Średniowiecze jest postrzegane przez ogół społeczeństwa jako mroczny okres, nękany chorobami i zdominowany przez krwawe waśnie między bezwzględnymi mężczyznami. Innymi słowy, jako okres, w którym kobiety były głównie biernymi obserwatorami lub ofiarami, czy to swoich ojców, mężów czy grasujących żołnierzy.
Zniekształcenie naszej dzisiejszej percepcji wynika głównie z popkultury, która najczęściej przedstawia średniowiecze w powiązaniu z biedą i przemocą. W tym seksualną - trudno wyobrazić sobie film lub program telewizyjny osadzony w średniowieczu, który nie zawierałby przynajmniej groźby gwałtu. Jak na ironię jednak, przetrwanie stereotypów bezsilnych kobiet od dawna jest dziełem samych historyków, którzy, z wyjątkiem kilku niezapomnianych postaci, takich jak Eleonora z Akwitanii i Joanna d'Arc, mają tendencję do spychania ich w cień swoich współczesnych mężczyzn.
"Nawet wśród naprawdę błyskotliwych historyków istnieje tendencja do nie skupiania się na tym, jaką rolę naprawdę odegrały kobiety, a zamiast tego do powtarzania tradycyjnych narracji" - zauważa historyk z Oksfordu Katherine Pangonis. Wskazuje ona również, że gdy jej koledzy po fachu pisali o wpływowych kobietach, często traktowali je ze znacznie mniejszą sympatią niż ich męskich odpowiedników. Podczas gdy ambicje polityczne męskiej szlachty były opisywane jako naturalne i godne pochwały, kobiety w podobnych sytuacjach były określane jako manipulantki i intrygantki.
Powtarzające się uprzedzenia
Niekoniecznie jest to zamierzone; wielu historyków, a nawet historyczek, w rzeczywistości jedynie powielało uprzedzenia źródeł, na których się opierali. Zwłaszcza w średniowieczu są to najczęściej pióra męskich kronikarzy, zwykle wywodzących się ze środowisk kościelnych, których wizja roli kobiet w społeczeństwie ograniczała się do macierzyństwa, wspierania mężów i dobroczynności. Jak zauważa wielokrotnie nagradzany brytyjski historyk Bettany Hughes, kobiety są generalnie niedostatecznie reprezentowane w źródłach historycznych.
"Prawda jest taka, że choć kobiety zawsze stanowiły około połowy ludzkiej populacji, to w historii zapisały się jedynie w około pół procenta" - mówi Hughes, która zrealizowała szereg filmów dokumentalnych m.in. dla BBC i Channel 4.

W rezultacie, aby utrzymać władzę w rękach tej samej rodziny, konieczne było ułatwienie kobietom objęcia tronu. W rzeczywistości otworzyło to drzwi dla ambitnych kobiet, że jeśli męski potomek przedwcześnie zmarłego ojca był jeszcze w dzieciństwie, to mogła w pełni rządzić za niego z pozycji regentki, aw niektórych przypadkach odgrywać ważną rolę nawet po osiągnięciu przez niego formalnej pełnoletności. Katherine Pangonis opisuje mnóstwo takich przypadków w swojej książce. Prawdziwą pionierką w zakresie statusu kobiet w państwach krzyżowców była Melisende (1105-1161), która rządziła Królestwem Jerozolimskim zasadniczo bez ograniczeń w latach 1143-1153.
Melisende urodziła się jako najstarsza córka jerozolimskiego króla Balduina II, który przybył do Ziemi Świętej wraz z pierwszą krucjatą. Księżniczka była szczególnie dotknięta tym, co jej ojciec niewątpliwie uważał za niezwykle delikatną sytuację: faktem, że nie udało mu się spłodzić żadnego chłopca oprócz czterech córek. Jeśli więc Balduin chciał uchronić swoją rodzinę przed śmiercią od miecza i utrzymać władzę, musiał powierzyć swojej najstarszej córce znacznie większą odpowiedzialność niż było to powszechne w średniowieczu. Po wychowaniu jej na zdolną władczynię, wybrał na jej męża francuskiego hrabiego Fulka, starszego od niej o trzynaście lat. Na łożu śmierci króla spotkała go niemiła niespodzianka. Zgodnie z wolą Balduina, miał on dzielić rządy po równo ze swoją żoną, pomimo wcześniejszych obietnic.
Królowa Melisende szybko udowodniła swoje talenty polityczne, wiążąc się z potężnymi rodzinami szlacheckimi i opierając się na lokalnej ludności zaniepokojonej zagranicznymi rycerzami, których Fulko przywiózł ze sobą z Francji. Stała się nawet na tyle bliska jednemu ze szlachciców, swojemu drugiemu kuzynowi i hrabiemu zamożnej Jaffy Hugh, że na dworze zaczęły krążyć plotki o romansie.
Podejrzliwość Fulka, zazdrość i być może chęć pozbycia się współrządów z żoną doprowadziły w końcu do konfliktu zbrojnego z Hugh, a nawet próby zamordowania powiernika królowej. Gdy niedługo potem Hugh zmarł z powodu odniesionych ran, rozwścieczona królowa wygnała męża z dworu. Jej gniew osiągnął taki poziom, że Fulko obawiał się o własne życie - i nigdy więcej nie odważył się kwestionować jej autorytetu. W ciągu następnych kilku lat wspólnie rządzili królestwem i prawdopodobnie zbliżyli się do siebie, co sugeruje piękny psałterz podarowany Melisende przez jej małżonka. Po jego śmierci droga Melisende do niemal nieograniczonych rządów otworzyła się na dziesięć lat; jej syn miał wówczas zaledwie trzynaście lat.
Kiedy młody Balduin dorósł i chciał przejąć rządy matki siłą militarną, Melisende najpierw ufortyfikowała się w Jerozolimie i dowodziła oblężonym miastem, a następnie przynajmniej wywalczyła godne wygnanie. Swoje ostatnie lata przeżyła jako niekwestionowana pani swojego ulubionego miasta Nablus, mecenas sztuki, a po wzajemnym pojednaniu, jako cenny mentor dla swojego mniej doświadczonego syna.
Księżniczka Rebel
Młodsze siostry Melisendy nie miały pozostać w cieniu. Hodierna (1110-1164) została hrabiną Trypolisu, która przejęła rządy po tym, jak jej mąż został zamordowany przez niesławnych zabójców haszyszowych - niewykluczone, że mordowali oni na jej zlecenie. Najmłodsza, Iveta (1118-1178), stała na czele ważnego klasztoru, co w średniowieczu było potężną pozycją polityczną. Największe ambicje przejawiała jednak drugorodna Alicja (1110-1136), poślubiona antiocheńskiemu księciu Bohemundowi II.
Chociaż królową Sybillę można uznać za postać dość tragiczną, nie ma wątpliwości, że jej determinacja i silna wola miały ogromny wpływ na historię państw krzyżowców.
Sibyl Scotta nie pasuje do tego, co wiemy o niej z kronik na wiele sposobów. Na przykład, rzeczywiście krążyły plotki o jej romantycznym przywiązaniu do członka prominentnej rodziny Ibelin. Nie do siedemnaście lat starszego Baliana, który nawiasem mówiąc poślubił macochę Sibyl, ale do jego brata Balduina. Pomińmy fakt, że żaden z czołowych Ibelinów nie był w żadnym wypadku leworęczny, a królowa z pewnością nie wyjechała z nim gdzieś na francuską wieś, by zostać żoną kowala.
Relacja Sybilli z jej drugim mężem i prawdopodobnie najbardziej nieudanym królem Jerozolimy w historii, Guyem z Lusignan, jest również przedstawiona w całkowicie bezsensowny sposób. Podczas gdy filmowa Sybilla sugeruje, że została zmuszona do związku z Guyem przez swoją rodzinę, a nawet próbuje go wydziedziczyć, prawdziwa Sybilla słynie z tego, że wymusiła na mężczyźnie niskiego urodzenia wbrew woli swojego brata, słynnego "trędowatego króla" Balduina IV.
Elita i rodzina królewska Jerozolimy bez wątpienia wolałaby księcia, którego ród i wpływy dorównywałyby następcy tronu bezdzietnego monarchy powoli umierającego na trąd. Zamiast tego Sybilla wybrała biednego szóstego syna z mało znaczącej rodziny, który na domiar złego uciekł do Ziemi Świętej po zasadzce i zabójstwie innego szlachcica. Sibyl nalegała na małżeństwo nawet po tym, jak Guy okazał się całkowicie niekompetentnym watażką i oparła się uporczywym próbom unieważnienia ich związku przez brata.
Następnie, gdy trędowaty król zmarł, a jej jedyny syn wkrótce potem, dziedziczka oparła się naciskom szlachty, by rozwieść się z niepopularnym Guyem. Zgodziła się jednak zostać koronowaną na królową sama, a nie z mężem. Żadna kobieta w regionie nigdy nie miała tak formalnej władzy do rządzenia - a jednak zrzekła się jej, gdy ogłosiła Guya swoim współwładcą. Z perspektywy czasu wydaje się, że Sibylla, w przeciwieństwie do swoich ambitnych poprzedniczek, nie miała ochoty na polityczną odpowiedzialność. Chociaż królową Sybillę można uznać za postać dość tragiczną, nie ma wątpliwości, że jej determinacja i silna wola wywarły głęboki wpływ na historię państw krzyżowców.
Wszystkie artykuły autorki/autora