Lęk jak pętla na szyi. Moja walka z obsesjami

LękiNiepokójPsychologia
Marta Tichá
| 11.9.2023
Lęk jak pętla na szyi. Moja walka z obsesjami
Zdroj: Shutterstock

Pewnie nie zgadlibyście, że cierpię na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Jestem młodą kobietą z dużego miasta, mam pracę, przyjaciół, partnera. Nawet nie myję rąk częściej niż ty. A jednak stopniowo rozwinęłam chorobę, która zaczęła się od dziwnych myśli, a skończyła na nawykach, które prawie zrujnowały mi życie.

Wiosenne słońce nieśmiało wpada przez okno. Siedzę nerwowo w wygodnym fotelu. Obok mnie siedzi mój partner, trzymając mnie zachęcająco za rękę, czekając na przybycie terapeutki. Wiele od niej oczekuję. Że pomoże mi przywrócić spokój w moim życiu i pozbyć się lęków, które paraliżują mnie każdego dnia i uniemożliwiają szczęśliwe życie. Dlaczego mój partner jest ze mną? W tego typu terapii - tzw. terapii poznawczo-behawioralnej - zazwyczaj częściowo uczestniczą bliscy pacjenta. Otrzymują oni jasne instrukcje, kiedy i jak powstrzymać go przed wykonywaniem rytuałów przynoszących ulgę, które powodują cykl choroby.

Od dzieciństwa byłem bardziej niespokojnym typem osoby. Lubiłam mieć wszystko poukładane i pod kontrolą. Źle pościelone łóżko powodowało u mnie lekki stres. Kiedy upuściłem parasol, musiałem zrobić to jeszcze trzy razy - żeby była parzysta liczba. Ale nigdy nie byłem wyjątkowo skrępowany. Tak, było mi wstyd. Kiedy musiałem upuścić parasol, robiłem to bez niczyjej wiedzy.

Wszyscy znamy to w jakiejś formie. Niepewny głos w środku, który pyta nas, czy naprawdę wyłączyliśmy kuchenkę, głos, który każe nam wracać i sprawdzać wszystko jeszcze raz. Ale osoba z OCD wróci do tego może dziesięć razy.

Pewna ilość natrętnych i nieprzyjemnych myśli prawdopodobnie zawsze się mnie trzymała. Ale - dałam radę i nikt (nawet rodzice) nie zauważył, że cokolwiek mnie dręczy. Wstydziłem się, ale milczałem, jakoś nie miałem pomysłu jak to wytłumaczyć rodzicom - wymagali ode mnie dokładnych wyników i długo potem obwiniali mnie za wszelkie niepowodzenia.

W dorosłym życiu, po niezwykle stresującym okresie, kiedy przestałem odpoczywać, a w moim życiu nagromadziło się wiele stresorów w tym samym czasie, moje zaburzenie obsesyjno-kompulsywne, czyli OCD, wrzuciło pełny bieg. Wszyscy znamy to w jakiejś formie. Niepewny głos w środku pytający nas, czy naprawdę wyłączyliśmy kuchenkę, głos, który sprawia, że chcemy wrócić i sprawdzić wszystko jeszcze raz. Ale osoba z OCD wraca może z dziesięć razy, nie dociera do pracy na czas, robi zdjęcie pokręteł kuchenki, aby upewnić się, że są wyłączone - ale nie ufa też zdjęciu i ma silną potrzebę powrotu do domu i ponownego sprawdzenia wszystkiego. Jeśli tego nie zrobi, ogarnia go tak silny wewnętrzny niepokój, że i tak nie jest w stanie na niczym odpowiednio się skoncentrować.

Obsesja i rytuał

Zaburzenie obsesyjno-kompulsywne jest czasami nazywane chorobą mycia rąk - i może się tak objawiać (lub bardzo często się objawia), ale byłoby uproszczeniem myśleć o nim tylko w ten sposób. Przybiera ona o wiele więcej form i jest o wiele bardziej podstępna, może całkowicie sparaliżować daną osobę, odebrać jej radość życia, a w cięższych przypadkach może zakończyć się samobójstwem. Większość ludzi jest do niej genetycznie predysponowana. Pojawia się we wczesnym okresie dojrzewania lub po emocjonalnie intensywnym i stresującym doświadczeniu. I nie jest to rzadkie: od dwóch do trzech procent populacji cierpi na OCD. Filmowcy często czerpią inspirację z osobowości, które zmagają się z tym schorzeniem - na przykład " Aviator " z Leonardo DiCaprio wiernie portretuje Howarda Hughesa, który na pewnym etapie swojego życia całkowicie odizolował się od ludzi z powodu OCD.

W OCD obsesyjne (natrętne, niepokojące) myśli i reakcje na nie są ze sobą nierozerwalnie związane, co nazywane jest przymusem lub rytuałem. Tematy obsesji mogą być różne, u mnie były to na przemian strach przed byciem nieczystym, strach przed zranieniem bliskich, strach przed zaniedbaniem czegoś... Tematy są nieskończone, reakcje na nie są nieskończone, ale mechanizm choroby jest zawsze taki sam.

Kompulsywne zachowanie jest jak głodny kot drapiący w okno. Jeśli go wpuścisz i nakarmisz, wróci. Wie, że prędzej czy później dostanie jedzenie. Więc tyje, rośnie i chce z tobą mieszkać.

Gdy tylko pomyślimy o "tym", nasze ciało natychmiast staje się czujne i wysyła sygnał do mózgu, że coś jest nie tak. W rzeczywistości nic się nie dzieje, myśl nie jest działaniem, a w ciągu dnia przychodzą nam do głowy różnego rodzaju bzdury. Ale osoba z OCD nie ma potrzebnej perspektywy i nadaje im znaczenie - "Jeśli myślę o tym, co by się stało, gdybym szarpnął kierownicą i potrącił pieszego, czy to oznacza, że faktycznie jestem w stanie to zrobić?". Im bardziej staramy się unikać tych myśli, tym częściej i z większą siłą powracają. Tymczasem osoby z OCD nigdy nie działają w oparciu o swoje obsesyjne myśli. Choroba zwykle dotyka wrażliwych ludzi, którzy noszą w sobie ciężar niepewności i niskiej samooceny z dzieciństwa: dlatego nie tylko machają ręką na taką myśl, ale zaczynają ją analizować. Kiedy coś takiego przyszło mi do głowy, z pewnością nie przyszło mi to przypadkowo, ale musiało mieć jakieś prawdziwe podłoże gdzieś w mojej osobowości...

Najgorsze w tej chorobie jest to, że wiesz, że nie jest prawdziwa, ale twoje emocje i reakcje cielesne mówią ci coś zupełnie przeciwnego. Kiedy nadajemy negatywnym myślom ładunek emocjonalny, przyczepiają się do nas jak kleszcz. Problemem nie jest sama myśl, ale to, jak ją oceniamy. I to właśnie ta "niewłaściwa" ocena utrzymuje nas w błędnym kole. Kompulsywne zachowanie jest jak głodny kot drapiący w okno. Jeśli go wpuścisz i nakarmisz, wróci. Wie, że prędzej czy później dostanie jedzenie. Więc tyje, rośnie i chce z tobą mieszkać.

Jak wyjść z błędnego koła

Najgorsze dla mnie było, gdy zaczęliśmy myśleć o dziecku. Mieliśmy problemy z naturalnym poczęciem i doszłam do etapu, w którym bałam się patrzeć na jakiekolwiek dziecko pod wpływem stresu. Podczas krojenia warzyw zastanawiałam się, co by się stało, gdybym nie zapanowała nad sobą i zraniła dziecko. Natychmiast sparaliżował mnie niekończący się strach, z którym nie wiedziałam, jak sobie poradzić. Nie zdawałem sobie sprawy, że był to kolejny wariant OCD i całkowicie straciłem swoje rytuały. Rozwinąłem rozbudowany system kompulsji.

Kiedy otrząsnąłem się z początkowego wstydu i porozmawiałem o moich trudnościach z przyjaciółmi, nie byłem zaskoczony, że doświadczyli czegoś podobnego. "Często miewałam dziwne myśli, ale przeważnie dało się je opanować" - powiedziała mi moja przyjaciółka Jana. "Gdy tylko w moim życiu pojawiło się więcej stresu, zaczęło się to nasilać. Pewnego razu dręczyły mnie myśli o pójściu do kościoła i wykrzykiwaniu brzydkich słów podczas mszy. Oczywiście nigdy do tego nie doszło, ale niepokój był tak duży, że przez jakiś czas unikałam kościoła. Tak na wszelki wypadek".

Inna znajoma miała podobne doświadczenia do moich. "Miałam takie myśli po urodzeniu pierwszego dziecka. Jeszcze na oddziale położniczym miałam dziwne stany i dziwne myśli, myśląc na przykład o tym, jak niewiarygodnie łatwo byłoby rozbić główkę dziecka o kaloryfer. Po powrocie do domu przez jakiś czas byłam związana z dzieckiem, napływ hormonów jakoś nie zadziałał. Ale po kilku miesiącach wszystko się ułożyło..."

Co robić, gdy dręczą nas obsesyjne myśli?

Nie jest łatwo przyznać, że dręczą nas myśli, które w społeczeństwie są tabu (i właśnie dlatego nas dręczą). Strach przed byciem osądzonym, niezrozumianym, jest najczęstszym powodem, dla którego ludzie wolą milczeć o swoim problemie. Istnieje kilka wskazówek, które mogą pomóc w pierwszej kolejności.

Stuckinadoorway. org to forum dla osób cierpiących na natrętne myśli i OCD. Można tam znaleźć wiele historii, które mogą być podobne do Twojej, wsparcie i inne zasoby do zbadania swoich trudności.

Klinika Psychosomatyczna prowadzi terapię grupową, objętą ubezpieczeniem, pod kierunkiem terapeuty Romana Peska. Wypróbujesz niektóre techniki terapii poznawczo-behawioralnej w praktyce i nauczysz się pracować z niechcianymi myślami.

Książka Terapia poznawczo-behawioralna w praktyce pomoże ci zastosować terapię KBT, jasno wyjaśniając, jak lepiej zrozumieć swoje zachowania, co je kształtuje i jak pozbyć się postaw, które szkodzą nam w życiu i najprawdopodobniej nie są oparte na prawdzie.

KBT: Zmierz się z tym

Poradziłam sobie z moimi obsesyjnymi myślami, zaczynając nieustannie zapewniać mojego partnera, że nigdy nie byłabym zdolna do czegoś takiego - skrzywdzenia dziecka. Ukryłam każdy ostry przedmiot w mieszkaniu. Ale ulga i uspokojenie trwały tylko przez krótki czas i mój niepokój powrócił. Kompulsja jest jak narkotyk, mózg szybko ma dość i domaga się kolejnej dawki. Wkrótce mój stan stał się nie do zniesienia i postanowiłem poszukać profesjonalnej pomocy, a moje poszukiwania skierowały mnie do gabinetu terapeuty KBT.

Terapia poznawczo-behawioralna stała się w ostatnich latach jedną z najbardziej znanych metod leczenia zaburzeń lękowych i depresyjnych. Może również radzić sobie z różnymi rodzajami fobii, alkoholizmem lub nadmiernym zamartwianiem się, a także po prostu OCD. Podąża śladami naszych "niezdrowych" myśli i podstawowych przekonań (często wpajanych przez naszych rodziców) i próbuje rozszyfrować, w jaki sposób kształtują one nasze zachowanie i jak bardzo wpływają na nasze emocje i doznania cielesne. Głównym celem tej metody terapeutycznej jest wyjście z błędnego koła szkodliwych myśli i nauczenie się akceptowania niepewności i niedoskonałości jako czegoś, co jest częścią nas, ale z pewnością nas nie definiuje.

W terapii poznawczo-behawioralnej nie oczekuj wygodnej sofy, chusteczek na stole i przytakującego terapeuty cierpliwie odkrywającego stare rany z przeszłości i szczegółowo analizującego twoje relacje z matką. To, co ukształtowało nas w dzieciństwie, jest ważne dla zrozumienia podstawowych przekonań, ale nie dla radzenia sobie z lękiem.

Terapia opiera się na ciężkiej pracy. Bez sumiennej i konsekwentnej pracy domowej oraz regularnego wystawiania się na nieprzyjemne sytuacje, nie da się osiągnąć sukcesu ani ruszyć z miejsca. KBT jest systematyczna, ograniczona czasowo (masz pojęcie, jak długo i w jaki sposób będzie przebiegać terapia) i wygląda na prostą. Jednak intensywne KBT to nie zabawa. "Brudzisz się", musisz zakasać rękawy i pozostać w chwili obecnej, co powoduje dyskomfort. Nie ma ucieczki. Stopniowo uczysz się pokonywać mentalne "przeszkody", które uniemożliwiają ci normalne funkcjonowanie i zadowolenie z życia. Kluczowe w tym procesie jest absolutne zaufanie do terapeuty i odwaga, by szczerze stawić czoła swoim największym lękom, czasem przed publicznością.

Psychiczny dół psychiki

Podczas naszej pierwszej sesji wraz z terapeutą sporządziliśmy listę tego, co wywołuje u mnie niepokój. Przechodzimy przez każdą pozycję i oceniamy ją od zera do stu. Mój terapeuta próbuje mi wyjaśnić, że ucieczka od nieprzyjemnego stanu poprzez neutralizowanie moich uczuć za pomocą rytuału lub przymusu (czy to mentalnego - modlitwa, czy fizycznego - mycie rąk) nie działa. Dlatego właśnie musimy zacząć pracować z ekspozycjami.

List terapeutyczny

Inną przydatną metodą KBT jest list skierowany do osoby, która była najbardziej zaangażowana w tworzenie i utrzymywanie negatywnych myśli. Logicznie rzecz biorąc, są to zazwyczaj nasi bliscy, rodzice lub partner. List może zawierać opis tego, co najbardziej zraniło klienta, za czym najbardziej tęsknił. Następnie pojawia się tak zwany "list z drugiej strony" - ten, który klient chciałby otrzymać od osoby, która go zraniła.

W tej metodzie tłumione potrzeby są odkrywane, a emocje, o których myśleliśmy, że dawno ich nie mieliśmy, są ponownie budzone. Jest to proces katartyczny, ale skomplikowany. Prowadzi przez niego terapeuta i musi być prowadzony delikatnie za rękę, nie przekraczając granic.

Ekspozycja to proces, w którym pacjent jest regularnie narażony na trudne sytuacje, które wywołują panikę i lęk, i próbuje je przepracować bez wykonywania rytuału przynoszącego ulgę. Terapeuta jest w pełni dostępny dla pacjenta i razem stopniowo uczą się "przestawiać" błędne procesy myślowe i założenia oraz przepracowywać nieprzyjemne emocje i reakcje cielesne, ponieważ podczas ekspozycji odczuwa się chęć natychmiastowej ucieczki od sytuacji. W praktyce wygląda to jak wspólne wyjście w teren, są to ekspozycje in vivo, dla wielu osób lękowych ekspozycje odbywają się bardziej w wyobraźni.

Na przykład podczas jednej sesji miałem za zadanie napisać scenariusz katastrofy, co by się stało, gdybym nie kontrolował swoich myśli i spełniłyby się moje największe obawy - te dotyczące skrzywdzenia moich dzieci. A następnie przeczytać go na głos. Dodatkowo, miałam spędzić jak największą część tygodnia w towarzystwie dzieci. A jeśli miałam podobne myśli i chciałam zapewnienia od moich bliskich, że nie jestem zdolna do czegoś takiego ponownie, nie powinni byli pośredniczyć w moim przymusie.

To było ciężkie siedem dni. Na początku nie byłem w stanie wydusić z siebie słowa na sesji. Terapeuta zapytał, jak silny jest mój niepokój. W skali od zera do stu daję jej dziewięćdziesiąt. Następnie rozwiązuję się i czytam pracę domową, najczarniejszy scenariusz: jak skrzywdzę dziecko i skończę w więzieniu, jak wszyscy się ode mnie odwrócą, mój partner mnie zostawi, a ja umrę samotna i opuszczona. Czytając, daję upust wszystkim emocjom. Po jakimś czasie muszę przyznać, że mój niepokój zelżał, jest na poziomie siedemdziesięciu procent. W domu mam nagrać swój scenariusz i odtworzyć go, gdy natrętne myśli znów mnie zaatakują. Jeśli nie będę się im opierać, a zamiast tego zaproszę je do siebie, po jakimś czasie stracą swój ładunek emocjonalny, zaczną mnie nudzić. Nie sądzę, by było to jeszcze bardzo prawdopodobne.

OCD i nawrót to jedno i to samo.

Do dziesiątej sesji potrafię wyrecytować na pamięć niektóre fragmenty scenariusza katastrofy i to z uśmiechem. Niewiarygodne! Od czasu do czasu takie myśli nadal mnie trochę przerażają, ale staram się na nie narażać i staram się pozostać wolny od kompulsji tak długo, jak to możliwe. Wiem, że nie jestem skończony, OCD i nawroty nie mają znaczenia. Ale z pomocą mojego terapeuty staram się stworzyć jakąś siatkę bezpieczeństwa, aby w przypadku nawrotu choroby nie popaść w nią tak głęboko.

Robię też inne rzeczy, które zalecił mi terapeuta. Brzmi to jak banał, ale wystarczająca ilość snu, odpoczynku, zdrowa dieta i regularne ćwiczenia przyczyniają się do dobrego samopoczucia psychicznego. Staram się zwracać uwagę na swój styl życia, stereotypy, medytować... Nie zawsze mi się to udaje i oczywiście wiem, że nie wygrywam.

Trzymam dane kontaktowe mojego terapeuty przyklejone taśmą na lodówce. Patrzenie na ten numer codziennie przypomina mi, jak bardzo jesteśmy kruche, że wystarczy odrobina wątpliwości i wszystko może wrócić do poprzedniego stanu. OCD nigdy nie można się całkowicie pozbyć, zawsze tam jest, obecne i rzeczywiste. Ale to my decydujemy, jak na nie reagujemy. Jak bardzo pozwolimy mu odejść.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz