Najnowszy hitowy serial HBO oparty jest na grze wideo o tej samej nazwie, ale przede wszystkim przedstawia ludzkość pozostawioną na pastwę losu. Tutaj wewnętrzny ból przekształca się w przemoc w niebezpiecznym środowisku, a ojcowski impuls do ochrony słabszych usprawiedliwia często wątpliwe decyzje. The Last of Us pokazuje, że posiadanie siebie nawzajem to wszystko, co nam pozostało. I równie dobrze może to być miłość między dwoma mężczyznami.
The Last of Us było ogromnym hitem dostępnym wyłącznie na PlayStation niecałą dekadę temu. Izraelsko-amerykański autor Neil Druckmann miał dość komercyjnych produkcji gier wideo i chciał stworzyć dzieło, które przełamałoby utarte szablony fabularne wszystkich masowych produktów gamingowych, ale pozostało równie zabawne. W rezultacie powstała trzecioosobowa strzelanka, która w znacznie większym stopniu skupiała się na wewnętrznych uczuciach głównych bohaterów niż na bezmyślnej przemocy.
Jednocześnie udało mu się zrobić to, o co chodzi również w najnowszej serii - przedstawić przemoc jako nieunikniony sposób na przetrwanie w zepsutym społeczeństwie, które straciło wszelkie zasady moralne w następstwie kryzysu klimatycznego i epidemii "zombie". Jak usprawiedliwić morderstwo, kradzież czy pozostawienie sąsiadów na pastwę losu?
Społeczność grzybów
Jeśli chodzi o nasze nagie życie, jesteśmy pozostawieni sami sobie. Podobnie jak ludzie wokół nas. Darwinowska teoria mówiąca, że w królestwie zwierząt przetrwają tylko najsilniejsi, została przeniesiona do świata ludzi, którzy pod ciężarem cywilizacji i biurokracji zapomnieli o zwierzęcym instynkcie obrony i wzajemnej kontroli. Przynajmniej na płaszczyźnie fizycznej. W rzeczywistości rywalizacja o miano najsilniejszego subtelnie przeniosła się do sfery pracy.
Ale wszystko wróci do walk na pięści i strzelanin, gdy zabraknie kont bankowych i systemu sądowniczego. Dwóch wybitnych twórców połączyło siły przy serialu, a mianowicie twórca oryginalnej gry wideo, Neil Druckmann, oraz scenarzysta i reżyser Craig Mazin, człowiek stojący za uznanym serialem Chernobyl, również wyprodukowanym przez HBO.
Trauma jako obrona przed własnym złym postępowaniem
Joel, jego brat i córka uciekają przed katastrofą, ale w wyniku serii niefortunnych zbiegów okoliczności w końcu zostają skonfrontowani przez policję, która bez powodu zabija córkę Joela... Następnie jesteśmy w Bostonie w 2023 roku, gdzie nasz bohater próbuje znaleźć akumulator samochodowy, aby mógł znaleźć swojego zaginionego brata.
Ale w końcu angażuje się w grupę oporu zwaną Fireflies, która obiecuje mu grubą nagrodę i samochód, jeśli uda mu się sprowadzić Ellie (świetna Bella Ramsay) na zachód - cudowną dziewczynę, która najwyraźniej jest odporna na wirusa i może odwrócić zniszczenie świata za pomocą szczepionki. (W ten sposób, w prawdopodobnej drugiej serii, prawdopodobnie zobaczymy paralelę z negacjonizmem wielu ludzi, którzy odrzucają szczepionkę, ponieważ nie uważają jej za wiarygodną).
Rośliny zaplątane w drapacze chmur
Równie odświeżające jest zobaczenie kobiecej perspektywy w postapokaliptycznej historii. Ellie krzyczy "f*ck yeah!", gdy znajduje starą paczkę tamponów w opuszczonym sklepie lub gdy instynktownie jako pierwsza chwyta papier toaletowy z półek luksusowo urządzonego domu zamiast drogiego wina, ponieważ wolą je mieć. Ellie ma w sobie entuzjazm i pragmatyzm, których brakuje Joelowi w jego złości na zepsuty świat.
Budynki w serialu są ogromne i obnoszą się ze swoim ogromem, ale są porośnięte mchem i liśćmi. Tworzy się nowa dzicz. Nasz postęp cywilizacyjny i podporządkowanie planety przez wyrafinowaną architekturę rozpada się pod naturą, która odzyskuje to, co jej odebraliśmy. Joel nadal żyje w starym świecie zdominowanym przez ludzkość, ale Ellie nie zna takiego świata i jest znacznie bardziej świadoma ulotności ludzkich wynalazków.
Odnajdywanie sensu w bezsensownym świecie
Pomimo pesymizmu i brutalności związanej z końcem świata, wciąż chcemy dbać o siebie nawzajem. Musimy znaleźć głębsze emocjonalne znaczenie nawet tam, gdzie powinno chodzić o zwykłe przetrwanie. Sposób, w jaki Bill kocha Franka i sposób, w jaki Joel intensywnie troszczy się o Ellie pomimo rozpadu wszystkich struktur społecznych, dowodzi, że wolelibyśmy umrzeć, niż być bez tych, których kochamy.
Z głęboko cynicznej tematyki wyłania się więc jeden z najbardziej humanistycznych seriali ostatnich czasów. Nie jest patetyczny, pokazuje to, co w nas straszne, ale mimo to mówi, że posiadanie siebie blisko to wszystko, co nam pozostało. Czy to poprzez tworzenie brutalnych postapokaliptycznych społeczności, wypaczoną bigoteryjną religię, czy w formie zwykłej miłości między dwoma facetami. Kiedy świat będzie płonął, wciąż będziemy trzymać się za ręce.
Wszystkie artykuły autorki/autora