5 kobiet, których działania mnie inspirują

Martyna Jałoszyńska
| 9.3.2022
5 kobiet, których działania mnie inspirują
Zdroj: Shutterstock

Jestem bardzo ostrożna we wskazywaniu osób, które mnie inspirują, bo inspirowanie innych to przecież ogromne zobowiązanie! Jeśli ustawiasz kogoś w roli swojego wzoru, bierzesz tę osobę z całym dobrodziejstwem inwentarza – jej poglądami, przeszłością i przyszłością. Z błędami, które prędzej czy później popełni. Z zawiedzionymi oczekiwaniami. Dlatego wolę się inspirować konkretnymi działaniami.

W lewicowym światku, w którym się obracam, gdzie cancel culture wciąż ma się dobrze, trudno znaleźć przykład inspirującej osoby, która jeszcze w żaden sposób nie rozczarowała. A jeśli rozczarowała – często przekreślany jest cały jej dorobek.

Dlatego wolę się inspirować konkretnymi działaniami. Bo nawet osoba, z którą się w jakichś sprawach nie zgadzam, może zrobić coś niezwykłego. Coś, co sprawi, że spojrzę na jakiś temat z innej perspektywy. Coś, co zainspiruje mnie do mojego własnego działania.

A ponieważ mamy za sobą Dzień Kobiet, chciałabym się z Wami podzielić kilkoma przykładami odważnych, inspirujących działań zainicjowanych przez kobiety. Będzie to podróż przez herstorię i współczesność, od prawa do lewa. Z niektórymi z tych kobiet było (lub jest) mi nie do końca po drodze, ale, jak powiedziałam, nie muszę się z nimi zgadzać w stu procentach, żeby przyznać, że to, co zrobiły, w jakiś sposób mnie zainspirowało.

Maria Dulębianka – pierwsza Polka, która wystartowała w wyborach

Gdybym miałabym ją określić jednym zdaniem, byłoby to: „jeśli wyrzucą cię przez drzwi, to wejdź oknem’. Bo jak inaczej określić próbę wystartowania w wyborach, pomimo tego, że kobiety w zasadzie nie miały praw wyborczych?

Dulębianka miała 47 lat, gdy została kandydatką w wyborach do sejmu galicyjskiego (nie mylić z Sejmem RP). To był rok 1908. Lwowskie feministki, z którymi działaczka współpracowała, przestudiowały ustawę dotyczącą wyborów sejmowych i zorientowały się, że formalnie nie ma tam ani o słowa o tym, by kobiety nie mogły kandydować. Zawiązały więc Komitet Równouprawnienia Kobiet i wystawiły Marię Dulębiankę. Oczywiście żadna z nich nie liczyła na wygraną – chodziło o zwrócenie uwagi na to, że kobiety także powinny mieć prawa wyborcze. Kandydaturę Dulębianki poparło Stronnictwo Ludowe oraz Koło Oświatowe Postępowych Kobiet, a działaczka poprowadziła pierwszą w historii Polek prawdziwą kampanię wyborczą – między innymi wystąpiła na wiecu we Lwowie. W rezultacie uzyskała 511 głosów. Oczywiście jej kandydatura została odrzucona z przyczyn „formalnych”, niemniej był to dla działaczek duży sukces propagandowy.

Poza działalnością społeczną i publicystyczną, Maria Dulębianka była także malarką oraz partnerką Marii Konopnickiej (czy to nie ciekawe, że tak wiele szkół w Polsce nosi imię tej drugiej, ale jakimś dziwnym trafem ten aspekt życiorysu Konopnickiej jest zazwyczaj pomijany?). Kobiety przeżyły wspólnie kilkanaście lat. To właśnie Dulębianka zorganizowała później pogrzeb Konopnickiej, który zamienił się w wielką manifestację.

Doczekała uzyskania przez kobiety praw wyborczych, ale zmarła niedługo potem – na tyfus, którym zaraziła się, gdy, jako delegatka Czerwonego Krzyża, badała sytuację jeńców w obozach ukraińskich. Do samego końca pomagała innym.

Postawiły się Putinowi. Kobiety stawiają opór wojnie

Dostarczenie rosyjskim obywatelom prawdziwych informacji o wojnie w Ukrainie jest niemal niemożliwe z powodu propagandy w mediach państwowych. Mimo to organizowane są demonstracje, gdzie ludzie ryzykują pobiciem, aresztowaniem i więzieniem. Opozycyjne aktywistki, dziennikarki i artystki nie milczały wcześniej i nie milczą teraz. Występują przeciwko przestępczemu reżimowi, wiele przy tym ryzykując.

Przeczytaj tekst: Postawiły się Putinowi

 

Norma McCorvey lub też „Jane Roe” – kobieta, dzięki której aborcja w USA jest legalna

Cóż to za niezwykle niejednoznaczna postać! Macie prawo jej nie kojarzyć – od jej oryginalnego nazwiska znacznie bardziej znane jest to drugie – „Roe”. Bo to właśnie dzięki McCorvey rozpoczęła się słynna sprawa „Roe v. Wade”, w wyniku której aborcja w Stanach Zjednoczonych została uznana za legalną.

W 1970 Norma McCorvey, reprezentowana przez Lindę Coffe i Sarah Weddington pozwała Teksas za to, że nie mogła tam zrobić aborcji. Zrobiła to anonimowo – dlatego właśnie kojarzy się głównie nazwisko „Jane Roe”. Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, gdzie, stosunkiem 7 do 2 głosów, uznano iż prawo do prywatności obejmuje też prawo do decyzji o tym, czy kobieta chce ciążę przerwać, czy utrzymać – a w związku z tym aborcja nie może być nielegalna.

Wyrok zapadł w 1973 roku. Do tego czasu McCorvey zdążyła już urodzić i oddać dziecko do adopcji. Jak później mówiła, miała o to żal do swoich prawniczek – uważała, że zamiast wskazać jej sposób na przerwanie ciąży (Weddington miała już za sobą taki zabieg) wykorzystały ją, by osiągnąć swój cel.

Ale to nie koniec tej historii. Dwadzieścia dwa lata po ogłoszeniu wyroku przez Sąd Najwyższy, McCorvey ogłosiła, że… jest przeciw aborcji. Dodała też, że czuje się wykorzystana przez ruchy pro-choice, które „interesowało tylko to, co ona mogła zrobić dla nich, a nie co oni mogli zrobić dla niej”. Działacze antyaborcyjni triumfowali, a McCorvey stała się jedną z nich. Rzuciła pracę w klinice aborcyjnej, zaczęła uczestniczyć w protestach i publicznie popierać antyaborcyjnych polityków.

Kolejny zaskakujący zwrot w tej części jej historii nastąpił dopiero na kilka miesięcy przed jej śmiercią w 2017 roku. Wówczas to udzieliła wywiadu, w którym oświadczyła, że jej poparcie dla ruchów antyaborcyjnych było fałszywe – robiła to, bo jej za to płacono.

Czy jestem fanką Normy McCorvey? Nie, niekoniecznie. Ale nie mogę odmówić jej ogromnego wpływu na naszą historię. I tak sobie myślę, że to dobry przykład na to, iż czasem do ważnych dla nas zmian mogą doprowadzić osoby, które niekoniecznie są kryształowe i niekoniecznie musimy się z nimi zgadzać w stu procentach. A jednak coś im zawdzięczamy.

bell hooks – czarna feministka, która pisała tak, by każda z nas mogła ją zrozumieć

Jeszcze kilka miesięcy temu była wśród nas – bell hooks, wybitna teoretyczka feminizmu, która odmieniła moje postrzeganie tego ruchu. Zdobycie jej książki (Teoria feministyczna. Od marginesu do centrum) nie jest proste, ale gorąco do tego zachęcam. hooks pisała tak, by czytać mogły ją osoby również nie mające dużego rozeznania w teorii feminizmu. Prostymi słowami, bez zbędnego przeintelektualizowania. Tak, by zrozumieć ją mogła przeciętna kobieta.

Naprawdę nazywała się Gloria Jean Watkins. Przybrała pseudonim bell hooks, specjalnie pisany małymi literami – by zwracać uwagę nie na siebie, a na to, o czym pisała. Miała zaledwie 19 lat, gdy napisała swoją pierwszą książę, w której zwracała uwagę na to, że czarne kobiety są regularnie wykluczane z dyskursu ruchu feministycznego.

Reprezentowała feminizm intersekcjonalny, czyli taki, który zwraca uwagę na to, iż przyczyn opresji może być kilka – zarówno płeć, jak i kolor skóry, przynależność do klasy społecznej czy niepełnosprawność. A gdy te opresje się spotykają, powstaje zupełnie nowa forma dyskryminacji.

Uważała, że nie ma jednej „sprawy kobiecej”, bo różne kobiety mają różne interesy. Wzywała do walki nie tylko z seksizmem, ale również z rasizmem i kapitalizmem. Twierdziła, że w ruchu feministycznym powinno być miejsce także dla mężczyzn. I oczywiście krytykowała feminizm liberalny, bo, jak zauważała, zajmuje się on przede wszystkim kobietami uprzywilejowanymi. A jeśli feminizm zajmuje się tylko jedną grupą kobiet i dąży do poprawienia sytuacji tylko części z nas – to czy naprawdę jest feminizmem? Patriarchat przecież bardzo chętnie dopuści do pozorów władzy kilka kobiet, jeśli tylko to sprawi, że zdecydowana ich większość dalej pozostanie opresjonowana.

Zofia Zochniak – ta, która zmienia współczesną branżę odzieżową

Inspirujących kobiet nie trzeba szukać tylko na kartach podręczników do historii (tam niestety znajdziemy ich niewiele). Czasem wystarczy się rozejrzeć. Zofia Zochniak żyje i cały czas zmienia świat, a dzięki sile mediów społecznościowych inspiruje setki tysięcy osób – w tym mnie.

Zochniak razem ze swoim partnerem, Tomaszem Bocianem, założyli portal UbraniaDoOddania.pl. W świecie fast fashion oni postanowili zwolnić. Zbierają niepotrzebne ubrania, by zamienić je na darowizny przekazywane następnie do organizacji pozarządowych. Do tego dają ubraniom drugie życie – a robią to za pomocą cyrkularnych butików. „Cyrkularny” oznacza w tym przypadku, że ubrania nie trafiają do second handu z Zachodu, a z polskiego rynku, co przyczynia się do zmniejszenia śladu węglowego. @ubrania_do_oddania to też profil na Instagramie, gdzie Zochniak nie tylko opowiada o swojej pracy, ale również dzieli się wartościową wiedzą dotyczącą produkcji ubrań czy zabawek.

Nie sposób nie wspomnieć tu o jeszcze jednej inicjatywie. Gdy świat obiegła informacja o wojnie w Ukrainie, ekipa UbraniaDoOddania.pl błyskawicznie zorganizowała w swoich magazynach jedną z największych zbiórek darów dla uchodźców, która trwa do teraz, angażując setki wolontariuszy i tysiące darczyńców. Na czele inicjatywy stanęła Zochniak. 5 marca opublikowała na swoim profilu list do Andrzeja Dudy, domagając się aktywnego działania państwa i apelując o współpracę w zakresie tworzenia rozwiązań pomocowych.

Nie znam poglądów Zochniak na wiele kwestii. Nie znam jej historii, nie wiem, czy byśmy się dogadały. Ale kiedy patrzę na jej działania, na jej pasję i szczerą chęć zmiany świata, to myślę sobie, że właśnie takich ludzi potrzebujemy dziś w biznesie.

Emilia Kaczmarek – dziewczyna, która walczy z ubóstwem menstruacyjnym

Emilia Kaczmarek to najmłodsza, a do tego jedyna z kobiet wymienionych w tym tekście, którą poznałam osobiście. To prezeska fundacji Akcja Menstruacja. Na co dzień studiuje – i pomaga Polkom. Jej fundacja dostarcza produkty menstruacyjne do szkół oraz Punktów Pomocy Okresowej rozlokowanych w całej Polsce.

Ubóstwo menstruacyjne to problem, który dotyka nawet pół miliona Polek. To kobiety, których nie stać na zakup podpasek czy tamponów. Z różnych przyczyn – mogą to być nastolatki w kryzysie bezdomności, kobiety, które straciły pracę, a mają dzieci na utrzymaniu, dziewczynki z domu dziecka… Choć wydaje się, że paczka podpasek to coś, na co stać każdego, nie jest to prawda. I Akcja Menstruacja dobrze o tym wie. Dlatego działa nie tylko na rzecz poprawy dostępności środków higienicznych, ale także na rzecz zwiększania świadomości. Tak, by żadna osoba menstruująca w Polsce nie musiała się tego wstydzić.

Gdy Kaczmarek zaczynała interesować się kwestiami ubóstwa menstruacyjnego, miała zaledwie 19 lat. Dziś ma niewiele więcej, ale jest już znacznie bogatsza w doświadczenie. W międzyczasie Akcja Menstruacja znalazła się w rankingu Wysokich Obcasów „50 śmiałych kobiet 2020”, a inicjatywa wyszła poza Polskę, zaopatrując w środki menstruacyjne między innymi dziewczęta i kobiety w Indonezji czy Kamerunie.

Pisanie o kobietach to zawsze wspaniałe doświadczenie. Tak wiele jest jeszcze nazwisk, które zostały zapomniane, a które tworzą herstorię – tę wczorajszą i tę dzisiejszą. Dla mnie Dzień Kobiet to właśnie ich dzień. Zamiast kwiatów czy czekoladek wolę ofiarować im pamięć i swoją wdzięczność. Zasłużyły na nią.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz