Ewa Farna: O feminizmie, ciałopozytywności, wierze. I muzyce, która ma coś do powiedzenia

ciało
ewa farna
Katarzyna Byrtek, Petra Šroubek Pohlová
| 17.1.2022
Ewa Farna: O feminizmie, ciałopozytywności, wierze. I muzyce, która ma coś do powiedzenia
Zdjęcie: archiwum Ewy Farnej

Już w przyszłym tygodniu w Polsce ma premierę najnowsza płyta Ewy Farnej. Pojawił się na nim nie tylko ciałopozytywny utwór „Ciało", ale i piosenka odnosząca się do październikowych protestów w Polsce, z którą pomagała Mery Spolsky. Z Ewą rozmawiamy też o feminizmie, sile dialogu i o roli ciała w showbiznesie.

Śpiewasz o ciele i cielesności. Mieszkasz w Czechach, ale na pewno obserwujesz to co się dzieje w Polsce. Jak odbierasz jako osoba wierząca całą tą sytuację w Polsce?

Tak, jestem wierząca, ale to, co się dzieje w Polsce nie jest zgodne z moim wartościami. Oddzielam instytucję kościoła, a przede wszystkim jej wykorzystywanie w imię władzy, od wiary. Wiara to przepiękny świat duchowy, który trzeba zrozumieć za pośrednictwem serca. Często jest jednak źle zinterpretowany i wykorzystywany przez ludzi, którzy używają jej do załatwiania jakiś swoich interesów podpierając się przy tym bogiem, co mnie strasznie wkurza. Kiedyś widziałam świetny napis: Fighting for peace is like f*cking for virginity. Przypomina mi to sytuację z wykorzystywaniem wierzących w Polsce.

Jeden z tych najgorszych projektów na szczęście nie przeszedł przez Senat, ale było to o włos. To jest przecież jakieś średniowiecze! Czuję czasami, że mam się w Czechach tłumaczyć z tego, że jestem Polką i osobą wierzącą. Bo skoro tak ma, to pewnie zgadza się z decyzjami obecnego rządu. A tak wcale nie jest.

Ja też od tego zaczęłam. To taki mocny i nieprawdziwy stereotyp, że osoby wierzące są za zakazem aborcji.

Przeraża mnie, co jeszcze musi się stać, żeby sytuacja się zmieniła. Ja oczywiście rozumiem motywację, że chcemy ochrony życia. Sama jestem w ciąży i nie jestem w stanie sobie wyobrazić, żebym usłyszała jakąś poważną diagnozę i musiałabym się zdecydować co dalej. Ale to, jak ja bym się zachowała, nie znaczy, że ktoś inny nie ma mieć prawa, żeby zachować się zgodnie z własnym przekonaniem, wartościami, sytuacją życiową. Przecież naprawdę chodzi o ciało osoby w ciąży, stan zdrowia, sytuację finansową, zaplecze rodzinne. Oczywiście nie chodzi o to, żeby zachowywać się bezmyślnie i łykać tabletki po po co trzeciej imprezie, ale bycie rodzicem powinno być świadomą decyzją: dotyczy całego naszego życia i życia dziecka.

Odniosę się do cytatu, który postowała u siebie Martyna Kaczmarek. Były to dwa zdania, dwie formulacje, jedna dobra, druga zła. „Moje sumienie i wiara nie pozwalają mi dokonać aborcji, dlatego tego nie zrobię” versus „Moje sumienie i wiara nie pozwalają mi dokonać aborcji, dlatego zakażę jej wszystkim”. Różnica jest przecież ogromna! Problemem też jest to, że teraz lekarze boją się podejmowania jakichkolwiek decyzji, zastraszani dużymi konsekwencjami, tak jak w przypadku Izy z Pszczyny. Ta śmierć była tak bezsensowna. Zostawiła w domu męża z dzieckiem…

Śpiewasz o tym w jednej piosence na nowym albumie.

Za kilka dni wychodzi w Polsce, po siedmiu latach, mój nowy album Umami. Jest na nim też piosenka „Smutna”, z którą w warstwie tekstowej pomagała mi Mery Spolsky, a w jednej linijce odnoszę się do październikowych protestów. To już chyba nie kwestia polityki czy innego zdania, tylko kwestia praw człowieka.

 

Każde ciało ma inną historię

Pierwszy teledysk z nowej płyty „Ciało” dotarł także do szerokiej publiczności, wiele osób, które nie słuchało wcześniej Twojej muzyki. Porusza mocny temat. „Ciało” wyszło w dwóch wersjach językowych jednocześnie, w Polsce i w Czechach. Czy reakcje się jakoś różniły?

Świetny feedback dostałam zarówno z Czech, jak i z Polski, myślę, że nie było żadnej różnicy. Niektóre piosenki chwycą się na polskim rynku, a na czeskim w ogóle, albo na odwrót. Ale ten temat naprawdę rezonował wszędzie. Interesowały się tym także media, co mnie bardzo ucieszyło, bo to znaczy, że śpiewam o ważnym temacie, który jednak rezonuje.

„Ciało” jest o respekcie do samej siebie, do swojego ciała czy po prostu o ciałopozytywności. Ty pracujesz w showbiznesie, gdzie non stop oceniany jest wygląd, zdjęcia są filtrowane, retuszowane. Czujesz presję?

Każdy ma jakąś nalepkę, ja też… Hmm, jak to powiedzieć. Docierało to do mnie na różnych poziomach. Ta, która nie jest szczupła. Czeska Adele. Ktoś inny: gruba krowa, co wygląda jak dwa tiry. Każde z tych określeń to sygnał, że nie wyglądam showbiznesowo. W latach dziewięćdziesiątych, kiedy dorastałam, w mediach przeważały topmodelki. Kolejna generacja już wyrastała w trochę innym klimacie, w reklamach się nagle zaczęły pojawiać ciała plus size. O wiele więcej rozmawiamy o relacji z własnym ciałem.

W piosence „Ciało” chciałam mówić też o zmianach, na które nie mamy wpływu, o tym, że nie każdy „w estetycznej normie” jest zdrowy. I nie każdy, kto nie jest szczupły jest niezdrowy.

Ty wpisujesz się w ten dyskurs.

Chciałam przede wszystkim pokazać, że każdy wygląda inaczej, każda budowa ciała jest inna, każdy ma inną historię albo zmienia się ona w tracie życia. Bo przyjdzie macierzyństwo albo nie daj boże jakaś choroba. Albo po prostu rodzisz się z jakimś typem budowy ciała, predyspozycjami do wielkości biustu, długości nóg czy masz odstające uszy… I że nie jest w porządku śmiać się z czegoś, na co nie mamy wpływu. Ze zmiany czy ze śladów jakie życie pozostawiło na ciele, szczególnie kiedy są od tej osoby zupełnie niezależne. Krzywe nogi, piegi, rozstępy, blizny po operacji czy wypadku… U każdego życie podpisuje się na ciele, przecież sam proces starzenia się dotyczy nas wszystkich i ja myślę, że ten mój utwór jeszcze nieraz będzie mi towarzyszył podczas stawania twarzą w twarz zmianom.

Mówiłaś o fali krytyki ok. 10 lat temu, czyli ciągle w bardzo specyficznym, wrażliwym wieku nastoletnim. Kiedy zaczynałaś śpiewać, miałaś „showbiznesowe” ciało, które z czasem się zmieniło, a ludzie zaczęli je niezwykle ostro krytykować.

Bo wtedy miałam ciało dziecka, byłam jeszcze dziewczynką. Nie można ciała dziewczynki porównywać z ciałem kobiety. A tak w ogóle to nie można ciał porównywać w ogóle! (śmiech). Było ciężko. Czasami miałam wrażenie, jakby media, głównie tabloidy w Czechach, w ogóle nie brały pod uwagę, że ktoś może być w takim newralgicznym wieku, że po drugiej stronie siedzi młody, prawdziwy człowiek próbujący się odnaleźć w nowym, bardziej dorosłym już ciele, mający uczucia. Że ich artykuły mogą naprawdę kogoś zniszczyć. Ja na szczęście jestem ze stabilnej rodziny, dorastałam z poczuciem, że jestem „wystarczająco dobra” taka, jaka jestem, ewentualne komentarze brałam z humorem. Że prawdziwa wartość to często nie to co widoczne oczami. I że to ewentualnie normalne, że komuś się podobamy, a komuś innemu nie.

A przede wszystkim Twoim zadaniem jest tworzenie muzyki, śpiewanie, a nie wyglądanie…

Nie czytam komentarzy i pilnuję, jakie informacje przyjmuję. Bo można byłoby zwariować. A bardzo mi pomogło stwierdzenie, że te komentarze często więcej mówią o tych komentujących niż o mnie.

W piosence „Ciało” chciałam mówić też o zmianach, na które nie mamy wpływu, o tym, że nie każdy „w estetycznej normie” jest zdrowy. I nie każdy, kto nie jest szczupły jest niezdrowy. Nie raz widziałam sytuację,, że za kolegą ktoś przyszedł i chwalił, że schudł, że wygląda świetnie. Pytał, jak to zrobił, że jest tak szczupły. Kolega miał raka i chociaż schudł, to wcale nie był zdrowy. Dlatego wstrzymajmy się od komentarzy czy oceny.

A co z wymaganiami dotyczącymi wyglądu kobiety? Są przecież wyjątkowo wygórowane.

Mi często sugerowano, żebym ubrała czarny worek, żebym przypadkiem nie podkreślała krągłości, bo to nieestetyczne… Uwaga skupiona jest też u kobiet na każdym szczególe – od paznokci, przez włosy i make-up. Wszystko musi być idealne.

To chyba strasznie męczące.

Tak, ale ja zwykle tego jakoś nie przeżywałam. Zawsze w tym kierunku byłam trochę łobuziarą i mój team to doskonale zna (śmiech). Ja zawsze trafiając np na sesję jestem z połową pomalowanych paznokci, albo z odrostami, nie chcę z sesji odwozić dodatkowych ubrań do domu, bo mam przecież dużo rzeczy i nie potrzebna mi taka następna bluzka (śmiech). Co więcej, dzisiaj jest już cool ubrać to samo kilka razy wspierając w ten sposób ideę zero waste.

Jestem też osobą, która we wszystkim stara się znaleźć coś pozytywnego, więc widzę też zalety takiej sytuacji. Piosenkarki czy np. aktorki mają więcej możliwości współpracy z firmami np. kosmetycznymi. Może właśnie dlatego, że skupiamy się na wyglądzie kobiet. Kiedy napisze do mnie firma z propozycją współpracy, a ja ich produkty znam i używam to mogę bez ściemniania chętnie polecić i wtedy to jest wymarzona współpraca dla obu stron. Nie boję się z tego korzystać. A dzięki temu mogę więcej inwestować na przykład w produkcję teledysków czy podjąć współpracę z zagranicznym producentem muzycznym.

Rozmowa ma sens

Heroine to magazyn feministyczny. Kiedyś na pytanie o to, czy czujesz się feministką, odpowiedziałaś, że nie, bo kochasz mężczyzn…

Tak, dużo osób mi wtedy pisało, że nie o to przecież chodzi w feminizmie, że to jest zdanie jak z lat dziewięćdziesiątych. W mediach społecznościowych sporo osób o tym dyskutowało i, dość zaskakująco, krytyka była bardzo konstruktywna i miała pełen szacunku ton. Nie miałam się wypowiadać na temat, o którym wiem mało, więc zdecydowałam się, że się dokształcić się. Zrobiłyśmy z Martyną Kaczmarek live wywiad, w którym wytłumaczyła mi, że bez feminizmu kobiety nie miałyby praw wyborczych i wielu wielu innych, że w wielu krajach na świecie to co my uważamy za normę nie jest oczywiste. Z niektórymi postulatami feministycznymi w pełni się zgadzam. Ale prawdą jest też to, że w wielu kwestiach jestem dość konserwatywna.

Na przykład?

Uważam, że biologicznie kobieta nosząca dziecko pod sercem jest dla dziecka niezwykle ważna, w czymś po prostu niezastąpiona. A kiedy dziecko się urodzi, znając w tym zupełnie nowym świecie tylko jej bicie serca i zapach, potrzebuje i docenia bezpośrednie bycie właśnie z nią. Osobiście mam takie wrażenie, że nienaturalne i nie najlepsze jest to, co się dzieje np w Ameryce, że kobiety po pięciu tygodniach od porodu pójdą do pracy na cały etat. Albo surogatki rodzą dzieci dla innych, oczywiście powody są różne, ale jak to np. dlatego bo nie chcę sobie kobieta zniszczyć sylwetki, to ja mdleję. Jak mówię, do niektórych tematów mam konserwatywne podejście, powiedziałabym, że wynikające z własnego postrzegania ważności naturalnych procesów macierzyńskich.

Feminizm nie twierdzi, że matka nie jest bardzo ważna, a sytuacja w Ameryce wynika bardziej z kapitalizmu i tego, że państwo nie wspiera urlopu rodzicielskiego.

Rozumiem oczywiście, ja też krytycznie podchodzę to tego systemu, nie do tego, że taki wybór tamtejszych kobiet. Trochę przeraża mnie sytuacja mojej krewnej w Ameryce. Jest lekarką i od połogu pracuje po 18 godzin dziennie, nie mam pojęcia kiedy jest w stanie spędzić czas z dzieckiem.

W feminizmie chodzi też o wybór. I równość czyli np. to, żeby ojciec przejął pewne obowiązki. Jeśli ktoś się spełnia jako matka na pełen etat to świetnie, a jeśli chce być aktywna zawodowo to też fajnie, byleby system to jakoś wspierał, a nie rzucał kłody pod nogi.

My z mężem dzielimy się wieloma obowiązkami, zresztą jak widać, nie jestem osobą, która jest cały czas zamknięta w domu z dzieckiem. Mój mąż jest mega ogarnięty i wiem, że mały jest w najlepszych rękach. Mam ogromne szczęście pod tym względem. Widzę ale też, że kontakt z mamą jest ekstremalnie ważny dla dziecka, bardzo małe dziecko nie umie jeszcze odseparować siebie samego od mamy. Długo czuje się być jej jednością. To silna więź.

Zawsze mamy wybór, ja jednak chyba nie chcę się bać powiedzieć, że uważam niektóre wybory za niedobre. Jeżeli mama zostawi dziecko w babyboksie, to może tak zrobić, to jest jej wybór, ale myślę, że nie dobry dla opuszczonego bezbronnego dzieciaka. Więc wracamy na sam początek rozmowy. Bycie rodzicem powinno być świadomym wyborem, coś czego chcemy albo nie chcemy, bo to zmienia życie i to ważna decyzja, a jeżeli jesteśmy do niej zmuszeni może być źródłem frustracji rodzica i nie jest dobre dla dzieciaka.

Nowy album Umami wychodzi w wersji polskiej 28.1.2022. Niecałe dwa miesiące wcześniej pojawił się w czeskiej wersji językowej. 

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz