Wszyscy, których kocham. Świąteczna opowieść Klary Vlasakovej

Historia autorstwaLiteratura
Świąteczna opowieść
Klára Vlasáková
| 21.11.2023
Wszyscy, których kocham. Świąteczna opowieść Klary Vlasakovej
Zdroj: Shutterstock

To opowiadanie Kláry Vlasákovej, dramatopisarki, publicystki i autorki powieści Cracks, jest świątecznym prezentem dla wszystkich czytelników Heroine. Jest świąteczne, melancholijne i nieco mrożące krew w żyłach. Opowiada o rodzinie, strachu i wspomnieniach, o których wiesz aż za dobrze, dlaczego chciałeś o nich zapomnieć.

Mijające pola za oknem były od czasu do czasu pokryte śniegiem, który siedział na zamarzniętej ciemnej ziemi nieśmiało i przestraszony, jakby chciał wstać, pożegnać się i odejść, ale nie był pewien, jak to zrobić. Drzewa wzdłuż drogi były teraz całkiem nagie, bezlistne, a ich suche, kruche gałęzie rzucały na drogę cienie, które wyglądały jak dziwne, dawno opuszczone gniazda.

Wracałem do domu na święta Bożego Narodzenia i czarne, lepkie uczucie rozprzestrzeniało się w moim żołądku, klinując moje wnętrze w jedną bolesną grudę. To nie był dobry pomysł. Wiedziałem to w głębi duszy. Ale było już za późno.

Eve jechała w ciszy i ściszyła radio do minimum, więc od czasu do czasu słychać było tylko dźwięk lub śpiew, ale na środku zimowych równin brzmiało to bardziej jak wołanie o pomoc. Trzymała kierownicę tylko jedną ręką, zrelaksowana, dandysowata, prawie tak, jakbyśmy jechali do jakiegoś pięknego miejsca, a nie odwiedzali mojego ojca.

W zeszłym roku, z powodu COVID, byliśmy na wakacjach tylko we dwoje. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby w tym roku było tak samo, tylko my byliśmy zaszczepieni, protestowaliśmy. Nie było się za czym chować.

Po śmierci matki dwadzieścia lat temu ojciec został sam. Miałam wtedy dziesięć lat i skrycie pragnęłam, by sobie kogoś znalazł. Nie miałam w głowie żadnego konkretnego pomysłu, nie chciałam też, by macocha wtrącała się w moje sprawy. Tęskniłam tylko za kimś, kto oczyściłby nasz dom z nieznośnej ciszy.

Mój ojciec zawsze uważał, że dyscyplina jest najlepszym sposobem na zdyscyplinowanie mnie, więc byłem zmuszony do cichego i precyzyjnego wykonywania wyznaczonych przez niego zadań. Oprócz zadowalających wyników w szkole, wymagał ode mnie udziału w pracach domowych i ogrodowych, regularnego uprawiania sportu i angażowania się w to, co nazywał "przekraczaniem własnego progu". Oznaczało to brak zmęczenia, ciągłe doskonalenie się i pokonywanie strachu. Za każdym razem, gdy ojciec znajdował coś, co mnie przerażało, kazał mi się z tym zmierzyć.

"Musisz to zrobić. Nie możesz tego uniknąć. Nie pozwolę na to".

W domu mieliśmy dużą piwnicę, w której przechowywaliśmy kompoty i mnóstwo rupieci. Nigdy się tam nie martwiłem; zawsze znajdowałem tam rzeczy, które mnie fascynowały, od magazynów ze zdjęciami nagich kobiet po stare zabawki. Ale potem miałem tam doświadczenie, które mnie przeraziło.

Stało się to kilka miesięcy przed śmiercią mojej matki. Byłem na dole, szukając moich starych rolek, kiedy poczułem bezkształtną, masywną masę napierającą na mnie; uderzyła we mnie z taką siłą, że ledwo mogłem złapać oddech. Wepchnęła mnie w kąt, z którego nie mogłem się wydostać. Próbowałem krzyczeć, ale wydobywałem z siebie tylko śmieszne sapanie. Wiedziałem, że długo nie wytrzymam, a moja klatka piersiowa wkrótce pęknie jak orzech laskowy.

Ale wtedy otworzyły się drzwi na górze.

"Adam, idziesz? - zawołała mama. "Wszystko w porządku?

Ucisk natychmiast ustąpił. Niewidzialna masa zniknęła. Nie powiedziałem nic ani matce, ani ojcu, ale od tamtej pory bałem się schodzić na dół.

Kiedy ojciec dowiedział się, że unikam piwnicy, zepchnął mnie tam i zamknął.

"Przekrocz swój próg", szepnął mi do ucha. "Przekrocz go, a będziesz z siebie dumny".

Na szczęście nie pamiętam nic z mojego późniejszego pobytu w piwnicy. To doświadczenie litościwie przemknęło przez moją świadomość jak szeroki szyb, nie pozostawiając po sobie nic.

Od tamtej pory starałem się jednak ukrywać przed ojcem wszystkie swoje lęki i strachy; gdy tylko wyczuł którykolwiek z nich, trzymał mnie za twarz, aż zaczynałem się dusić.

Kiedy wyprowadziłem się na studia, nie odwiedzałem go przez wiele lat. Nawiązaliśmy kontakt dopiero, gdy zacząłem spotykać się z Evą. Nie namawiała mnie do tego, ale prawda była taka, że dzięki niej czułam się przy ojcu swobodniej. Jej obecność rzucała ciepłe, złote światło na wszystko i wszystkich wokół mnie, w którym mogłem się ukryć; w którym byłem bezpieczny.

Kiedy byłam z nią, ojciec nie wzbudzał we mnie strachu. Wiedziałem, że nie może mnie skrzywdzić. Jego przerażający, surrealistyczny wzrost i postura, w której z biegiem lat coraz bardziej przypominał wyzywający wykrzyknik, znów stały się wiarygodne, normalne. Raz nawet zauważyłam, że on i Eva byli tego samego wzrostu. Nadal górował nade mną groźnie, ale nagle przestało mi to przeszkadzać.

Nawet w wieku trzydziestu lat nie potrafiłem rozbroić ojca; znalazłem dziewczynę, która zrobiła to za mnie.

Tereza Kovandová

Skierowałem się do półki z kompotami, wziąłem jeden, który przynajmniej z grubsza przypominał wiśnię i zawróciłem. Za chwilę skończę. Wkrótce będzie po wszystkim.
Ilustracja autorstwa Terezy Kovandovej

Wjechaliśmy do miasta pełnego świątecznych dekoracji, ale nie nadały mu one świątecznego blasku. Wszystkie gwiazdy, nieoświetlone lampki i sztuczne igły sosnowe tylko podkreślały szarość, brud i niechlujstwo. Wyglądało to tak, jakby ktoś próbował upiększyć gruzowisko.

Po kilku minutach zatrzymaliśmy się na chodniku przed bramą. Ogród był pokryty śniegiem, który nie został jeszcze odśnieżony, co sprawiało, że wyglądał jak gigantyczna lecznicza gaza, w której można było odpocząć bez strachu.

Ale to wrażenie zostało natychmiast zniszczone, gdy mój ojciec wyszedł przez drzwi.

"Właśnie robiłem test", grzmiał. "Dobrze sobie radzisz".

Zawsze starał się zachować uprzejmy, niemal zrelaksowany ton w obecności Evy, w co prawie uwierzyłam. Dobrze się dogadywali, co nigdy nie przestawało mnie zadziwiać.

"Cześć, Adam - powiedział, ściskając moją dłoń. "Ewa prowadziła?"

"Tak.

"Sprytnie! Drogi są dziś oblodzone.

Eva tylko machnęła ręką. "Lubię prowadzić."

"Tak, cóż, do tego trzeba być odważnym." Uśmiechnął się i spojrzał w moją stronę. "Nie każdy się odważy. Obiad jest już na stole, więc pospiesz się do środka."

Co byśmy zrobili bez Bożego Narodzenia! Bez świąt, które oferują nam udekorowaną zasłonę tradycji i zwyczajów, zza której możemy strzelać do naszych bliskich niezauważeni.

Ojciec objął Ewę delikatnie za ramiona i ruszyli w stronę domu. Szedłem dwa kroki za nimi, starając się, by moje buty nie ślizgały się na oblodzonej ścieżce. Wypolerowałem je specjalnie na dziś.

Ojciec usmażył steki (zbyt sczerniałe) i zrobił sałatkę (zbyt tłustą). Eve zjadła wszystko ze szczerym smakiem i pochwaliła go za to, jak dobrze udał mu się posiłek. Ojciec próbował odrzucić komplementy, ale było oczywiste, że naprawdę mu smakowało.

"Czy Adam też gotuje w twoim domu?"

"Gotujemy na zmianę - odpowiedziała Ewa z pełnymi ustami.

"To dobrze.

"Przez większość czasu jednak kończymy na tym, że na zmianę sprawdzamy, kto gotuje gorzej.

Ojciec roześmiał się, a Eva ścisnęła moją dłoń nad stołem.

"Ja też musiałem się tego nauczyć - zaczął tata. "Po śmierci mamy...

Eve pochyliła taktownie głowę.

W każde święta, które z nim spędzałam, czuł potrzebę przypominania mi o mamie. To było prawie tak, jakby uważał, że powinien to robić; że była to obowiązkowa uprzejmość, bez której nie mogliśmy się obejść. Za każdym razem jednak tak naprawdę mówił tylko o sobie; wspomnienie o matce było szybą, za którą stał on i znowu on.

"Kilku moich przyjaciół też straciło w tym roku żony" - kontynuował.

"Tak mi przykro - odpowiedziała Eve.

Jej ojciec wzruszył ramionami. "Jedna z nich nie chciała się zaszczepić, ponieważ wierzyła, że wprowadzi to coś niebezpiecznego do jej organizmu. Możesz w to uwierzyć? W takie bzdury?" Nie czekał na naszą odpowiedź i kontynuował: "Gdyby bzdury były powszechne, Madame latałaby jak gołębica".

"Przestań.

Ojciec spojrzał na mnie ze zdziwieniem.

"Co?"

"Żeby to powstrzymać. Ona odeszła... więc zostaw ją w spokoju.

Wygiął dolną wargę i zwrócił się do Eve. "Patrząc na liczbę zakażeń z ostatnich kilku tygodni, nie zabrałbym nawet tych nieszczepionych na OIOM.

Eve wzięła oddech, by zaprotestować, ale ojciec powstrzymał ją ruchem ręki.

"Zostawiłbym ich może na korytarzu, niech ich silna odporność poradzi sobie z chorobą, czy czymkolwiek innym, na czym polegają.

Dopiero teraz spojrzał na mnie triumfalnie.

"Nie sądzisz?"

"To takie głupie, tato.

Eve ponownie ścisnęła moją dłoń, tym razem mocniej.

"Adam...

"Co?" Tata zapytał z niedowierzaniem.

"Strasznie łatwo ci to przychodzi.

"A jak mam to przyjąć?

"Ci, którzy odmawiają szczepień, nie ufają instytucjom" - zacząłem wyjaśniać.

"Jak to?"

"Na przykład czują, że zostali zapomniani, że nie mają żadnej pozycji w społeczeństwie".

Mój ojciec wyglądał na zdziwionego.

"Co więcej, ich krytyka społeczna jest często słuszna" - kontynuowałem - "a raczej zmierza w dobrym kierunku, tylko prowadzi ich do skrajnych rozwiązań".

Ojciec spojrzał na mnie gniewnie. Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział co. Ten surowy i często mściwy mężczyzna był nagle zdezorientowany tak wieloma słowami, że ich nie rozumiał. Ciasna kulka w jego żołądku w końcu zaczęła się rozluźniać.

"To tylko moja opinia - mruknął w końcu. "Nie narzucam jej nikomu."

Mój ojciec zaczął kurczyć się na moich oczach; po chwili był tak malutki, że zniknął całkowicie za krawędzią stołu.

"W porządku, tato - powiedziałam. "Wszystko jest w porządku".

Po obiedzie ojciec pozwolił nam pozmywać naczynia.

"Chcesz coś jeszcze?"

"Nie, nie", potrząsnąłem głową. "Jestem całkiem zadowolony".

Ojciec jednak nie dał się zniechęcić. "Nie piekłem cukierków, ale przydałoby mi się coś słodkiego. A ty, Eva?"

Eva skinęła głową. "Czemu nie."

Ojciec uśmiechnął się. "Cóż, dobra robota! W piwnicy jest kompot wiśniowy, który dostałem od sąsiada. Zjesz go?"

Eva klasnęła w dłonie. "Zjadłabym! Bardzo go lubię".

Ojciec odwrócił się do mnie z błyskiem satysfakcji w oczach. "Adam, pójdziesz tam?"

Zszedłem szybko i łatwo, nawet gwiżdżąc słabo. Cokolwiek tam jest, nie może wiedzieć, że się boję.

Skierowałam się w stronę półki z kompotami, wzięłam jeden, który przynajmniej w przybliżeniu przypominał wiśnię i zawróciłam. Za chwilę będzie po wszystkim. Zaraz będzie po wszystkim. Ale wtedy coś niewidzialnego i zaskakująco silnego ścisnęło mnie za gardło jak lina. Nastąpiło ostre uderzenie pod żebra, a potem coś ciężkiego, strasznie ciężkiego, pchnęło mnie na ścianę.

Nie. To się nie stanie. Nie teraz, gdy minęło tyle lat, gdy jestem już całkiem dorosła!

Na górze otworzyły się drzwi.

"Halo?"

To był tata.

"Więc gdzie jesteś?"

Chciałem odpowiedzieć, ale nie mogłem. Tata zapalił światło i zszedł kilka kroków w dół. Byłam pewna, że mnie zobaczy, musiał mnie zauważyć. Kiedy był już dość daleko, spojrzał bezpośrednio w moim kierunku, ale nie wykonał żadnego ruchu, który wskazywałby na to, że rzeczywiście mnie zobaczył. Jego oczy były puste jak lustro.

"Nie rób ze mnie głupca i chodź - warknął. "Czekamy na ciebie. Gdy się oddalał, jego ramiona podskakiwały niepostrzeżenie z wewnętrznej radości.

Wiedziałam, że wszystko stracone. Brakowało mi tchu. Znowu. Tym razem znacznie szybciej niż za pierwszym razem. Wkrótce będzie po wszystkim, byłam tego pewna. I wtedy drzwi otworzyły się ponownie.

"Adam? Ewa powiedziała słabo. "Adam, wszystko w porządku?"

Zeszła na dół, zobaczyła mnie i wzięła w ramiona. "Wszystko w porządku?"

Kiedy wróciliśmy na górę, szybko spakowałem plecak.

"Gdzie idziesz?" krzyknął mój ojciec.

"Idziemy."

"Dlaczego?"

wzruszyłem ramionami. Nie muszę się tłumaczyć, nie muszę się do niczego przyznawać.

"Po prostu idziemy.

Tata zmarszczył brwi. "Nie wiem, co zrobiłem źle. Wciąż jesteś taka przestraszona i dziwna. Nigdy tego z ciebie nie wyciągnę".

Tyle że nie miałam już dziesięciu lat; nie musiałam na nim polegać, nie musiałam go słuchać.

"Przepraszam, że tak krótko - powiedziała Eve. "Ale nic na to nie poradzę.

"Przynajmniej spakuję ci coś do zabrania - powiedział zrezygnowany ojciec.

Wiedziałam, że to był ostatni raz, kiedy postawiłam stopę w jego domu. Dzisiejszy dzień zamknął dla mnie wszystko. Ten przestraszony mały chłopiec w końcu był wolny.

Ojciec wrócił niecałą minutę później, z twarzą tak bladą i niezwykle bladą i niezdecydowaną jak kawałek galaretki.

"Co się stało?" zapytała Eve.

"Mój test..." mruknął. "Nie przyjrzałem mu się przed twoim przyjazdem i... jest pozytywny.

Eve wydała z siebie westchnienie zaskoczenia. "Jesteś pewien?"

"Dwie linie jak na autostradzie.

Tata spojrzał w moją stronę i uśmiechnął się. "Dobrze, że jesteśmy tu wszyscy razem, kochając się nawzajem. Przynajmniej będziemy się dobrze bawić podczas kwarantanny".

Coś z tyłu domu chrząknęło z zadowoleniem.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz