Strach potęgowała groźba aneksji. Ukrainka zamieniła duże mieszkanie na czeski hostel, kończą się jej oszczędności

Bez pracyHistoria autorstwaMacierzyństwoUkrainaWojnaWywiad
Gabriela Knížková
| 23.1.2024
Strach potęgowała groźba aneksji. Ukrainka zamieniła duże mieszkanie na czeski hostel, kończą się jej oszczędności
Radek Vébr

Trzydziestopięcioletnia Tatiana każdego ranka z niepokojem sprawdza ekran swojego telefonu komórkowego. Czeka na regularną wiadomość od męża: "Udało nam się przetrwać noc, żyję". Boi się dnia, w którym takie słowa już nigdy nie padną. Strach został spotęgowany przez planowaną aneksję regionu Zaporoża, w pobliżu którego mieszkała rodzina. Z dwójką dzieci Tatiana jest sama w Czechach od sześciu miesięcy, a jej oszczędności są coraz mniejsze.

Pani Tatiana i ja siedzimy na ławce na stadionie Strahov i oglądamy trening piłki nożnej. Po boisku biega głośna grupa uczniów w kolorowych koszulkach. Wśród nich jest jej sześcioletni syn Myron, który miesiąc temu rozpoczął naukę w pierwszej klasie. Trzyletnia Milana, w przeciwieństwie do niego, trzyma się bardziej matki. "Nie mamy zbyt wiele miejsca do rozmowy", śmiejemy się razem z naszą tłumaczką Marią, która pomaga nam w rozmowie.

Tatiana pokazuje mi zdjęcie czteropokojowego mieszkania w Nikopolu na południu Ukrainy, które zajmowała wraz z rodziną. W marcu tego roku musiała zamienić je na słabo umeblowany pokój ze wspólną kuchnią i łazienką w praskich Satalicach. Zakwaterowanie zostało zapewnione bezpłatnie przez szefa jej męża Andreja. Dla Myrona i Milany, którzy byli przyzwyczajeni do własnych pokoi, dzielenie domu z obcymi jest sporym szokiem.

Tatjanę i jej dzieci sfotografowaliśmy na praskich Vinohradach:

Zdjęcie: Radek Vébr/Heroine.cz

Aby nie przeszkadzać innym lokatorom w ciasnej przestrzeni, Tatiana niechętnie musiała poddać się zasadom wychowania, które do niedawna uważała za oczywiste. "Dzieci powinny przede wszystkim bawić się, cieszyć się przebywaniem na świeżym powietrzu" - mówi. Kiedyś bacznie obserwowała, ile czasu spędzają z telefonem komórkowym lub tabletem w ręku. "Teraz potrzebuję, żeby były cicho. Muszę nieustannie przypominać im, by byli cicho i siedzieli spokojnie. Tak mi przykro" - mówi ze łzami w oczach.

Zawsze w ruchu

Milana może przynajmniej spędzać czas z rówieśnikami w grupie adaptacyjnej dla ukraińskich dzieci w Mole's World, parku, do którego ona i jej matka chodzą prawie codziennie. Ale program trwa tylko rano. Tatiana chciałaby, aby jej córka mogła rozpocząć przedszkole: to pozwoliłoby jej szukać pracy. "Przed urlopem macierzyńskim pracowałam jako architekt. To było bardzo satysfakcjonujące zajęcie. Chciałabym nadal rozwijać się twórczo, jestem artystką" - wspomina. Myron również odziedziczył po niej talent do rysowania.

"W ciągu pierwszych kilku tygodni Myron i Milana nagłą zmianę przyjęli jako coś oczywistego. Ale po pewnym czasie zaczęli pytać o dom. Mój syn jest starszy, szybko zrozumiał, co się dzieje. Próbował wytłumaczyć siostrze, że w domu nie jest już bezpiecznie, więc musimy być tutaj". Oprócz znajomego otoczenia, rodzeństwo tęskni głównie za tatą, który został na Ukrainie. "Nie zaciągnął się do wojska ze względu na stan zdrowia, ale musiał opiekować się rodzicami w domu" - wyjaśnia Tatyana.

W jej ojczystym języku

Bariera językowa komplikuje również poszukiwanie pracy przez Tatianę. Tatyana prawie doskonale rozumie czeski, ale nie może się porozumieć. "W twoim kraju jest wiele organizacji, w których mówi się po rosyjsku" - mówi Tatyana. Gdyby mogła znaleźć opiekunkę dla Milany, wszystko byłoby o wiele łatwiejsze. "Mogłabym uzyskać nostryfikację dyplomu, znaleźć gdzieś pracę i zacząć uczyć się czeskiego". Tatjana jest teraz w podobnej sytuacji, w której często się znajdujeJeśli samotni rodzice przed rozpoczęciem wojny.. Opieka nad małymi dziećmi bez siatki bezpieczeństwa dalszej rodziny, bez możliwości korzystania z przedszkola i jednoczesnej pracy jest po prostu niemożliwa dla jednej osoby. Ale dla niej życie komplikuje obcy język, nieznane otoczenie i ciągły strach.

Kto tak naprawdę przyjeżdża do nas z Ukrainy?

  • Według statystyk Ministerstwa Pracy i Spraw Socjalnych, najczęstszymi uchodźcami z Ukrainy są kobiety w wieku produkcyjnym (44%). % ogólnej liczby). Prawie co trzecia osoba dorosła zmierzająca do Republiki Czeskiej ma mniej niż 30 lat.
  • Dzieci stanowią 35 procent wszystkich przybyszów. Najczęstszym typem gospodarstwa domowego jest osoba dorosła z jednym dzieckiem(21%): w zdecydowanej większości przypadków są to matki. Na kolejnych miejscach plasuje się samotna osoba dorosła (15%) i osobadorosła z dwójką dzieci(13%). Prawie połowa z nich (43%) ma również dzieci poniżej piątego roku życia.
  • Wśród uchodźców dominują absolwenci szkół wyższych, których jest dwukrotnie więcej niż w populacji Czech. Jedną z najczęstszych potrzeb zgłaszanych przez ukraińskich uchodźców w Czechach jest pomoc w nauce języka czeskiego(48 % respondentów). Pomoc w uzyskaniu świadczeń humanitarnych(43%) i pomoc w zapisaniu się do przedszkola(42%) są tuż za nimi. Inne problemy, z którymi borykają się uchodźcy, obejmują pomoc w znalezieniu pracy i pomoc w opiece nad małymi dziećmi poniżej drugiego roku życia.

Źródło.

Andrej poradził Tatianie, aby spakowała się w dużą torbę sportową. "Było dla mnie jasne, że nigdy nie będę w stanie nosić pełnej walizki". Tatiana wybrała się więc do Pragi, która dzięki kontaktom Andreja była oczywistym wyborem, z niewielkim plecakiem. Zabrała tylko dokumenty i kilka ubrań dla siebie, syna i córki.

Kiedy rosyjscy żołnierze po raz pierwszy przekroczyli granicę Ukrainy, była przekonana, że nie opuści męża. Ale jej decyzję zmienił sen, który teraz uważa za proroczy. "Śniło mi się, że uciekam z dziećmi i ukrywam je przed uderzeniem pocisków" - mówi. "W tym momencie poczułam, że muszę zabrać dzieci w bezpieczne miejsce". Pierwsze dni wojny były dla Tatiany wstrząsającym doświadczeniem. "Bardzo się bałam", mówi.

Tatjana pozostaje teraz w kontakcie z mężem głównie za pośrednictwem sieci społecznościowych. Każdego ranka upewnia się, że ani Andriej, ani jej teściowa, ani teść nie zostali trafieni kulą. "Każda wiadomość może być ostatnią. Dom sąsiadów został już zbombardowany" - zwierza się.

Wszystko razem

Para poznała się podczas studiów na Akademii Dniepropietrowskiej, gdzie oboje mieszkali w tym samym akademiku. Po ślubie i urodzeniu dzieci Andrei otrzymał świetną okazję do pracy w Czechach. "Mojemu mężowi bardzo się tu podobało, a język nie sprawiał mu trudności" - wspomina Tatyana. "Zaczęliśmy myśleć o przeprowadzce na stałe".

Nigdy nie myślałem, że będę musiał gdziekolwiek uciekać. Ale marzę, że pewnego dnia wszyscy będziemy razem.

Jednak decyzja o przeniesieniu całego życia do innego kraju nie była łatwa dla rodziny. Życie w kraju wydawało się parze drogie, ale życie osobno było bardzo trudne. "Wiedzieliśmy, że rodzina nie może tak żyć przez długi czas. W tym roku chcieliśmy to wreszcie rozwiązać" - mówi Tatiana ze smutnym uśmiechem. Tymczasem nie jest wcale jasne, czy Andriej będzie w stanie powrócić na swoje upragnione stanowisko z powodu wojny.

Tatjana woli nie myśleć zbyt wiele o przyszłości swojej rodziny. "Staram się brać wszystko po kolei. Nigdy nie myślałam, że będę musiała uciekać. Ale marzę, że pewnego dnia wszyscy będziemy razem". Chciałaby zostać w Czechach na stałe. Wie już, że biorąc pod uwagę stan Nikopola, ona i jej mąż nie mają dokąd pójść.

"Czy myślisz, że Ukraina w końcu sobie poradzi?" pytam. Tatiana uśmiecha się. "Oczywiście, że tak. To tylko kwestia czasu. Zło nigdy nie zatriumfuje nad dobrem. Inaczej nie działoby się to nawet w bajkach".

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz