyków jego status intelektualnego celebryty jest dosłownie niebezpieczny. Chociaż pozwolił sobie usłyszeć: "Nie mieszaj mnie do tego. Tu chodzi o idee", być może żaden inny światowy intelektualista (może z wyjątkiem słoweńskiego filozofa marksistowskiego Slavoja Žižka) nie ma tak oddanej bazy wielbicieli wiszących na ustach swojego guru.

Czy to możliwe, że rodzi się nowa "ateistyczna religia"? Peterson prawdopodobnie wyśmiałby takie pytanie, ale trudno podważyć fakt, że jego słuchacze są niemal bezkrytyczni wobec jego wykładów i przyjmują jego słowa niemal jak opłatek komunijny. Nie wahają się organizować internetowych "polowań" na jego krytyków i zalewają ich konta na Twitterze niekończącymi się obelgami. Nawet Peterson kilkakrotnie musiał temperować swoich fanów słowami: "Uspokójcie się ludzie, to tylko słowa. Wyluzujcie." Ale czy słowa naprawdę są tak nieszkodliwe?

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz