Czeskie kobiety są wściekłe, pisze Kamil Fila w swojej recenzji filmu Mothers

Czeski filmRecenzja filmu
Kamil Fila
| 27.10.2023
Czeskie kobiety są wściekłe, pisze Kamil Fila w swojej recenzji filmu Mothers
Bontonfilm

Matki to prawdopodobnie pierwszy czeski film, który skupia się na życiu kobiet po trzydziestce, opisując ich świat z autentycznej kobiecej perspektywy. Tutaj kobiety zachowują się jak kobiety, a nie jak wyobrażenia o tym, jak kobieta myśli. To główny atut filmu, który poza tym jest raczej gatunkiem poszukującym. Czy jest to komedia, jak twierdzi dystrybutor, czy raczej sprawi, że nasze usta zesztywnieją ze śmiechu?

Dawno zamknięte czeskie kina zostały najechane przez matki. I matki. Matki to czeski film, może romantyczny, może komedia, a jego głównymi odbiorcami są matki, zarówno obecne, przyszłe, jak i potencjalne. Pięćdziesiąt tysięcy osób obejrzało film w pierwszy weekend, a jeśli sytuacja była podobna do kina, w którym byłem, kobiety przewyższały liczebnie mężczyzn o około 20 do 1. Można bezpiecznie założyć, że gdyby nie panowały obawy po epidemii, frekwencja byłaby dwukrotnie wyższa.

W ciągu ostatnich dwóch dekad czeskie kino komercyjne odkryło model filmu wielopokoleniowego z bohaterami zbiorowymi, którzy mają reprezentować różne typy społeczne i charakterologiczne. Łącząc ich wszystkich (głównie w różnych rozwiązłych interludiach i skonfliktowanych relacjach rodzinnych), mamy dojść do pewnego przekonania o ludzkiej krzątaninie, tarciach i zgrzytach, a jednocześnie prawie każdy widz ma znaleźć na ekranie kogoś, kto jest taki jak on. Ale do tej pory zawsze istniała nadrzędna perspektywa, która popychała wszystkich bohaterów do działania w sposób pasujący do natury twórcy ich uniwersum.

Mówiąc najprościej, gdy film jest napisany i wyreżyserowany przez Jiříego Vejdělka(Kobiety w pokusie, Mężczyźni w nadziei, Czułe fale) lub Petra Kolečko(Przez moje palce), oglądamy świat niedojrzałych mężczyzn, w którym wszyscy zachowują się jak napalone nastolatki, oraz kobiet, które albo zachowują się jak mężczyźni, albo zachowują się w sposób nieco pornograficzny dla mężczyzn (w zasadzie wszyscy nieustannie liczą swoje "nacięcia" i archiwizują jakąś listę miłosną). Jeśli za film odpowiada Marie Poledňáková(Pocałuj jak Boga, pocałuj jak diabła), to wszystko oglądamy oczami starzejącej się matki klanu, a oni wszyscy zachowują się w nieco zagubiony sposób, ciągle się o coś potykają, planują lub wyjeżdżają na wakacje, a ich świat nie ma innego wymiaru niż domowa krzątanina i wakacyjny raj.

Od czasu do czasu pojawiają się inne formuły, nawet nieco bardziej sztuczne, które łączą przeciwstawnych bohaterów w miejscu, w którym nie chcą się znaleźć(No Neck Woman, Dirt, Woman on Top, Advanced Romance). W pozornie bardziej ambitnym modelu starsi mężczyźni próbują uciec od restrykcyjnej opieki swoich żon, ale odkrywają, że subantagonizm i symboliczna kastracja wolności są przekazywane z pokolenia na pokolenie(Teoria tygrysa). Kiedy spotykają się takie osobowości jak Halina Pawłowska i Filip Renč(Desperate Women Do Desperate Things), wyłania się fikcyjny świat, w którym nieco magiczno-realistyczna hiperbola jednej strony jest interpretowana przez drugą jako czysta afektacja, ponieważ kobiety są przecież tylko afektem, a nie zabawą.

Pierwszy czeski chick flick

Filmów, w których perspektywa trzydziestokilkulatek byłaby w centrum akcji, do tej pory brakowało. Nawet podobny gatunkowo i najbardziej udany czeski film ostatnich lat, Women on the Run, napisany i wyreżyserowany przez Martina Horský'ego, udaje, że opowiada o osobistych kobiecych doświadczeniach, ale cały film opiera się na czterech pokoleniach kobiet robiących tylko to, co chce ich zmarły ojciec - przebiec maraton. Co więcej, wśród czterech bohaterek jest tylko jedna kobieta po trzydziestce, którą definiuje wyłącznie pragnienie posiadania dziecka. Nie chodzi więc tylko o perspektywę, ale o autonomię.

Bontonfilm

Śmiem twierdzić, że Matki to pierwszy krajowy film komercyjny, który jest całkowicie zdefiniowany przez perspektywę młodych, ale teraz wyraźnie dorosłych kobiet, które również zachowują się jak na swój wiek. Scenariusz napisały aktorka Sandra Nováková (39) i debiutantka Vanda Zaplatílková, a wszystkie cztery bohaterki mają od trzydziestu do czterdziestu lat (odpowiednio, Petra Hřebíčková ma 41, ale wiek jej postaci nie jest dokładnie określony). Jednak nawet ta obserwacja ma poważny haczyk. Choć Matki przedstawiane są jako komedia, w praktyce nią nie są, choć docelowa widownia śmieje się dość często. Jednocześnie zdecydowanie nie jest to film romantyczny, a celowy antyromans. Matki to prawdopodobnie pierwszy prawdziwy czeski "chick flick".

Pierwotnie pejoratywna nazwa gatunku miała odnosić się do filmów, które interesują tylko kobiety i nie bawią mężczyzn, a raczej sprawiają, że czują się zażenowani lub niekomfortowo, ponieważ zdają sobie sprawę, że mężczyźni mogą być również postrzegani jako trofea, dawcy spermy lub kompletne trutnie. Gatunek ten jest definiowany nie tyle przez postacie, scenerię i fabułę, co przez jawnie pozytywne reakcje kobiecej widowni i przytłaczająco negatywne reakcje męskiej widowni. Filmy te na przemian porzucają i potwierdzają stereotypy, budując wizerunek kobiecej niezależności, ale często kosztem tego, że film jest chichotliwy, schludny, różowy i ulega modzie i upiększeniom.

Uniwersalne doświadczenie macierzyństwa

BohaterkamiMothers są cztery bardzo ładne przyjaciółki, z których dwie mają już dzieci, jedna jest świeżo po porodzie, a ostatnia jest na początku ciąży. Sara (Hana Vagnerova) jest gwiazdą Instagrama, która z radością sprzeda publicznie swój poród na żywo. Jest również narratorką tej historii, czymś w rodzaju czeskiej Carrie z Seksu w wielkim mieście, tyle że nie rządzi słowami, ale obrazami, symulakrum fałszywej doskonałości w życiu. Wykorzystuje swojego chłopaka Jirkę (Jakub Prachař) jako pomocnika operatora, kierowcę i wypchanego zwierzaka. Nie wiemy, czym zajmuje się ten nieco zaniedbany mężczyzna, dowiadujemy się tylko, że spontanicznie udało mu się kupić stary dom, który wymaga gruntownego remontu, co nie będzie łatwe przy noworodku.

Hedvika (Petra Hřebíčková) mieszka w luksusowej willi ze swoim czteroletnim synem i wiecznie czeka na swojego starszego, zapracowanego męża Milana (Jiří Langmajer), który prowadzi jakiś międzynarodowy biznes. Bardzo zdeterminowana Zuzana (Sandra Nováková) ma już dwójkę dzieci, oboje z kłamliwym statystą Kamilem (Václav Neužil), który nie płaci alimentów i jest zawsze niedostępny. Wreszcie, nieco uległa i naiwna Eliška ma miłego chłopaka Zdeněka (w tej roli Štěpán Benoni, jak rozumiemy, "prawdopodobnie trener"), który jednak nie przepada za snobistyczną i dominującą matką Eliški, Ladą (Zuzana Mauréry).

Bohaterki spotykają się razem tylko około trzech razy w ciągu filmu, nieco częściej w parach, ale przeważnie przeżywają swoje losy osobno w kilkuminutowych scenach. Ich wiek i status społeczny są tak zróżnicowane, że raczej nie mogłyby być koleżankami z klasy, nie wiadomo też, w jakim zajęciu miałyby się poznać - wiemy tylko, że Zuzana pracowała za barem i dorabia na pół etatu, Hedvika prawdopodobnie była właścicielką galerii, zanim została matką, a Eliška coś studiuje. Czy Sara kiedykolwiek robiła coś poza robieniem sobie zdjęć pod każdym kątem, też się nie dowiemy. W filmie nie chodzi jednak o społeczne czy psychologiczne drobiazgi, ale o ogólne doświadczenie macierzyństwa i ciąży, kiedy to kobiety mają wyzbyć się swoich indywidualnych cech i stać się po prostu matkami, w pełni podporządkowując swoje życie innym ludziom, głównie maluchom.

Komedia czy depresja?

Materiały dystrybucyjne mówią, że te "cztery najlepsze przyjaciółki są pewne siebie, inteligentne, dobrze się bawią, dyskutują o mężczyznach, związkach i seksie", podczas gdy w filmie znajdujemy głównie nieświadome siebie, pełne wątpliwości, często porywcze kobiety na skraju załamania nerwowego, które z pewnością bawią się najmniej, a tylko jedna z nich faktycznie uprawia seks w trakcie fabuły (z niefortunnymi konsekwencjami). Zasada "mają głównie siebie" w większości przypadków nie ma zastosowania, a tylko jedna z nich pamięta o prawdziwej solidarności z drugą na samym końcu, gdzie działa jak deus ex machina, aby nie kończyć filmu w całkowicie jawnie przygnębiający sposób i na zawsze zniechęcić kobiety do posiadania dzieci.

Bontonfilm

Reżyser filmu, Vojtěch Moravec, napisał do mnie osobistą wiadomość, którą cytuję za jego zgodą. "Dziewczyny (scenarzystki - red.) tak naprawdę nie napisały komedii. To był dramat z potencjałem na dramat, który starałem się uczynić tak lekkim, jak to tylko możliwe. Mimo to, a może właśnie dlatego, film jako komedia zaczął się sprzedawać. Treść, puenty i sam pomysł były czysto kobiece, ja tylko słuchałem i nadawałem rytm i tempo. Trochę czasu zajęło mi wczucie się w tę dziewczęcą percepcję. To tak, jakby były zadowolone z tego, jak sobie radzą, kiedy są najbardziej pojebane, i z tego, co mogą przetrwać. I śmieją się z faktu, że nie były same w swojej rozpaczy i śmieszności".

Widzka, Karolína K., przesłała mi opinię na podstawie mojej recenzji wideo: "Film jest przygnębiający w twojej opinii, ale wręcz przeciwnie, myślę, że jest niezwykle wyzwalający dla wszystkich kobiet, które doświadczyły lub doświadczają czegoś podobnego. Poleciłabym go wszystkim kobietom, które finansowo nie mogą sobie pozwolić na regularne wizyty u psychologa. Oglądając film poczułam, że nie jestem sama ze swoimi codziennymi problemami. I było to bardzo uwalniające psychicznie. Temat biedy, portali społecznościowych, życia wirtualnego vs realnego jest wart uwagi. Spodziewałam się słabszej czeskiej komedii, ale film miło mnie zaskoczył. To komedia, ale z głębszą refleksją i fajnym zakończeniem, które zwykle nie pojawia się w prawdziwym życiu, ale oczywiście wszyscy mamy na to nadzieję i chcemy to zobaczyć w filmie. Abyśmy wychodzili z poczuciem, że nasza historia życia będzie miała szczęśliwe zakończenie".

Nie ratuje to niektórych niejasności filmu, ale dramaturgicznie usprawiedliwia niektóre niejasności. Nie zgadzam się z krytycznymi opiniami, które zastanawiają się, że Zuzana jest zbyt asertywna, gdy zostaje przyłapana przez rewizora, a jednocześnie nie potrafi w ten sam sposób potraktować nieodpowiedzialnego ojca swoich dzieci. To nie jest błąd dramaturgiczny, to bardzo powszechna rzeczywistość. Ludzie zachowują się mądrze w jednej sytuacji, a zupełnie głupio w innej, zwłaszcza jeśli w grę wchodzą nierozwiązane uczucia. Podobnie, Hedwig nie tylko podrywa swojego młodego kochanka - w rzeczywistości jest on ilustracyjnie pokazany poprzez swoją grę na gitarze, mruganie okiem i wrażliwość na dzieci. Zdobywa ją nie dzięki swojej młodości i urodzie, ani umiejętnościom miłosnym, ale traktując jej dziecko tak, jak chciałaby, aby traktowano jej stałego partnera.

Nieartykułowany język filmu

Nie ma też nic dziwnego w tym, że najmłodsza i najbardziej efektowna Elishka czuje się w ciąży brzydka, obskurna, nadęta. W subiektywnie zabarwionej scenie ćwiczeń ciążowych na basenie widzi inne kobiety jako ładniejsze i szczuplejsze, a dopiero pod koniec, gdy panika z niej opada, jej spojrzenie się rozjaśnia. Z obiektywnej perspektywy widzimy, że inne kobiety wyglądają tak, jak Eliska wyobraża sobie, że wygląda. Te subiektywizacje, które pojawiają się w filmie kilkukrotnie, uważam za najlepsze, co do tej pory powstało w czeskim kinie gatunkowym skierowanym do szerokich mas. Na pierwszy rzut oka ani przesada, ani oszustwo nie są rozpoznawalne, ale stopniowo dochodzimy do objawienia wyłącznie poprzez niedosłowny język filmu. Punkty są rozczarowujące, ale także wyzwalające.

Ale to, co wyniosłam z filmu, to świadomość, że czeskie kobiety są wściekłe - że są same w macierzyństwie i że wymaga się od nich perfekcji.

Wręcz przeciwnie, sceny z wściekłą matką Eliški i uległym ojcem (w tej roli Viktor Preiss) są przerysowane i oderwane od rzeczywistości. Lada jest totalnym złym potworem, który z trudem potrafił wzbudzić w córce miłość, a prawdopodobnie nawet jej mąż udusiłby ją poduszką lub po cichu dawno zostawił i nie rujnował sobie reszty życia z takim emocjonalnym wampirem. Na podstawie tych urojonych scen film fałszywie wmawia nam, że Lada nie może być aż tak podła i bezduszna. Ale wszyscy bohaterowie najwyraźniej widzą i słyszą to samo, a jednak nie znajdują siły, by się zbuntować, a nawet nieustannie zapewniają się nawzajem, by nie interweniować przeciwko Ładzie. Momentami można odnieść wrażenie, że Zuzana Mauréry wciąż wciela się w komunistyczną nauczycielkę z filmu Jana Hřebejka o tym samym tytule i ma szansę zrujnować wszystkim życie swoją kadrą zeznających.

Granice dobrej zabawy

W czeskim kinie jesteśmy przyzwyczajeni albo do dramatów społecznych, albo do najbardziej ludzkich komedii, ale prawie nic pomiędzy. Ta eksploracja nieznanego terenu jest widoczna w Matkach w tym, jak nieregularnie zmienia się ton poszczególnych scen i fabuł. Linia z zamożną, ale samotną Hedwig to bardzo solidny czysty dramat, ta z dwukrotną matką Zuzaną jest bliższa "komedii życia", ta z oczekującą matką Elišką jest zabiegiem scenopisarskim, aby wyglądała jak komedia, a ta z influencerką Sarą ma potencjał na przyzwoitą satyrę, ale film ostatecznie tam nie dociera.

Twórcy, a pewnie przede wszystkim producenci, myśleli komercyjnie, by film był na pierwszy rzut oka atrakcyjny i szykowny, ale nie włożyli tyle samo wysiłku w zastanowienie się, co sprawia, że bohaterki dają się lubić. Tymczasem komedia jako gatunek składa się z nieprzewidywalnych rzeczy przytrafiających się sympatycznym postaciom, z sympatycznych postaci walczących z niesympatycznymi lub z tego, że wszyscy w komedii są niesympatyczni, a my cieszymy się z tego, jak zostali ukarani przez los. Matki nie pasują do żadnego z tych modeli. Pod pewnymi względami wszystkie postaci prezentują mieszankę głupoty, powierzchowności, egoizmu i desperacji, z których ostatnia ma usprawiedliwiać wszystko inne. Można się wahać, czy którekolwiek z nich wyciągnęło jakiekolwiek wnioski i czy to "wyjście z siebie" faktycznie było dozwolone, czy też my, jako niezależni widzowie i oglądający, jesteśmy jedynymi, którzy to widzą i to od nas zależy, co potem zrobimy z własnym życiem.

Powiedziałbym, że dochodzimy do granicy tego, co może zapewnić film rozrywkowy. Forma filmu czasami ulega tej samej przynęcie Instagrama, sprzedając życiową nędzę jako rozrywkę i wizualną błyskotliwość. To rodzaj akceptacji i objęcia nieszczęścia, jego filmowe wzmocnienie. Najwyraźniej zabrakło odwagi, by sprzedać film jako dramat, a odwieczny schemat czeskiego kina "dla Troški Vejdělki extra" powtarza się po raz kolejny. To, co jednak najbardziej wyniosłam z tego filmu, to świadomość, że czeskie kobiety są wściekłe - na bycie zdaną na siebie w macierzyństwie i na wymaganie perfekcji. Nie wiadomo jeszcze, czy będzie więcej takich filmów. Tym, co na razie powstrzymuje bohaterki, jest ich materializm i niezdolność do postrzegania życia w inny sposób niż przez pryzmat materialnego bezpieczeństwa. A jest to perspektywa, na którą - nawet tutaj - twórcy jak dotąd wyłącznie im pozwalali.

Dyskusja dot. artykułu

Nikt nie dodał jeszcze komentarza do dyskusji

Zostaw komentarz