Kobiety niewidzialne. O kryzysie bezdomności

Sylwia Góra
| 28.4.2022
Kobiety niewidzialne. O kryzysie bezdomności
Zdroj: Shutterstock

„Bezdomność to wybór”. To stereotyp, który jest powtarzany w Polsce najczęściej. Wybór? Czyj wybór? Czy naprawdę wierzymy w to, że ktoś, kto często mieszkał w przytulnym, ciepłym mieszkaniu, nagle decyduje, że woli iść na ulicę i tam spędzić resztę życia?

Obecność osób w kryzysie bezdomności na ulicach, dworcach PKP, na ławkach, w galeriach handlowych, pustostanach i innych miejscach niemieszkalnych od dawna nie tylko nas nie dziwi, ale też przestała poruszać. Codziennie mijamy kobiety i mężczyzn, którzy pozostają dla nas niewidzialni. Już dawno przestaliśmy się zastanawiać, jaka historia kryje się za prośbą o kilka złotych, kiedy robimy zakupy w osiedlowym sklepie. Zbyt wiele cierpienia walczy o naszą uwagę. Pandemia, wojna w Ukrainie – to są problemy, którymi teraz żyjemy. Bezdomność nam się „opatrzyła”. A to jeden z problemów, które da się rozwiązać, a my jako społeczeństwo mamy na to realny wpływ. Wskazuje go Sam Tsemberis – twórca programu Housing First (Najpierw mieszkanie), który jest realizowany w Polsce w trzech miastach: Warszawie, Wrocławiu i Gdańsku.

Aby przejść do porządku dziennego nad uczuciami osoby bezdomnej mijanej na ulicy, musimy wyłączyć jakąś część siebie, żeby móc tolerować ból, obok którego przechodzimy. W ten sposób wszyscy dzielimy cierpienie (…). Możemy to zmienić, możemy zakończyć bezdomność jutro, jeśli znajdziemy wolę polityczną, by przekazać tę wiadomość dalej. („Najpierw mieszkanie” w Polsce – dlaczego tak?, red. J. Wygnańska, Warszawa 2016).

Dlaczego powinniśmy to zrobić? Na to także odpowiada Tsemberis: „Byłoby to dobre dla ludzi doświadczających bezdomności oraz uleczające dla nas i naszego społeczeństwa: uczyniłoby je bardziej sprawiedliwym i wspierającym”.

Niewidzialność

Jednak najpierw musielibyśmy znów zobaczyć osoby w kryzysie bezdomności. Niewidzialne są zwłaszcza kobiety, od których wymaga się tradycyjnie i społecznie więcej. Kobieta musi być dobrą matką, żoną, prowadzić dom, pracować, odpowiednio wyglądać, zachowywać się. Od wieków w Polsce świetnie funkcjonuje figura Matki Polki, choć wciąż pojawiają się próby jej demitologizacji, zakończone lepszym bądź gorszym skutkiem (w zależności od czasów i rządów). A kobiet w kryzysie bezdomności jest w Polsce, według ostatniego Ogólnopolskiego badania liczby osób bezdomnych z 2019 roku, 16,4%, czyli blisko 5000. Statystyki te są jednak obarczone sporym marginesem błędu, o czym od lat mówią specjaliści, którzy pracują z osobami w kryzysie bezdomności. Badanie zlecało Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (od 2020 roku Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej). Pierwsze badanie zostało przeprowadzone w grudniu 2009 roku. Zimą, w nocy z 13 na 14 lutego 2019 roku odbyła się piąta edycja, kolejna przypadała na 2021 rok, ale ze względu na pandemię koronawirusa została przełożona. Podczas liczenia osób w kryzysie bezdomności straż miejska, policja, pracownice i pracownicy socjalni, wolontariuszki i wolontariusze mają za zadnie oszacować wiek, płeć, wykształcenie, obywatelstwo i stan cywilny badanych osób, a także gminę ostatniego zameldowania, przyczyny bezdomności, źródło utrzymania czy z jakiej pomocy korzystają. Co dwa lata otrzymujemy wyniki badania, które tak naprawdę niewiele się zmieniają. Dlaczego wciąż mamy w Polsce oficjalnie ponad trzydzieści tysięcy osób bezdomnych?

System i ustawa o pomocy społecznej

Ustawa o pomocy społecznej, na podstawie której działają publiczne placówki, obowiązuje od 12 marca 2004 roku, czyli osiemnaście lat. A rzeczywistość, w której dziś żyjemy jest inna niż ta, kiedy ustawa była pisana. Po 1989 roku to przede wszystkim tzw. trzeci sektor, czyli organizacje pozarządowe wzięły na siebie trud pomocy osobom w kryzysie bezdomności. Pojawił się trzystopniowy system pomocowy – ogrzewalnie, noclegownie, schroniska. W tych pierwszych można przebywać pod wpływem alkoholu (to oczywiście jeden z największych problemów osób w bezdomności ulicznej), choć to konkretna placówka decyduje, ile promili jest dopuszczone. W noclegowniach wymagana jest najczęściej trzeźwość. Niektóre są sezonowe (jesień, zima), inne całoroczne. Jednak zasada jest taka, że zapewniają dach nad głową tylko w nocy. Godziny również zależą od konkretnych placówek. Pobierana jest także niewielka opłata za dobę. Trzeci stopień to schroniska dla osób w kryzysie bezdomności, które są całodobowe. Tu jednak obowiązuje nakaz trzeźwości. Żadne używki nie są dozwolone. Za pobyt w schronisku pobierana jest opłata. Jeżeli ktoś posiada dochód, to w zależności od niego wylicza się należność, jeśli go nie ma, za jego pobyt musi zapłacić gmina ostatniego zameldowania. Co jeśli ta nie chce? Nie ma możliwości przebywania w schronisku. Pozostaje noclegownia (o ile jest w niej miejsce) albo ulica.

W 2018 roku 682 placówki były współfinansowane ze środków publicznych, z czego 323 były prowadzone bezpośrednio przez gminę albo powiat, pozostałe 359 to jednostki prowadzone przez podmioty niepubliczne. W placówkach samorządowych było wówczas trzy i pół tysiąca miejsc, a w niepublicznych – 11 500. Podmioty niepubliczne to przede wszystkim stowarzyszenia i fundacje zarówno kościelne, jak i świeckie – katolickie, ale też prawosławne czy protestanckie – a także takie, które w ogóle nie odwołują się do religii. Do jednych z największych należą m.in.: Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta, Caritas, Stowarzyszenie Monar czy Sieć Barka. Dlaczego o tym piszę? Aby pokazać, że to, co robią przede wszystkich fundacje i stowarzyszenia nie wystarcza. Jakkolwiek nie liczyć, wyraźnie widać, że nie ma odpowiedniej liczby miejsc w placówkach dla ponad trzydziestu tysięcy osób bezdomnych (pamiętajmy, że to raczej zaniżona liczba). Większość tych placówek jest przeznaczona dla mężczyzn.

Bezdomność kobiet w Polsce

Czy bezdomność kobiet różni się czymś od bezdomności mężczyzn? Tak. Przede wszystkim kobiety są narażone na liczniejsze formy przemocy: fizyczną, psychiczną, materialną, ale także seksualną. Kobiety na ulicy muszą radzić sobie, kiedy mają miesiączkę albo są w ciąży. Żeby przetrwać najczęściej wchodzą w relacje z bezdomnymi mężczyznami. Bardzo często z partnerami przemocowymi, czyli takimi od jakich nierzadko uciekały i przez których znalazły się na ulicy. Wolą przemoc oswojoną, niż taką, która może je spotkać, kiedy będą same. Bardzo rzadko można spotkać samotną kobietę w miejscach niemieszkalnych. Sama, przez blisko dwa lata pracy nad tym tematem, nie spotkałam ani jednej.

Nie lubię generalizować, ale jeżeli chodzi o kobiety bezdomne, można je podzielić na dwie grupy. Pierwsza to matki z dziećmi, które najczęściej uciekły od przemocy domowej i które dość szybko trafiają do schroniska dla bezdomnych kobiet z dziećmi. Natomiast druga grupa to samotne kobiety bezdomne, najczęściej między czterdziestym a sześćdziesiątym rokiem życia, które przebywają często na ulicy, w miejscach niemieszkalnych, a ich doświadczenie bezdomności trwa już kilka, czasem kilkanaście lat. W stereotypowym myśleniu na ulicy przebywają tylko osoby uzależnione, a te, które nie piją natychmiast idą do całodobowych schronisk. Niestety tak nie jest. Oczywiście zdarzają się kobiety uzależnione od alkoholu czy narkotyków, którym uniemożliwia to zamieszkanie w schronisku. Tam wymagana jest całkowita abstynencja. Alkoholizm to jednak choroba, której leczenie trwa. Nie przestaje się pić z dnia na dzień. Po kilku, a czasem nawet kilkunastu czy kilkudziesięciu latach nadużywania alkoholu w bezdomności ulicznej trudno mówić o natychmiastowym odstawieniu. Po pierwsze jest to po prostu bardzo trudne, po drugie są medycznie uzasadnione obawy związane z alkoholowym zespołem abstynencyjnym, który w najgorszej postaci może się skończyć padaczką alkoholową, delirium tremens, a ostatecznie nawet śmiercią. Jednak tego polski system zajmujący się pomocą osobom w kryzysie bezdomności nie bierze pod uwagę. W schronisku finansowanym ze źródeł publicznych nie ma bowiem obowiązku zatrudnienia terapeuty uzależnień czy choćby psychologa. Bardzo często alkohol jest też wtórnym, a nie pierwotnym problemem znalezienia się na ulicy. Kobieta, aby przetrwać w tym środowisku, dostosowała się do niego lub sięgnęła po alkohol, aby zagłuszyć strach i rozpacz.

Przyczyny bezdomności

Jednak alkohol nie jest jedynym i największym problemem kobiet pozostających na ulicy. Innym, o którym mówi się bardzo rzadko, są zaburzenia psychiczne: nerwicowe, osobowościowe, psychozy, zespoły behawioralne. Bardzo często niezdiagnozowane, ale także pogłębiające się np. po śmierci rodziny, która dbała o leczenie osoby chorej. Kiedy ta została sama z trudem funkcjonowała, przestała brać leki, opłacać rachunki, ostatecznie spotkała ją eksmisja. Trafiła na ulicę, i tam – jeśli nie spotkała streetworkerki lub streetworkera (a nie każde miasto ich ma), którzy jej pomogli – pozostała na wiele lat, a czasami aż do swojej śmierci.

Bardzo częstym problemem prowadzącym do bezdomności jest też dysfunkcyjna rodzina generacyjna. Przemoc w domu, uzależnienie rodziców, bezradność wychowawcza była największym problemem wśród najmłodszych kobiet w kryzysie bezdomności, z którymi się zetknęłam. Wcześniej bardzo często przebywały one w różnego typu ośrodkach wychowawczych. W psychologii czy socjologii mówi się o trzech procesach, które zachodzą właśnie w najwcześniejszych latach naszego życia: naśladownictwo, modelowanie, identyfikacja. Nic więc dziwnego, że kiedy w naszej rodzinie dzieje się źle, nie mamy skąd czerpać wzorców, to często powtarzamy to, co widzieliśmy jako dzieci. Jeśli nie spotkamy na swojej drodze kogoś, kto wyciągnie do nas pomocną dłoń, będzie nam o wiele trudniej zbudować dorosłe życie.

Bezdomność wśród kobiet jest też bardzo często wynikiem nieformalnych związków. Przez lata kobieta mieszkała ze swoim partnerem, ale nie była współwłaścicielką mieszkania czy domu i po jego śmierci trafia na ulicę. Bardzo często to rodzina partnera – rodzeństwo czy kuzynostwo – doprowadza do tej sytuacji. Są jedynymi spadkobiercami i nie zgadzają się na dalsze mieszkanie partnerki w domu, który chcą sprzedać lub się do niego wprowadzić. Choć małżeństwo też nie jest gwarancją bezpieczeństwa. Zwłaszcza na Śląsku wciąż pokutuje „tradycja”, że to mężczyzna pracuje zawodowo, a kobieta zostaje w domu, tam pracuje i opiekuje się dziećmi. W związku z tym jest zdana tylko na to, co zarobi mąż. A ten może wydzielać pieniądze albo nie dawać ich wcale, jednocześnie nie regulując rachunków, bo np. pije. Kiedy do mieszkania wchodzi komornik jest już za późno.

Płeć ma znaczenie

To tylko kilka przykładów na to, że bezdomność nie jest żadnym wyborem. A bezdomność kobiet nie wiąże się wyłącznie z uzależnieniem, jak chcielibyśmy myśleć, aby było nam łatwiej zamykać oczy na kobiety, które spotykamy na ulicy. A często to właśnie wśród kobiet w kryzysie bezdomności odbija się najwyraźniej stosunek władz i dużej części społeczeństwa do wszystkich kobiet. Wielkim problemem jest wspomniana już przemoc seksualna i gwałt. Kobiety w kryzysie bezdomności pozostające na ulicy w zasadzie nigdy go nie zgłaszają i bardzo rzadko mówią o tym głośno. To temat tabu, choć nie tylko dla kobiet bezdomnych. Z czego to wynika? Z polskiego systemu prawnego, który nie chroni ofiar przemocy seksualnej, a wręcz je stygmatyzuje. Dodajmy do tego specyficzną sytuację kobiety, która przebywa na ulicy. Po pierwsze bardzo często nie ma ona zaufania do instytucji publicznych, bo ma złe doświadczenia, ale najczęściej nie zostanie ona w ogóle obsłużona w tych instytucjach ze względu na swój wygląd czy zapach.

Oprócz traumy konsekwencją przemocy seksualnej bywa też ciąża. Choć oczywiście nie zawsze jest ona wynikiem gwałtu. Jest to bardzo trudny temat, który wciąż wymaga opracowania wspólnego planu działania przez organizacje pomocowe. Nie ma bowiem żadnych reguł, jak należy postępować w takiej sytuacji. Wszystko zależy od tego, kto trafi do kobiety i co z tą informacją zrobi. Streetworkerka czy opiekun społeczny może jej zaproponować dom samotnej matki, nie może jej jednak zmusić do pobytu w takim domu. Dziecka, którego nie ma jeszcze na świecie nie można też matce odebrać ze względu na złe warunki życia. A co jeśli przyszła matka jest uzależniona i nie zamierza podjąć próby leczenia i rzucenia nałogu? Bo nikt nie zaproponuje jej żadnych opcji związanych z donoszeniem ciąży. Zwłaszcza po 22 października 2020 roku, kiedy aborcja w wypadku prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, przestała obowiązywać. A jak nazwać sytuację, kiedy kobieta w ciąży pije alkohol, nie dba o siebie i dziecko, nie chodzi do lekarza? Prawdopodobieństwo rozwoju grupy schorzeń zwanych spektrum płodowych zaburzeń alkoholowych (FASD), gdzie jednym z nich jest alkoholowy zespół płodowy (FAS), będący chorobą nieuleczalną, jest ogromne.

Problemy dotykające kobiet w kryzysie bezdomności są w części wspólne dla wszystkich osób bezdomnych, ale jest także gros takich, które wiążą się właśnie z płcią. Choćby te, o których napisałam. Jest ich o wiele więcej. Często są bardzo indywidualne, ale łączy je też to, że to właśnie kobiece doświadczenie.

* Wszystkie dane i statystyki, które pojawiają się w tekście są wynikiem rozmów z kilkudziesięcioma osobami pracującymi z osobami w kryzysie bezdomności – prezeskami i prezesami, dyrektorkami i dyrektorami, kierowniczkami i kierownikami ośrodków, pracowniczkami i pracownikami opieki społecznej, streetworkerkami i streetworkerami z różnych miast w Polsce (m.in. Kraków, Warszawa, Częstochowa, Dąbrowa Górnicza, Katowice, Zabrze, Kielce, Łódź, Gdańsk). Jeśli ten temat Was zainteresował, jego rozszerzeniem jest moja książka „Kobiety, których nie ma. Bezdomność kobiet w Polsce”, która ma premierę 27 kwietnia w wyd. Marginesy. Oddałam w niej głos kilkudziesięciu kobietom w kryzysie bezdomności, które przebywały zarówno na ulicy, w ośrodkach, jak i w mieszkaniach wspieranych, chronionych czy wzięły udział w projekcie Housing First.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz