„Ja, znów biorę sobie Ciebie.“ Czy małżeństwo na czas określony ma sens?

małżeństworozwód
rozwody
związki
Vicki Larsonová
| 25.4.2022
„Ja, znów biorę sobie Ciebie.“ Czy małżeństwo na czas określony ma sens?
Zdroj: Shutterstock

Rosnąca liczba rozwodów świadczy o tym, że „przeżyć“ dozgonne małżeństwo trwające – przy obecnej wysokiej długości życia - nawet czterdzieści lub pięćdziesiąt lat, nie jest wcale łatwo. Warunki i okoliczności zawierania małżeństw się zmieniły. Czy to nie najwyższy czas zmienić także czas jego trwania?

W grudniu 1891 roku brytyjski seksuolog Havelock Ellis pobrał się z pisarką i lesbijką Edith Lees. Miał trzydzieści dwa lata i był prawiczkiem. A ponieważ był impotentem, ich związek nigdy nie został skonsumowany. Po miesiącu miodowym zaczęli żyć osobno; w związku, który nazywał małżeństwem otwartym. Trwało ono aż do śmierci małżonki w 1916 roku.

Większość ludzi nie uznałaby takiego związku za przykładny. Ale może właśnie jego niecodzienność sprawiła, że Ellis wyszedł z myślą, która dziś jest równie radykalna i kusząca jak wtedy: z ideą małżeństw „na próbę”.

W świetle tego, że co dziesiąte małżeństwo nie wytrzymuje nawet pięciu lat od pierwszego ślubu, to odnawialny kontrakt małżeński ma większy sens niż kiedykolwiek wcześniej.

Seksuolog wyobrażał je sobie jako związek ze zmiennym nasileniem, który umożliwiałby parom seks, dostęp do antykoncepcji i opcję łatwego rozwody, o ile pozostaną bezdzietni. Pomysł zachwycił wielu postępowych myślicieli, którzy z entuzjazmem chłonęli ekonomiczną i kulturową wolność czasów powiktoriańskich. Między nimi znalazł się na przykład brytyjski filozof Bertrand Russell lub sędzia z Denver, społeczny reformista Ben B. Lindsey.

To żadna nowość

Ellis był pierwszym, który nazwał ten rodzaj tymczasowego związku małżeńskiego, ale już przed nim byli inni, z podobnymi pomysłami. Na przykład Johann von Goethe, który zajął się tym tematem w swojej powieści Powinowactwa z wyboru(1801) lub amerykański paleontolog E. D. Cope. Ten drugi w swojej książce The Marriage Problem (1888) pisze, że małżeństwa powinny zaczynać się od umowy pięcioletniej, a partnerzy mogliby od niej odstąpić lub ją odnowić w formie kolejnej umowy na okres dziesięciu lub piętnastu lat – a następnie, jeśli wszystko pójdzie dobrze, zastąpić ją umową stałą.

W 1966 roku amerykańska antropolożka Margaret Mead opisała dwustopniową formę małżeństwa – „zobowiązanie indywidualne“ odpowiadałoby studentom z ograniczonymi środkami. Byłoby łatwe do anulowania – albo przeciwnie - do przekształcenie w „zobowiązanie rodzicielskie“, o ile partnerzy zdecydowaliby się na dzieci i byliby przygotowani je mieć.

W 1971 roku polityczka z Maryland, Lena King Lee wystąpiła z projektem przepisów o umownym przedłużaniu małżeństwa, które umożliwiłyby parom odnowić lub anulować związek co trzy lata. W 2007 roku w Niemczech pojawił się projekt umowy siedmioletniej, w 2010 roku kobieca organizacja na Filipínach zaproponowała umowę małżeńską na dziesięć lat, a o rok później organ prawodawczy w Mexico City przedłożył reformę kodeksu cywilnego, która dałaby parom wolność decydowania o długości ich małżeństwa z dolną granicą dwóch lat.

Małżeństwo na całe życie najwyraźniej trzeba było przewartościować. Ale niezależnie od wszystkich dyskusji żaden ze wspomnianych wniosków nigdy nie przeszedł i pomysł odnawialnego małżeństwa pozostał gołą ideą. Związki „na czas określony“ były jednak pomyślnie zawierane przez stulecia: pomiędzy Indianami z Peru w Andach, w Indonezji w piętnastym wieku, w średniowiecznej Japonii, świecie Islamu i w innych miejscach. Współcześnie wygląda na to, że jesteśmy gotowi ponownie wcielić tą myśl w praktyce.

Małżeństwo „na wieki“ nie trwa wieki

W badaniach, o których w 2014 pisała Jessica Bennett w magazynie Time, duża grupa millenialsów wyraziła zainteresowanie „małżeństwem na próbę“, które można by zawrzeć na czas określony – jako „właściwy“ okres wybierano najczęściej dwa lata – a następnie można by je odnowić, wynegocjować nowe warunki lub anulować.

Chociaż nie były to badania naukowe, ankieta pokazała chęć do pojmowania małżeństwa także inaczej niż tylko jako „dożywotnie“ (zwłaszcza, że obecnie już się od tej granicy bardzo oddaliło). W 2013 według amerykańskiego think tank Pew Research Center całe 40 procent nowożeńców nie brało ślubu po raz pierwszy. W świetle tego, że co dziesiąte małżeństwo nie wytrzymuje nawet pięciu lat od pierwszego ślubu, to odnawialny kontrakt małżeński ma większy sens niż kiedykolwiek wcześniej.

Forma związku małżeńskiego – „dopóki śmierć nas nie rozłączy“ – mogła funkcjonować w czasach, kiedy ludzie nie żyli tak długo jak teraz. (Według amerykańskiej socjolożki Stephanie Coontz średnie małżeństwo w czasach kolonizacji Ameryki, mniej więcej w siedemnastym wieku, nie trwało dłużej niż dwanaście lat). Kobiety często umierały przy porodzie, co umożliwiało mężczyznom kilkukrotny ożenek (i rzeczywiście tak się działo). A także, kiedy zabezpieczeni materialnie mężczyźni potrzebowali żony do gotowania, sprzątania i opieki, a kobiety potrzebowały męża jako zabezpieczenia finansowego.

Jednak dzisiaj ludzie nie pobierają się z takich powodów. Mimo to gratulujemy parom, które świętują rocznicę; robiącą tym większe wrażenie, im więcej jest przeżytych razem lat – piętnaście, dwadzieścia, pięćdziesiąt, siedemdziesiąt pięć. Czy są to lata małżeńskiego szczęścia? Nie zawsze. Wielu “starym” małżeństwom brakuje miłości i seksu, a czasem są pełne złości lub wzajemnej obojętności. Ale skoro wytrzymują aż do śmierci? Sukces!

Bez oceniania i wyrzutów

Sam staż małżeński nie powinien być wskaźnikiem szczęśliwego, zdrowego związku. Zamiast związków typu “dopóki śmierć nas nie rozłączy” małżeństwa odnawialne umożliwiłyby korygować partnerom ich umowę małżeńską, ewentualnie zadecydować, że już nie można jej zmienić, lecz zakończyć bez kłótni, które towarzyszą trudnym rozwodom, a także bez długich wyrzutów i szukania powodów porażki.

Czy rozważał_byś małżeństwo odnawialne?

Jak zauważył nieżyjący już laureat nagrody Nobla za ekonomię Gary S. Becker: Gdyby każda para mogła zawrzeć umowę małżeńską dopasowaną do swoich priorytetów, skończyłoby się społeczne stygmatyzowanie i ocenianie życiowych decyzji, które należą do sfery prywatnej..

Jeśli społeczeństwo rzeczywiście obawia się upadku instytucji małżeństwa, możliwe, że nadszedł czas przewartościować to całe „dopóki śmierć nas nie rozłączy”. A jeśli przyszłym małżonkom naprawdę zależy na szczęśliwym małżeństwie, to czas, aby wzięli na siebie odpowiedzialność i nazwali własne cele i oczekiwania w umowie odnawialnej – i aby ustnie lub pisemnie oświadczyli „znów biorę sobie Ciebie za męża/żonę“ tyle razy, ile rzeczywiście tak uważają.

Artykuł opublikowany na stronie AEON przetłumaczył z angielskiego Michal Zlatkovský. Na stronie Heroine.cz po raz pierwszy został opublikowany 27 maja 2019.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz